Wklejam tutaj artykuł dotyczący rozwoju Netii od samego jej początku. Wiem, że na giełdzie ocenia się przyszłość, ale być może znając historię spółki, lepiej zrozumie się jej rozwój i strategię, a tym samym lepiej przewidzi kierunki rozwoju.
Dzieje Netii odzwierciedlają ewolucję rynku telekomunikacyjnego z jego wzlotami i potknięciami. Firma pokazała, jak wykorzystywać umiejętnie szanse, które niesie liberalizacja. Nawet strategiczne porażki z przeszłości obecnie procentują.Tylko w latach 2006-08 prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej nałożył 26 kar finansowych na tzw. zasiedziałego operatora. Tym eufemizmem, już przyjętym w języku urzędowym Unii Europejskiej, określa się monopolistę na rynku krajowym. W Polsce była nim i jest Telekomunikacja Polska.
Nakładane kary są miarą problemów, z jakimi nadal borykają się alternatywni operatorzy, szczególnie dzisiaj, gdy działa UKE i są ustawy chroniące przed sytuacją monopolistyczną.
Trzeba więc było mieć dużo odwagi i wyobraźni, aby w 1990 roku zaczynać od zera biznes telekomunikacyjny.
RaczkowanieWolna gospodarka ujawniła wiele barier rozwoju. Do jednej z największych należała fatalna infrastruktura. Do Polski przyjeżdżali inwestorzy zagraniczni i często rezygnowali z jednego powodu. Nie mogli się dodzwonić do swoich central, na połączenia czekali kilka godzin. Nawet w urzędach gmin należało zamawiać rozmowy, a specjalne telefonistki ustalały "listę priorytetów" łączenia z wojewodą lub Warszawą.
Tymczasem na rynku telekomunikacyjnym dominowało państwowe przedsiębiorstwo Polska Poczta, Telegraf i Telefon, które od lat trwało w letargu technicznym i finansowym. Już w 1989 r. rząd szukał możliwości zmiany sytuacji. Sprawy poszły w dwóch kierunkach. Z początkiem 1991 r. podzielono państwowego molocha na dwa monopole - pocztowy i łączności telefonicznej.
Z drugiej strony nowa ustawa o łączności dopuściła do udziału w rynku nowe firmy, ograniczając co prawda ich działanie do połączeń lokalnych w jednej strefie numeracyjnej, ale i tak oznaczało to początek rewolucji.
Okazję tę chwycił Andrzej Radzimiński, adiunkt w Instytucie Łączności, doradca w Ministerstwie Łączności. Skrzyknął kilkanaście osób, sam wziął urlop bezpłatny i założył spółkę RP Telekom.
- Pracowaliśmy społecznie, za przyszłe w niej udziały - wspomina. - W ciągu kilku miesięcy pozyskaliśmy 150 udziałowców.
Ich praca skupiała się na pozyskaniu kapitału oraz licencji. Pomocne w uzyskiwaniu licencji okazały się samorządy gmin i miast. A pieniądze były dostępne, tylko trzeba było przekonać np. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju lub Międzynarodową Korporację Finansową, żeby udzieliły kredytów firmie w powijakach. Sprawy poszły łatwiej, gdy RP Telekom uzyskała w 1991 r., jako pierwsza w kraju, koncesję lokalną na operowanie w ówczesnym województwie pilskim. Trzy lata później spółka zbudowała w Świdniku pierwszą niezależną sieć telekomunikacyjną w Polsce, wkrótce do 17 wzrosła liczba spółek z samorządami. Chętnie inwestowały, bo samo pojawienie się konkurenta w Pile sprawiło, że TP zaczął na gwałt rozbudowywać linie telefoniczne.
- Znów zaczęliśmy szukać pieniędzy, ruszyliśmy więc, wyposażeni w prospekt, "kolędować" po świecie - śmieje się Radzimiński.
Efekt przerósł oczekiwania. Shamrock Foundation rodziny Disneyów zainwestował 40 mln dolarów, niemal "na piękne oczy". Gotowi byli ryzykować, bo, ich zdaniem, udziałowcy Telekom ryzykowali relatywnie więcej. Potem poszło łatwo, przyciągnęli bank inwestycyjny Goldman Sachs, Dankner Investments i prestiżowe fundusze. W ciągu pięciu lat od powstania nowi udziałowcy zainwestowali w spółkę łącznie ponad miliard dolarów. Gros poszło na budowę własnej sieci szkieletowej.
Pojawili się też inwestorzy branżowi, jak Sprint z USA i Telia ze Szwecji - zostali dopuszczeni do udziału w spółkach-córkach.
