@ siekoo
teoretycznie taka operacja powinna spowodowac, ze wykres zlota dla $ stanie sie plaski jak nalesnik i moznaby nim zastapic wykresy inne waluty/$. Wejście w "złotą walutę" w jakiejkolwiek postaci jest w
obecnych czasach dla wchodzącego weń kraju gwarancją szybkiego pojawienia się chronicznej deflacji(jeśli rząd/bank centralny będzie uczciwie przestrzegał parytetu złota w pieniądzu). Dlaczego?
Bo średni roczny przyrost masy fizycznego złota na świecie (wydobycie)wynosi dziś nieco ponad 1%/rok.
Co najmniej od czasów Irvinga Fisher'a, a już na pewno od czasów rozważań Kuznietsa nt. PKB wiemy, że teoretycznie możliwy jest stan 0% inflacji (ani deflacja ani inflacja), gdyby wzrost podaży pieniądza w danym momencie był bliski bieżącemu wzrostowi PKB (niestety PKB liczymy z opóźnieniem)+ korekta na zmiany demograficzne (przyrost ilości obywateli).
Ponieważ średni wieloletni przyrost PKB w większości krajów przekracza ów +1%/rok, podaż złotego pieniądza "nie nadąży" za potrzebami.
Deflacja sama w sobie nie jest problemem. W większości przypadków może być korzystna - przykładem boom komputerowy z lat 80-tych: ceny komputerów spadały, maszyny były coraz doskonalsze a producenci i tak zarabiali.
Deflacja jest problemem tylko w jednym przypadku: gdy pojawia się wtedy, gdy w Systemie jest nadmierne zadłużenie. Niestety teraz własnie mamy ten przypadek.
W takim momencie może pojawić się tzw. spirala deflacyjna: wskutek deflacji spadają ceny towarów(rośnie wartość pieniądza względem towaru), więc producenci opuszczają ceny (i marże) co skutkuje w końcu stagnacją płac, zwolnieniami pracowników i ograniczeniem czasu pracy. Pracownicy, widząc rosnące bezrobocie i spadający dochód rezygnują z części zakupów, co znowu przyczynia się do dalszego spadku cen towarów i sytuacja wraca do punktu wyjścia. Tworzy się zaklęte koło.
Dodatkowo mocno zadłużeni producenci i konsumenci(a jest ich wielu przy dużym długu w Systemie) mają problem z płatnościami i bieżącą obsługą zadłużenia (spada ich dochód) i bankrutują, co dalej obniża zagregowany popyt i przyspiesza spadek cen itd. itp.
Gdy spirala deflacyjna rusza na całego, gotówka staje się królem, a towar niczym. Wszyscy widzą spadek cen, więc odkładają zakupy na później, gdy będzie jeszcze taniej (oczywiście jeść trzeba, więc to nie o żywność chodzi, ale i ta tanieje, bo producenci w warunkach silnej konkurencji także i tu obniżają ceny), a gotówkę gromadzą w bezpiecznych lokatach. W efekcie dobre banki cierpią na nadpłynność, a złe bankrutują, przyspieszając spiralę w dół.
Aby zatrzymać tę spiralę trzeba użyć "bomby atomowej", przerywającej wiarę ludzi w deflację i powodującej, że wrócą do inflacyjnych "przyzwyczajeń".
Roosevelt zatrzymał spiralę deflacyjną takim właśnie "atomowym uderzeniem" - zdewaluował USD względem uncji złota (obniżył parytet z 20 USD/oz do 35 USD/oz)i jednocześnie skonfiskował złoto prywatnym obywatelom i zabronił jego posiadania(ale dał im czas na ucieczkę ze złota). Uciekający zaczęli masowo na szybko kupować towary za nagromadzone oszczędności (ale też i np. akcje na NYSE)i to odwróciło przekonanie o nieuchronności spadków cen, dając impuls inflacyjny, który zakończył najgorszy etap kryzysu lat 30-tych.
Wprowadzenie parytetu złota
obecnie - to prośba o spiralę deflacyjną. Najpierw trzeba zmniejszyć ilość łącznego długu w Systemie. Wtedy Deflacja nie będzie już tak groźna.
"Kupuj akcje, ilekroć zobaczysz na wykresie Wiewiórkę, siedzącą na ramieniu Clowna. To się nazywa Analiza Techniczna" - Dilbert (Scott Adams) :-)