@ lesgs
Część II
Ile znasz firm dobrych fundamentalnie, które mimo tego przez lata nie rosną, czekając na swoją okazję? Dlaczego czekają, czasem bardzo długo?
A ile jest firm rosnących o fatalnych fundamentach, co do których dopiero po dłuższym czasie okazuje się, że ich fundamenty ulegają znaczącej poprawie?
Gdyby to fundamenty decydowały, to szybko po ich pojawieniu się, następowałyby odpowiadające im wzrosty/spadki.
Nie zrozum mnie źle. Fundamenty są bardzo istotnym elementem, jednym z najważniejszych. Ale to nie jest "języczek u wagi".
Tak naprawdę to nie fundamenty decydują o początku/końcu hossy, a psychologia tłumu, w tym także tłumu dyrektorów banków, analityków i zarządzających funduszami (jako części składowej ogólniejszego tłumu), którzy mają swoje mody, przesądy, uprzedzenia itp.Najważniejszym powodem, dla którego twierdzę, że to nie koniec hossy jest to, że nie widzę psychologicznych objawów tegoż. Fundamenty, technika itp. to wszystko bardzo istotne, ale nie decydujące.
To proste jak drut: nie spotkałem jeszcze "pucybuta", usiłującego mi sprzedać swoje akcje

, tak, jak przytrafiło się to Joseph'owi Kennedy'emu (nestorowi rodu) we wrześniu 1929 i uchroniło jego zarobiony na akcjach majątek.
To, co teraz powiem, będzie dla niektórych pewnie nieprzyjemne, ale taka jest prawda: zapowiedzią końca dłuższej hossy jest przybycie na rynek całych stad "mięsa armatniego", niedoświadczonych inwestorów, przekonanych o swych specjalnych umiejętnościach w zarabianiu na rynkach i początkowo nawet nieźle zarabiających.
Każdy duży i długoterminowy szczyt jest tym najazdem poprzedzony, i nieważne, czy to Polska czy USA.
W Polsce przeżyłem 3 takie fazy:
- 1993/1994, ale wtedy nie wiedziałem jeszcze, co to oznacza (do dziś nazywam tamtą superhossę "hossą ignorantów", bo wszyscy nimi byliśmy

)
- 2000 r., spółki technologiczne, komputerowe i internetowe (to było w Polsce najsłabsze)
- 2007 r. - tu najazd był "nie wprost", a poprzez fundusze inwestycyjne, ale skutki były takie same.
Pamiętam, że wtedy spora część zarządzających polskimi funduszami miała świadomość, co się dzieje i że tworzą dogodny sposób wyjścia z polskiego rynku dla Mr Zagranycy, ale nic nie mogli z tym zrobić; działy marketingu emitowały reklamy, ludzie walili drzwiami i oknami z pieniędzmi, a szefostwa funduszy kazały im kupować i nie patrzeć na nic, no bo coś z tym napływem pieniądza muszą zrobić, a "konkurencja kupuje i będzie mieć lepsze wyniki niż my".
Do mnie osobiście we wrześniu 2007 zgłosiła się dobra znajoma, ktora nigdy wcześniej się takimi tematami nie interesowała, z pytaniem: "jaki fundusz kupić"?
Gdy odpowiedziałem, że czas sprzedawać a nie kupować, to się na mnie śmiertelnie obraziła, bo nie chcę jej pomóc a potem i tak sama kupiła. Na początku października 2007...
Po nieco ponad pół roku było: "ratuj, jak z tego wyjść?", z przyznawaniem mi racji itd.
Tak wygląda psychologia dużego szczytu, związanego z końcem kilkuletniej hossy. I gdy przyjdzie "ten" szczyt, przed jego przyjściem też tak będzie.
Nie pytaj mnie, dlaczego i nie pytaj mnie, co bedzie tego podłożem, bo nie wiem.
O tym, co wiem na temat szczytu, kończącego tę hossę, już napisałem
"Kupuj akcje, ilekroć zobaczysz na wykresie Wiewiórkę, siedzącą na ramieniu Clowna. To się nazywa Analiza Techniczna" - Dilbert (Scott Adams) :-)