0 Dołączył: 2009-02-21 Wpisów: 5 068
Wysłane:
5 lipca 2009 12:22:56
Chyba się nie do końca rozumiemy. Koszt budowy1m2 wacha się pomiędzy 2000 a 4000zł. Taki rozstrzał cenowy wynika z różnej wartości gruntów w zależności od lokalizacji, oraz kosztów towarzyszącej infrastruktury – szczególnie w przypadku budynków wielorodzinnych. Uważam, że każda cena powyżej tej wartości, to efekt spekulacji. Owszem "rodzina na swoim" jest jednym z tych czynników który winduje ceny. Zgadzam się, że ceny nieruchomości w Warszawie to wariactwo i że chciwi deweloperzy łapią się różnych sztuczek by te ceny utrzymać. Niestety to jednak popyt w danym miejscu powoduje że takie ceny się utrzymują i to właśnie on a raczej jego spadek może te ceny zweryfikować w przyszłości w dół. Nie wszędzie jednak sytuacja wygląda podobnie. W wielu miastach, w tej chwili można kupić mieszkanie lub dom w uczciwej cenie. To miałem na myśli pisząc o okazjach, i zapewniam nie chodzi tu o lakalizacje w jakichś pipidówach. Zastanawiające jest pytanie, dlaczego są miejsca gdzie ceny spadły i wyglądają rozsądnie, przy jednoczesnym funkcjonowaniu takich cen jak np w Warszawie.Odpowiedz jest tylko jedna. To nie sprzedający wpływają na taki stan rzeczy – bo ci wiadomo chcą zawsze sprzedać z jak największym zyskiem, tylko popyt kreowany przez kupujących którzy tyle właśnie płaca. Tylko realny spadek popytu może wpłynąć na spadek cen. Jeżeli w dużych miastach utrzymują się wysokie ceny mieszkań, bo istnieje grupa osób, która jest zmuszona je wynajmować jak np studencji, czy dobrze zarabiający pracownicy lokalnych firm, taka sytuacja będzie się utrzymywała bez względu na tendencje.
Nie zgdzam się ze stwierdzeniem, że w temacie "nie ma żadnych zaleglości" oraz że popyt jest wydumaną bzdurą wymyśloną przez deweloperów. Dążenie do poprawy warunków bytowych jest zjawiskiem naturalnym i wcale nie trzeba mieszkać pod mostem by w tym kierunku zmierzać. @ Vandee Popytu nie kreują chętni z gotówką, tylko chętni ze zdolnością kredytową.
Jak to łatwo zostać naganiaczem, czasami wystarczy wyrazić swoją nieco inną opinie.
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
5 lipca 2009 13:26:28
buldi napisał(a):Chyba się nie do końca rozumiemy. Nie zgdzam się ze stwierdzeniem, że w temacie "nie ma żadnych zaleglości" oraz że popyt jest wydumaną bzdurą wymyśloną przez deweloperów. Dążenie do poprawy warunków bytowych jest zjawiskiem naturalnym i wcale nie trzeba mieszkać pod mostem by w tym kierunku zmierzać. @ Vandee Popytu nie kreują chętni z gotówką, tylko chętni ze zdolnością kredytową.
Jak to łatwo zostać naganiaczem, czasami wystarczy wyrazić swoją nieco inną opinie. Dążenie do poprawy bytu przy braku pieniędzy to tylko marzenia nie podnoszące popytu ani o procent. Popyt kreują chętni z gotówką z tym, że gotówka pochodzi od banku. Podobnie jest z rynkiem motoryzacyjnym. Ludzie ładują się w kredyt na 6 lat by za samochód warty 50tys zapłacić w sumie 100tys w myśl zasady: 'Nie stać mnie więc zapłacę drożej'. Po 6 latach ten samochód jest wart 20tys. Świetny interes - 80tys w plecy w 6 lat :D. Ale przecież trzeba dotrzymać kroku sąsiadom i znajomym - jak to mówią w USA 'to keep up with the Joneses'. Skończyły się nagle kredyty to i rynek zamarł. Koszt budowy mkw mieszkania też szybko stanieje - ziemia już leci w dół, po jesieni przyjdzie fala bezrobocia i budowlańcom zmięknie rura. Materiały budowlane od dawna tanieją a składy budowlane i szeroko rozumiane hurtownie budowlane z utęsknieniem wyglądają klientów (mam dobry, zawodowy wgląd w tę branżę i widzę co się dzieje).
