CAPITEA [CAP]

Do Spółki napłynęły w ostatnim czasie zgłoszenia od zaniepokojonych obligatariuszy, którzy otrzymali anonimowe wiadomości e-mail o temacie „Afera Getback - WAŻNA informacja”. E-maile napisane są w sposób sugerujący, iż wiadomość pochodzi od grupy obligatariuszy Spółki i zaczynają się od słów: „Szanowni Państwo, Miło nam poinformować, że pieniądze z Afery Getback zostały znalezione i możemy odzyskać 100% pieniędzy z obligacji Getback. (…)”

Według treści anonimowych e-maili GetBack rzekomo dysponowała „po kosztach 8 miliardami zł rozporządzalnej gotówki” z 29,4 miliardów kupionych przez nią wierzytelności i jakoby mogła „spłacić całe te obligacje prawie 3 razy, bo 8/3 =270%”.

W rezultacie powyższego pod nadzorem Prokuratury Regionalnej w Warszawie prowadzone jest postępowanie przygotowawcze w sprawie sporządzenia przez biegłego rewidenta w imieniu firmy audytorskiej Deloitte (na którą tak często powołuje się Konrad K.) w okresie od marca 2017 r. do czerwca 2018 r. niezgodnych ze stanem faktycznym sprawozdań, opinii i raportów dotyczących sprawozdań finansowych spółki GetBack S.A. oraz grupy kapitałowej GetBack S.A.i

Umowy ze spółką z ograniczoną odpowiedzialnością (założoną w 2016 r., której prezesem zarządu był 25-latek, o kapitale zakładowym 5 tys. zł, obecnie wykreśloną z KRS) dotyczące rzekomych „czynności marketingowych przy emisji obligacji”, na podstawie których GetBack zapłacił tej spółce w latach 2017-2018 łącznie 68 mln zł.

Oferta na sfałszowanych danych
Jeszcze istotniejsze informacje pojawiają się w rozmowie między paniami dwa dni później. Nawłoka: „No w tym raporcie KK (Konrada Kąkolewskiego - przyp.) do gościa z zarządu Getina w których w cc jest PG (Paweł Gieryński - przyp.) i WŁ (Wojciech Łukawski - przyp.), w których KK pisze 0 tym, że pomógł opchnąć Getinowi portfele. No i cały boks o OFW na ratowanie którego GB (GetBack - przyp.) wyłożył 128 młn zł".
- „Uuu. Ciekawe" - odpowiada Pietkiewicz.
- „A wiesz kto o co was może pozwać? Akcjonariusze z oferty publicznej. Że wiedzieliście że IPO na sfałszowanych danych. A sprzedaliście akcje. A o sfałszowanych danych raczej PG i WŁ wiedział patrząc na raport KNF" - pisze Magdalena Nawłoka do Pauliny Pietkiewicz.
Ta odpowiada:
- „No ale nie wiedzieliśmy ale PG i WŁ to nie DNLD. W dodatku DNLD Holdings BV który już nie istnieje...".
- „Poczytaj uważnie raport KNF. 1 sprawdź przynajmniej po stronie skrzynki KK (Konrada Królewskiego - przyp.) co on im wysyłał".
- „Ok, ale serio, nie ma kogo pozwać. Sprzedający akcje nie istnieje".
- „To czemu Gieryński mówił w wywiadach jak była podejmowana decyzja o sprzedaży akcji. I ipo?".
- „No bo on lubi być w prasie. Ładnie na zdjęciach wychodzi itd.:) ale prawnie - nie ma punktu zahaczenia od pół roku. Był doradcą DNLB".
- „A kto był we władzach DNŁB? Które sprzedawało"? - dopytuje Nawłoka.
- „Ja, KK i 2 Holendrów".
- „Oooo, to niedobrze".
- „That's my job. Za to m.in. kasę dostaję. Ale że ktoś mnie pozwie osobiście? Że coś wiedziałam? Nic nie wiedziałam poza SF [sprawozdaniami finansowymi - red.] oficjalnymi" - pisze Pietkiewicz.
- „I kto w oparciu o co podejmował decyzje o sprzedaży?"
- „Board w Amsterdamie w oparciu o rekomendację Haitonga".
Magdalena Nawłoka dalej pyta (cały czas pisownia oryginalna):
- „Pytanie tylko czy PG albo WŁ są gdzieś w dyskusji. Wiesz - ja nie wiem czy oni mogli wiedzieć o ile wyniki są szyte. Na pewno wiedzieli że jest ratowany openlife i klienci openlife. I że portfele pod openiife oficjalna wycena nie odpowiadała faktycznej wartości. I nie ma relacji prawnej między Abris a dnld? Bo kasa byfa od inwestorów? Nie ma gwarancji, fee za zarządzanie itd.?"
. - „Nie ma. Przemyślane rozwiązanie. That's my job. Pełen ring fencing" - odpisuje Paulina Pietkiewicz.
Ring fencing w świecie finansów oznacza strukturę, która odseparowuje część aktywów od całości w celu ochrony przed ryzykiem.