RestrukturyzacjaAle spółka - która dla celów handlowych zmieniła w 1995 r. nazwę na Netia Holding SA (po roku 2000 na Netia SA) - posiadała dopiero pięć tysięcy klientów. Kropla w morzu monopolu. Andrzej Radzimiński po sześciu latach prezesowania uznał, że musi go zmienić osoba o kompetencjach odpowiadających nowym czasom. Sam objął funkcję prezesa rady nadzorczej.
Jako główne źródła finansowania zostały przyjęte publiczne rynki finansowe - notowane na giełdzie obligacje (800 mln dol.) oraz IPO na amerykańskiej giełdzie NASDAQ (120 mln dol.). Rozbudowano za nie sieć, spółka wprowadziła nowoczesne usługi, stała się operatorem międzystrefowym.
Jako pierwsza w kraju wdrożyła w 1998 r. cyfrową sieć z integracją usług (ISDN), która zapewnia szybkie przesyłanie głosu, danych i obrazu. Liczba abonentów przekroczyła 100 tys. Rok później spółka otrzymała koncesje na świadczenie usług dostępu do internetu.
Wydawało się, że Netia ma świetlaną przyszłość.
Między rokiem 1998 a 2001 potroiła liczbę klientów. Potroiła też inwestycje, lecz - jak mówi jeden z analityków - przegoniła własne światła mijania. Zapędziła się w tempie inwestycji i wpadła w kryzys finansowy.
Wynikał on z olbrzymich, jak na jej możliwości, poniesionych nakładów, które nie zostały zrekompensowane przychodami.
- W nierównej potyczce z monopolistą Netia nie wytrzymała tempa inwestowania - ocenia jej obecny prezes Mirosław Godlewski - Dopiero dzisiaj możemy patrzeć na te zasoby, jak na wielkie dobrodziejstwo dla spółki.
Problem był podwójnie poważny, ocenia Michał Marczak, analityk Domu Inwestycyjnego BRE Banku. Spółka rozwijała się dynamicznie, w 2000 roku weszła na warszawską giełdę. Netię uznano za jeden z blue chipów. Aż tu nagle się okazało, że Netia ma słabe podstawy finansowe i długi.
Pojawiające się opinie, że to nie tyle zadyszka, co poważna choroba, nadszarpnęły reputację firmy w oczach inwestorów. Andrzej Radzimiński uważa, że zagrożenie bytu spółki wynikało z dopuszczenia do udziału inwestorów branżowych.
- Szczególnie destrukcyjna polityka Telii jako udziałowca spowodowała konieczność dokonania w 2001 roku bezprecedensowej konwersji obligacji wartości 800 mln dolarów na akcje - podkreśla.
Głęboką reorganizację, zakładającą wzmocnienie podstaw finansowych i równoważenie strony przychodowej z nakładami inwestycyjnymi, podjął dopiero we wrześniu 2002 r. prezes Wojciech Mądalski Doprowadził do stabilizacji przychodów na poziomie ok. 800 mln zł.
Liberalizacja i regulacjaÓwczesny zarząd może nie popełnił błędu, koncentrując się na klientach biznesowych.
Ale z czasem zmieniała się sytuacja w otoczeniu.
- Inne możliwości działania operatorów były w warunkach pełnego monopolu TP SA, inne, gdy zaczął działać regulator rynku.
Należało więc wybrać właściwą strategię - komentuje Paweł Puchalski z Domu Maklerskiego BZ WBK.
Podobnie ocenia sytuację Michał Marczak.
- Najistotniejsze, co pomogło w rozwoju Netii, to były decyzje UKE o liberalizacji rynku telekomunikacyjnego. Bez tego ta spółka nie odnalazłaby się w biznesie.
W starych krajach unijnych dyrektywy w tej sprawie zostały wdrożone na przełomie dekady. Zwiększyły liczbę użytkowników, zmieniły strukturę operatorów i doprowadziły do obniżki stawek za rozmowy i dostępu do internetu. W Polsce za liberalizację tego rynku zabrano się dopiero dwa lata po wstąpieniu do UE. Dominujący operator zobowiązany jest udostępnić odpłatnie elementy swojej infrastruktury operatorom alternatywnym. Z dwóch technologii takiego dostępu, tj. BSA (sprzedaż usług szerokopasmowych) oraz LLU (internet jest dostarczany przez operatora alternatywnego przy wykorzystaniu linii łączących centralę TP z abonentem), dużo popularniejsza jest pierwsza. Uruchomiono ją pod koniec 2006 roku, podczas gdy LLU - w 2008 r.
Netia korzysta dziś z obu technologii.
Lecz nim to nastąpiło, podobnie jak w innych przełomowych momentach, kiedy wymagane są nowe kompetencje kluczowych menedżerów, rada nadzorcza 13 września 2006 roku zmieniła prezesa zarządu.
Prezes Mirosław Godlewski mówi, że ujęte w planie wieloletnim cele dla Netii dużo trudniej definiować według tego, czego spółka nie będzie robić, niż co zamierza.