|
|
297 Dołączył: 2008-11-23 Wpisów: 7 675
Wysłane:
5 lipca 2009 14:30:59
z tym że mieszkanie można wynająć, i spłacać kredyt z wynajmu. Rzekłbym mieszkanie gratis
|
|
|
|
0 Dołączył: 2009-01-20 Wpisów: 222
Wysłane:
5 lipca 2009 18:35:31
Vox napisał(a):z tym że mieszkanie można wynająć, i spłacać kredyt z wynajmu. Rzekłbym mieszkanie gratis Pod warunkiem że znajdziesz chętnego. Ceny najmu również spadają, rzeka studentów powoli wysycha. Anale i dewelopy w zeszłym roku piali jak to ludzie będą niby płacić bajońskie sumy za wynajem bo ich nie będzie stać (lub go nie dostaną) na kredyt. PS Nikt Ci nie zapłaci za wynajem tyle byś pokrył z tego cały kredyt.
Edytowany: 5 lipca 2009 18:36
|
|
0 Dołączył: 2009-05-30 Wpisów: 30
Wysłane:
5 lipca 2009 20:43:40
nocnygracz napisał(a):Ale za np. 20 lat nie ma takiej siły, która mogłaby sprawić, że metr kwadratowy mieszkania będzie REALNIE więcej wart niż obecnie.
Jest taka siła. Nazywa się erozja. Jak się wielka płyta zacznie sypać i najpierw spadnie standard milionów mieszkań, a potem może i one same "znikną".
Edytowany: 5 lipca 2009 20:43
|
|
0 Dołączył: 2009-02-02 Wpisów: 2 104
Wysłane:
5 lipca 2009 20:46:21
Jeśli wielka płyta okaże się bardzo nieatrakcyjna, będzie bardzo tania. Będzie ją kupował inny typ klienta niż mieszkania nowe i w atrakcyjnych lokalizacjach.
Na masową i nagłą śmierć wielkiej płyty bym nie liczył. Chyba, że inne mieszkania okażą się tak tanie, że nie będzie większego sensu jej konserwować.
A lokalizacja sprawia, że być może niektóre wielkie płyty za kilkadziesiąt lat będą droższe niż obecnie budowane mieszkania w odległych dzielnicach, które też się przecież zestarzeją.
Generalnie uważam, że mieszkania to dobro podstawowe i stan w którym są one dostępne tylko dla (powiedzmy) 5-10 procent społeczeństwa jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Społeczeństwo w którym taki układ trwałby zbyt długo samo sobie strzeliłoby w stopę. Potrzebujemy nie tylko inwestorów giełdowych, ale też piekarzy i pielęgniarek, którzy muszą mieć gdzie mieszkać. Nie muszą mieć samochodu, ale muszą mieszkać. Nie stać ich na to? To nie będą mieć dzieci. Ewentualnie pozwolą sobie na jedno. Co innego im zostanie? Miną kolejne lata, ludzi ubędzie, a pustostany wciąż będą w cenie dwóch średnich krajowych za metr? Bo właściciele się zawezmą, że wolą dokładać na ich utrzymanie, ale nie oddadzą taniej:) ? I kto na tym wygra?
Jednym z wielu czynników, który wpływa na ujemny przyrost naturalny w obecnej Polsce jest fakt, że młodych nie stać na zapewnienie sobie i swoim potencjalnym dzieciom "odpowiedniego" metrażu (a w dzisiejszych czasach poprzeczka jest wyraźnie wyżej niż parędziesiąt lat temu). Nie stać nie w sensie zagryzienia zębów i postawienia się na siłę. W dominującej części ludzie nie są skłonni znacząco obniżać poziomu życia tak swojego jak i swoich pozostałych dzieci (pozostałego dziecka) po to aby mieć tych dzieci więcej. Albo będzie ich stać na "godziwe" warunki mieszkaniowe (przy czym "godziwość" jest tu rzeczą subiektywną) albo nie będą zbyt skłonni do prostej zastępowalności pokoleń. Zarobki ludziom wzrosną dużo bardziej niż ceny mieszkań albo ceny tych ostatnich spadną. Tak czy owak w wieloletniej perspektywie wartość realna metra kwadratowego własnego kąta będzie niższa niż obecnie.
