Pewnie to moja wina, że tkwię w tym pieprzonym łindołsie w którym coraz mniej rzeczy działa, ale jak od godziny staram się napisać Antyteresie odpowiedź w miarę rozsądną i po naciśnięciu "enter" widzę "forbidden" to jestem bliski obłędu.
Godzina pisania w dupie - a miało być tak pięknie.
Edit: jutro znów muszę na chwilę wyjechać i nie wiem kiedy znów zdołam wrócić do tych "złotych myśli", dlatego nie gniewaj się Anty, że nie odpowiadam na "wątku "kiedy szczyt hossy"