- Ale o atrakcyjności strategii decyduje przede wszystkim możliwość jej realizacji - podkreśla.
Zarząd ocenia, że segmentem o największym potencjale rozwoju będzie rynek klientów indywidualnych. Tu przecież hamowano konkurencję. Dlatego Polska jest na samym dole statystyk unijnych pod względem dostępu i penetracji internetu. Dziś nie widać już powodów, dla których Polacy nie mieliby osiągnąć w ciągu 3-4 lat wskaźników krajów zachodniej Europy (70 proc. gospodarstw domowych). To działalność Netii i innych operatorów konkurencyjnych do TP sprawiła, że średni koszt miesięcznego dostępu do internetu oscyluje między 50 a 60 złotymi, czyli wynosi 3-4 razy mniej niż przed laty.
- Nasza strategia podąża za zmianami regulacyjnymi i dobrze je wykorzystuje - mówi prezes Godlewski. - Ale nadal będziemy obsługiwać też klientów korporacyjnych, w tym małych i średnich przedsiębiorstw, zwiększając atrakcyjność rozwiązań.
Pod koniec ub. roku Netia poszerzyła dla nich potfolio usług, m.in. o... telefonię komórkową. Na razie tylko dla klientów korporacyjnych (w tym roku również dla małych i średnich firm). Nie oferuje jej klientom indywidualnym, ponieważ kampania promocji marki byłaby zbyt kosztowna na zatłoczonym rynku komórek. W dodatku wiązałoby się to z rozproszeniem środków.
- Koncentracja środków, co było jednym z naszych wyborów, przynosi sukces - przekonuje Godlewski i wylicza. Netia uzyskała już 9-procentowy udział w rynku usług internetowych, startując z poziomu 1,5 proc.dwa lata temu. Prawie 10 razy powiększyła bazę klientów usługi szerokopasmowego dostępu do internetu. Jest drugim, po TP, dostawcą usług internetowych. W segmencie usług regulowanych, na sieci TP, ma 89 proc. udziału w rynku. Przejęła ponad 20 sieci ethernetowych (tzw. osiedlowych) i dwóch dużych operatorów - Tele2 i Air Bites Polska. Kolejny niezależny operator jest trzykrotnie mniejszy od Netii.
KonsolidacjaUbiegłoroczne decyzje zarządu Netii pozytywnie oceniają eksperci.
Jerzy Kalinowski, partner, szef grupy doradczej w sektorze nowych technologii, telekomunikacji i mediów z KPMG, podkreśla, że kierownictwo spółki podjęło dwie decyzje o strategicznym znaczeniu dla jej rozwoju. W styczniu 2008 r. sprzedało pakiet 23,4 proc. akcji w P4, dynamicznie rozwijającym się operatorze komórkowym.
Następnie Netia przejęła Tele2, jednego ze swoich największych konkurentów na rynku usług głosowych, a przede wszystkim dostępu do internetu, stając się w ten sposób zdecydowanie największym operatorem alternatywnym w Polsce.
- Z perspektywy czasu, obie decyzje wydają się być trafne - mówi Kalinowski.
- Sprzedając udziały w P4, Netia uniknęła zaciągania zobowiązań na finansowanie rozwoju tego operatora komórkowego, pozyskując też 130 mln euro. Z kolei przejęcie Tele2 to dobry ruch w kierunku konsolidacji sektora usług stacjonarnych, za relatywnie mniejszą kwotę, bo kosztem 120 mln zł.
A telekomunikacja to dziedzina gospodarki, w której obowiązuje zarówno ekonomia skali, jak i zakresu i im większa jest baza klientów, tym efektywniej może działać operator.
Paweł Puchalski też podkreśla zdrową sytuację finansową Netii, co daje swobodę wyboru celów i możliwość polowania na okazje rynkowe. Jednak raczej nie akwizycji, ponieważ niektóre spółki tego nie chcą, inne z kolei na fali przecen nadal nie mogą się pogodzić z tym, że rynek wycenia je tak nisko.
- Istotne jest też to, że w drugiej połowie roku, a z pewnością w 2010 r., Netia będzie dynamicznie zwiększać przychody i EBITDA dzięki większym wpływom z obsługi klientów indywidualnych, co sugeruje trafność strategii - mówi Paweł Puchalski.
Prognozy krótkoterminowe dla Netii są więc dobre i przejrzyste. Wkrótce zacznie korzystać z kolejnego kroku na drodze liberalizacji rynku, po planowanym tzw.podziale funkcjonalnym TP. Jednak sektor telekomunikacyjny przeżywa zmiany, postępuje konsolidacja na skalę europejską.
Kolejny raz może się zmienić struktura akcjonariatu Netii. Bez względu na to, już zapisała się w annałach jako spółka, która zmusiła monopolistę do liczenia się z klientami.
Źródło:
http://www.wnp.pl
Powoli do celu