Dla osób, które były przekonane, że ich M-3 to świetna inwestycja widzę jeszcze taką nadzieję, że za x lat system emerytalny okaże się kompletną klapą i dzieci zaczną być traktowane - jak to drzewiej bywało - jako najlepsze zabezpieczenie własnej starości. Wtedy znów moglibyśmy zacząć mieszkać w 8 osób na dwóch pokojach, a wartość mieszkań zapewne by wzrosła.
Edytowany: 5 lipca 2009 21:36
|
|
0 Dołączył: 2008-07-27 Wpisów: 2 112
Wysłane:
5 lipca 2009 21:07:25
Popadamy w skrajności.Rok ,dwa lata temu na branżę patrzono przez różowe okulary. Ceny są wciąż za wysokie,to prawda.Za bardzo je wyśrubowano,ale takie były tendencje,to przyszlo do nas z Zachodu.Za kilka lat biznes powróci do równowagi.Problem populacji pewnie ureguluje się sam.Niedobór dusz zrekompensuje tania migracja,tak jest w Hiszpanii,tak było w bogatych krajach Zachodu. W długim terminie na nieruchomościach jeszcze nikt nie stracił. Co do samego wątku,nie stracił na aktualności,oj nie stracił. "Fortuna favet fortibus"
Edytowany: 5 lipca 2009 21:08
|
|
0 Dołączył: 2009-02-02 Wpisów: 2 104
Wysłane:
5 lipca 2009 21:37:24
vandee napisał(a):Vox napisał(a):z tym że mieszkanie można wynająć, i spłacać kredyt z wynajmu. Rzekłbym mieszkanie gratis Pod warunkiem że znajdziesz chętnego. Ceny najmu również spadają, rzeka studentów powoli wysycha. Anale i dewelopy w zeszłym roku piali jak to ludzie będą niby płacić bajońskie sumy za wynajem bo ich nie będzie stać (lub go nie dostaną) na kredyt. PS Nikt Ci nie zapłaci za wynajem tyle byś pokrył z tego cały kredyt. A za 30 lat jak kredyt spłacisz, może się okazać, że twój apartament jest warty duuużo mniej. Może akurat tyle, co pieniądze które dopłacałeś do kredytu plus utracone z nich odsetki. Wynajem będzie z czasem coraz trudniejszy i coraz tańszy (z tych samych względów, dla których ceny mieszkań spadną). Lokatorów trzeba pilnować (a to czas plus nerwy), a mieszkanie co jakiś czas przydałoby się odnowić. Czasy się zmieniają, modne lokalizacje się zmieniają, wielkość najchętniej kupowanych mieszkań się zmienia. Nie sądzę, aby na widok dzisiejszych "apartamentów" młodym ludziom za 30 lat pożądliwie świeciły się oczy.
|
|
0 Dołączył: 2009-02-02 Wpisów: 2 104
Wysłane:
5 lipca 2009 22:01:56
szooler napisał(a): W długim terminie na nieruchomościach jeszcze nikt nie stracił.
W jak długim terminie? Mylisz się tu bardzo. Czymże takim są nieruchomości? Nic nie produkują, nie rosną, a - choć powoli - niszczeją. Nie będą przywoływał wyświechtanych argumentów o bańkach, o Japonii itd. Posłużę się przykładem historycznym, który może komuś wydawać się absurdalny (ostrzegam), ale na pewnym poziomie przypowieść będzie do naszej dyskusji pasowała. Właśnie wymyśliłem, mam (częściowo z Bolesławem Prusem) prawa autorskie :) W zamierzchłych czasach szlachta posiadała właściwie całą ziemię i ogromną większość nieruchomości. Jej siła ekonomiczna była nierozerwalnie związana właśnie z tymi nieruchomościami. Z drugiej strony mieliśmy mieszczaństwo, początkowo ubogie, potem coraz bogatsze. Mieszczaństwo "postawiło" na zupełnie innego konia, na rzemiosło, handel, później przemysł. Właściciele nieruchomości, początkowo niemal wszechwładni z czasem stawali się coraz słabsi i słabsi, zaczęli dzielić się władzą z nową siłą ekonomiczną by w końcu nie być już w stanie przeciwstawić się własnej marginalizacji. Oto naprawdę długi termin. W naprawdę długim terminie jeszcze nikt na nieruchomościach nie zarobił (chyba, że sprzedał w odpowiednim czasie).
