Hardex to jedna ze spółek, których nie należy analizować zbyt wcześnie. Debiutów w ogóle nie powinno się fundamentalnie rozpatrywać, albo odjąć im 30% z wyceny na dobry początek. Mamy tutaj książkowy przykład nadmuchania spółki przed wejściem i późniejszego stopniowego sflaczenia.
Wskaźniki są aktualnie w kratkę:
www.stockwatch.pl/gpw/hardex,w...A wynika to z utraty rentowności. Spółka nie jest mała: w 2008 r. zrobiła 111 mln zł przychodów i 8 mln zł zysku netto, rok później 102 mln zł i 1,2 mln zł zysku netto. Ale od trzech kwartałów traci.
Rentowność operacyjna spadła prawie do zera, za IV 2009 r. i I kwartał 2010 r. była nawet ujemna. Stratę netto udaje się trzymać na poziomie minus stu kilkudziesięciu milionów złotych. Kroczący wynik jest ciągle mikrododatni, ale przy tym trendzie za chwilę stanie się mikroujemny i wszelkie wyceny dochodowe znikną.
Wynik zawiera sporą rezerwę na podatek dochodowy, ponad 4 mln złotych, z której zaczyna odwracać odpisy. Tutaj nie ma dowolności, trzeba trzymać się przepisów podatkowych.
W giełdowej historii spółki dwa razy została wypłacona dywidenda, łącznie 12 mln zł. Pochodziła ona ze zdrowych zysków wypracowanych przez spółkę. Cały czas zarządza ona dość równomiernie kapitałem obrotowym, jeśli zwiększają się należności to również rosną zobowiązania. Okazjonalnie daje się z tego odzyskać większą gotówkę, tak jak w I kwartale, kiedy też nieco zmniejszyły się zapasy. Dzięki tej polityce, mimo braku zysku operacyjnego, spółka uzyskuje najwyższy rating stabilności AAA.
Od odstatniej wypłaty jej wartość księgowa jednak nie wzrosła, tylko odrobinę zmalała, nie urósł też istotnie poziom gotówki. W kasie jest 6,8 mln zł i to na pewno wystarczyłoby na kolejną dywidendę, ale byłbym ostrożny. Spółka potrzebuje gotówki jako zderzaka na ewentualny przedłużający się kryzys, dalszy wzrost cen materiałów i energii, których zużywa bardzo dużo, albo z drugiej strony na zainwestowanie w obrót, gdyby popyt miał wzrosnąć. Póki co sprzedaż pomalutku się cofa, a koszty rosną, więc trendy są niekorzystne.
Niestety, wszystkiego co ważne o spółce i branży, trzeba się dowiadywać spoza raportu. Jest on na poziomie małej spółki z o.o., w której się nie zarządza tylko kieruje, a księgowa to takie coś z demobilu co zawraca głowę i coś wydziwia. Zwracam na to uwagę pani członek zarządu od finansów - wiedzę ze szkoleń controllingowych trzeba wdrażać. Poza tym było nie było, spółka jest pod okiem BBI i powinna być lepiej zarządzana. Sto milionów złotych rocznie z jednej branży to już coś, nie wyciskać z tego zysków to naprawdę wstyd.
Powyższa treść przez 30 dni była zarezerwowana tylko dla osób posiadających abonament.