Mamy więc obecnie nadwyżkę mieszkań (być może juz strukturalną),
potężny kryzys gospodarczy oraz skokowy i trwały spadek dostępności
kredytów - to wszystko spowoduje ostre spadki cen w najbliższym
czasie.
Natomiast fatalna demografia, będzie przysłowiowym gwoździem do
trumny dla rynku nieruchomości, który spowoduje, że potężna
dekoniunktura na rynku nieruchomości będzie trwała co najmniej 10-
15 lat.
Fakty:
1. Przyrost naturalny oscyluje blisko zera. Liczba ludności w
Polsce spadała nieustannie przez 10 lat od 1997 do 2007roku!
www.stat.gov.pl/gus/5840_3906_...2. Około 1-2mln Polaków wyemigrowała, jakaś część na stałe
3. Idzie potężny niż demograficzny. Roczniki '90 oraz ‘00 są
przeciętnie o połowę mniej liczne niż te z lat '75-'85. Opracowana
przez GUS prognoza ludności Polski na lata 2008 – 2035 mówi o
szybkim spadku ludności. Data badania: lipiec 2008. Poniżej cytat i
link:
„Wyniki najnowszej długookresowej prognozy ludności Polski na lata
2008-2035 wskazują, że w perspektywie najbliższych 28 lat, tzw.
horyzontu prognozy, liczba ludności Polski będzie systematycznie
zmniejszać się, przy czym tempo tego spadku będzie coraz wyższe
wraz z upływem czasu (p. tabl.1.). Przewiduje się, że w 2010 roku
ludność Polski osiągnie prawie 38092 tys. osób, w 2020 – ok. 37830
tys., zaś w 2035 roku – ok. 35993 tys. - przy założeniu scenariusza
prognozy określanego jako najbardziej realistyczny.”
www.stat.gov.pl/gus/5840_4559_...Ja wiem, że obecnie rodzi się więcej dzieci. Jest to oczywiste,
ponieważ teraz rodzi wyż demograficzny z lat ’75-’85. Dla części
tych kobiet powoli zbliża się ostatni dzwonek na macierzyństwo
(wiek 35lat+) odkładane do tej pory na rozkręcanie kariery
zawodowej, stąd też teraz wiele kobiet nadrabia zaległości.
Tak więc rzeczywiście jest więcej dzieci w liczbach bezwzględnych,
ale w relacji do liczby kobiet w wieku rozrodczym to nadal jest
dramatycznie mało – większość ludzi posiada 1-2 dzieci, troje
dzieci to obecnie prawdziwa rzadkość. Wskaźnik dzietności jest
wręcz katastrofalny. Poniżej cytat z opracowania na podstawie
danych GUS (wg stanu na koniec 2008rok !):
„Pomimo rosnącej liczby urodzeń - w dalszym ciągu poziom
reprodukcji nie gwarantuje prostej zastępowalności pokoleń, nadal
utrzymuje się obserwowany od 1989 r. okres depresji urodzeniowej. W
2007 r. współczynnik dzietności wynosił 1,31, co oznacza wzrost (o
0,09 pkt) w stosunku do odnotowanego w 2003 r., w którym wskaźnik
ten był najniższy od ponad 50 lat.”
www.egospodarka.pl/tematy/wspo...Pamiętajmy też o jednym – gdy te dzieci (których niby teraz tak
dużo się rodzi) będą dorastać i myśleć o własnym mieszkaniu, to w
tym samym czasie umierać będzie powojenny wyż (tzw baby boomeres) a
mieszkania mają to do siebie, że do grobu się ich nie zabiera.
Przedsmak tego, co się będzie działo za parę lat na rynku
nieruchomości w związku z nadejściem niżu demograficznego można już
odczuć na wyższych uczelniach. Blady strach padł zwłaszcza na
prywatne szkoły wyższe. Na studia idą już bowiem roczniki z
początku lat ’90 i już widać, że uczelniom po prostu brakuje
studentów! Teraz jeszcze te biznesy jakoś przędą, bo starsze
roczniki zapewniają dopływ kasy, ale im dalej rocznikiem w lata ’90
tym gorzej i za parę lat masa prywatnych wyższych uczelni
zbankrutuje.
W związku z niżem demograficznym pierwszy padnie rynek wynajmu
mieszkań, bo niby kto będzie wynajmował te mieszkania, skoro
najlepsza klientela (i jakże ulubiona przez naganiaczy-piewców
opłacalności wynajmu) w postaci studentów będzie się szybko kurczyć
z roku na rok.
Żeby zrozumieć skalę zjawiska, podaję poniżej kilka danych o
liczbie urodzin:
rok 1980 – 701tys
rok 1990 – 552 tys
rok 1995 – 436 tys
rok 2000 – 380 tys
rok 2005 – 366 tys
rok 2007 – 390tys