Edytowany: 5 lipca 2009 22:33
|
|
1 Dołączył: 2009-01-12 Wpisów: 1 182
Wysłane:
5 lipca 2009 22:03:06
nocnygracz napisał(a):Jeśli wielka płyta okaże się bardzo nieatrakcyjna, będzie bardzo tania. Będzie ją kupował inny typ klienta niż mieszkania nowe i w atrakcyjnych lokalizacjach.
Na masową i nagłą śmierć wielkiej płyty bym nie liczył. Chyba, że inne mieszkania okażą się tak tanie, że nie będzie większego sensu jej konserwować.
A lokalizacja sprawia, że być może niektóre wielkie płyty za kilkadziesiąt lat będą droższe niż obecnie budowane mieszkania w odległych dzielnicach, które też się przecież zestarzeją.
Generalnie uważam, że mieszkania to dobro podstawowe i stan w którym są one dostępne tylko dla (powiedzmy) 5-10 procent społeczeństwa jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Społeczeństwo w którym taki układ trwałby zbyt długo samo sobie strzeliłoby w stopę. Potrzebujemy nie tylko inwestorów giełdowych, ale też piekarzy i pielęgniarek, którzy muszą mieć gdzie mieszkać. Nie muszą mieć samochodu, ale muszą mieszkać. Nie stać ich na to? To nie będą mieć dzieci. Ewentualnie pozwolą sobie na jedno. Co innego im zostanie? Miną kolejne lata, ludzi ubędzie, a pustostany wciąż będą w cenie dwóch średnich krajowych za metr? Bo właściciele się zawezmą, że wolą dokładać na ich utrzymanie, ale nie oddadzą taniej:) ? I kto na tym wygra?
Jednym z wielu czynników, który wpływa na ujemny przyrost naturalny w obecnej Polsce jest fakt, że młodych nie stać na zapewnienie sobie i swoim potencjalnym dzieciom "odpowiedniego" metrażu (a w dzisiejszych czasach poprzeczka jest wyraźnie wyżej niż parędziesiąt lat temu). Nie stać nie w sensie zagryzienia zębów i postawienia się na siłę. W dominującej części ludzie nie są skłonni znacząco obniżać poziomu życia tak swojego jak i swoich pozostałych dzieci (pozostałego dziecka) po to aby mieć tych dzieci więcej. Albo będzie ich stać na "godziwe" warunki mieszkaniowe (przy czym "godziwość" jest tu rzeczą subiektywną) albo nie będą zbyt skłonni do prostej zastępowalności pokoleń. Zarobki ludziom wzrosną dużo bardziej niż ceny mieszkań albo ceny tych ostatnich spadną. Tak czy owak w wieloletniej perspektywie wartość realna metra kwadratowego własnego kąta będzie niższa niż obecnie.
Podpisuje sie pod tym punktem widzenia, media kreują pewien poziom zycia, nagonki na zakładanie rodziny i różnorakie becikowe nie zmienia faktu że na kupno mieszkania i zalozenie rodziny wiekszosci z polakow niestać, u nas to wciąż dobra luksusowe. Na rowincjach żyje większośc mojej rodziny, ci co pracuja zarabiają 1000-1500zł miesięcznie i nie są najgorsi bo w okolicy pelno takich co nie zarabiaja wcale. Całe te rzesze nigdy nie dostana szansy na kupno wlasnego mieszkania. Ludzie mają wybór: albo nie założa rodzin albo założą i zostaną dziadami. Poziom życia w Warszawie to inna planeta. Dlatego niezależnie od stanu technicznego wielkiej płyty za 20 lat będa na nia nabywcy. Złoza nędzy sa u nas bardzo zasobne. To jest gra. Zabawa na pieniądze.
|
|
|
|
0 Dołączył: 2008-07-27 Wpisów: 2 112
Wysłane:
5 lipca 2009 22:36:43
nocnygracz napisał(a):
W jak długim terminie?
