Daje do myślenia.
Wzrost zysków firm o 900% od dołka a jednocześnie świadomość że tylko raz w histori do tej pory został odnotowany podobny poziom - na szczycie poprzedniej bańki kredytowej.
Takie zjawiska nie wydają sie naturalne.
Jednocześnie na tym wątku juz pojawiały się dyskusje, jak to będzie fajnie gdy kapucha którą zgromadziły korporacje trafi na giełdy i częściowo zasili inwestycje firm. Wielu sie tym podniecało, a ja myślę że ta kasa trafi w postaci ogromnych premi do kieszeni kadr zarządzających jako nagroda za wspaniały wynik osiągnięty w 2010 roku.
I taki może być początek końca obecnej hossy.
Po co kosztem swoich premi mieli by te pieniądze przeznaczać na inne cele skoro Benek i tak sypie dolarami. Po za tym menadżerowie pewnie idealnie zdają sobie sprawę z kruchości wykazywanych zysków.
Zastanawialiśmy się tu również kiedyś jaka będzie kolejna bańka? Podejrzenia padały na inwestycje w rynki zielonej energi, tymczasem z tego co widać obecna nie bańka a wręcz bania może dotyczyć szerszego rynku gdyż za poprzednią - kredytową stały banki, a za obecną stoi bezpośrednio FED którego niestygnące drukarki zasilają "wszystko".
Toż rosną surowce, giełdy, a nawet złoto które wcześniej bywało skorelowane odwrotnie jako bezpieczna przystań dla uciekającego z ryzykownych rynków kapitałów. Paradoksalnie utrzymuje się przy tym niska rentowność amerykańskich obligacji.
Wątek jak najbardziej aktualny.
Niestety.