Stąd za minimum 5-10 lat nieruchomości powrócą do wysokich cen,wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa.No chyba,że przyjmiemy,że : 1.kryzys będzie trwał wiecznie 2.członkostwo w UE to przyczynek do cywilizacyjnej zapaści  . Ja mam choć jedną nadzieję,jesteśmy już (jako kraj,a nie te rozwarstwione społeczeństwo  ) tak zapóźnieni,że teraz zostaje tylko gonienie za Europą,nadrabianie zaległości. Nie można się cofać do tyłu. "Fortuna favet fortibus"
Edytowany: 5 lipca 2009 22:38
|
|
0 Dołączył: 2009-02-02 Wpisów: 2 104
Wysłane:
5 lipca 2009 22:43:10
szooler napisał(a): Stąd za minimum 5-10 lat nieruchomości powrócą do wysokich cen,wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa.
Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa? Czyli relacja cen nieruchomości do płacy przeciętnej pozostanie mniej więcej taka jak dziś, z tym, że ta płaca wzrośnie?
Edytowany: 5 lipca 2009 22:45
|
|
0 Dołączył: 2009-02-25 Wpisów: 47
Wysłane:
5 lipca 2009 22:43:59
majama napisał(a): ... na kupno mieszkania i zalozenie rodziny wiekszosci z polakow niestać, u nas to wciąż dobra luksusowe. Na prowincjach żyje większośc mojej rodziny, ci co pracuja zarabiają 1000-1500zł miesięcznie i nie są najgorsi bo w okolicy pelno takich co nie zarabiaja wcale. Całe te rzesze nigdy nie dostana szansy na kupno wlasnego mieszkania. ...
Wraz z nocnymgracz'em zakładacie, że w posiadanie "godziwego" mieszkania można wejść tylko kupując je "całe" na rynku. A gdzie dziedziczenie, gdzie remonty, przebudowy, zamiany mieszkań z kimś, komu właśnie wyprowadziły się z domu dzieci, albo umarł ktoś z rodziny (zwykle mąż)? Do tego dochodzi jeszcze spadający przyrost naturalny, czy emigracja. W jakiejś perspektywie zmniejszy się też parcie na miasta. Ze względu na powszechny dostęp do samochodu, autostrady, a także tele-pracę, tele-naukę i ogólnie tele-życie. Gdzieś widziałem wyniki ankiety "Gdzie chcesz mieszkać - na wsi czy w mieście?". Podobno z roku na rok liczba chętnych na mieszkanie w mieście maleje. Patrząc na problem całościowo, wcale ssanie tych nowych mieszkań nie musi być w przyszłości takie duże.
Edytowany: 5 lipca 2009 22:49
|
|
0 Dołączył: 2008-07-27 Wpisów: 2 112
Wysłane:
5 lipca 2009 23:01:05
nocnygracz napisał(a):szooler napisał(a): Stąd za minimum 5-10 lat nieruchomości powrócą do wysokich cen,wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa.
Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa? Czyli relacja cen nieruchomości do płacy przeciętnej pozostanie mniej więcej taka jak dziś, z tym, że ta płaca wzrośnie? Nie wiem jaka pozostanie relacja.Jedno jest pewne.Ceny mieszkań spadają,i niech spadają  .W ten sposób działa rynek,a nie wolna amerykanka,tak jak było do tej pory.Każdy chciał zarobić,od właściciela gruntu przez pośrednika do budującego.Dużo zarobić  .Rachunek za wątpliwą przyjemność,wątpliwą przy tej cenie,wystawiono jak zwykle Jasiowi Kowalskiemu  . Truizmem jest twierdzenie,że ceny mieszkań muszą być adekwatne do możliwości społeczeństwa.W przeciwnym wypadku stają się dobrem elitarnym,a społeczenstwo kuleje.Na pocieszenie dodam,że z podobnym problemem stykaja się młodzi ludzie na Zachodzie.Nikogo nie stać na spłacenie horrendalnej hipoteki.I tu jest rdzeń problemu. "Fortuna favet fortibus"
Edytowany: 5 lipca 2009 23:02
|
|
0 Dołączył: 2009-02-02 Wpisów: 2 104
Wysłane:
5 lipca 2009 23:10:58
szooler napisał(a):I tu jest rdzeń problemu. Zauważ, że problem zerowego lub ujemnego przyrostu naturalnego to problem całego Zachodu. Ale abstrahujac od tego, tak źle jak u nas nigdzie na Zachodzie z tą dostępnością nie jest. To nie ta sama kategoria wagowa.
|
|
0 Dołączył: 2009-02-02 Wpisów: 2 104
Wysłane:
5 lipca 2009 23:12:41
cyklotyk napisał(a):
Wraz z nocnymgracz'em zakładacie, że w posiadanie "godziwego" mieszkania można wejść tylko kupując je "całe" na rynku.
[...]
Patrząc na problem całościowo, wcale ssanie tych nowych mieszkań nie musi być w przyszłości takie duże.
Ja właśnie cały czas piszę, że ssanie nie będzie duże. Lokalne zawirowania mogą się pojawić, ale trend długoterminowy jest dla mnie jasny. Ceny realne w dół. Nie oznacza to, że deweloperzy nie mają przyszłości. Będą zapewne sprzedawać taniej, dojrzeją do tego. Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa może się okazać (nie wiem), że np. ludzie wolą jednak kupić nowe mieszkanie niż używane. To by było nawet logiczne, cena na rynku wtórnym identycznego mieszkania (standard, lokalizacja itp - oczywiście w praktyce identycznych mieszkań nie ma) chyba powinna być niższa od nowego. Zanim pojawiła się bańka w nieruchomościach mieliśmy ciekawą sytuację z domami. Kupienie domu (nawet dość krótko) używanego było w pewnym momencie tańsze od budowy własnego. I to czysto finansowo, nie wliczając czasu właściciela - dozorcy budowlańców. Mimo to, więcej Polaków i tak wolało budować "po swojemu", realizować raczej własne wizje od początku niż starać się dopasować do cudzych. Nie było przy tym mowy o tym, że domy to inwestycja. Prawie jak samochody, traciły na cenie za sam fakt, że ktoś już ich używał. I dla ludzi to było zrozumiałe i akceptowalne.
|
|
0 Dołączył: 2009-02-25 Wpisów: 47
Wysłane:
5 lipca 2009 23:47:33
nocnygracz napisał(a): ... Zanim pojawiła się bańka w nieruchomościach mieliśmy ciekawą sytuację z domami. Kupienie domu (nawet dość krótko) używanego było w pewnym momencie tańsze od budowy własnego. ...
Masz rację, że tak było. A nawet było tak, że na rynku wtórnym można było upolować, nawet w granicach Warszawy, dość porządny, spory dom czy szeregówkę na niedużej działce, taniej niż zwykłe, ale nowe mieszkanie 100-metrowe. Ale tu głównym powodem był jednak brak nowoczesnych domów na rynku wtórnym. Większość tego, co można było wtedy kupić, to był "późny Gierek" lub "wczesny stan wojenny". To nawet do przeróbki czy modernizacji było trudne. A ludzie chcieli nowocześniej, energooszczędniej.
|
|
0 Dołączył: 2008-11-23 Wpisów: 498
Wysłane:
5 lipca 2009 23:52:33
Znalazłem artykuł na temat tego, dlaczego ceny wydaje się, że nie chcą spadać. Wg. tego jest duży rozstrzał pomiędzy ceną ofertową a ceną faktycznej transakcji. pl.pl.allconstructions.com/por... Powoli do celu
|
|
0 Dołączył: 2009-03-06 Wpisów: 74
Wysłane:
6 lipca 2009 00:06:51
majama napisał(a):media kreują pewien poziom zycia, nagonki na zakładanie rodziny i różnorakie becikowe nie zmienia faktu że na kupno mieszkania i zalozenie rodziny wiekszosci z polakow niestać, u nas to wciąż dobra luksusowe.
Teraz każdy by chciał dostać wszystko od razu, a jak nie dostanie, to zaczyna się narzekanie, że rodzina to dobro luksusowe. Konsumpcja, wszystko dostarczone pod nos, życie ponad stan, na kredyt - nie mam wątpliwości, że za parę lat czeka nas jeszcze większy zjazd niż obecnie.
|
|
9 Dołączył: 2009-01-18 Wpisów: 1 151
Wysłane:
6 lipca 2009 10:04:58
Spore emocje Forumowiczów budzi sytuacja na rynku mieszkaniowym. O ile dobrze rozumiem to w mniejszym stopniu dotyczy to troski o sytuację deweloperów, a w większym osobistej sytuacji mieszkaniowej dyskutantów. Przy tej okazji pragnę życzyć wszystkim wilii z basenem bez hipoteki. Ale aby do tego dojść to najpierw musimy wygrać na giełdzie, a dzisiejsze spadki mi się nie podobają.
|
|