Weźmy dla przykładu okres inwestycji 3 lata.
1. Są dywidendy.
a) Spółka wchodzi na giełdę tylko po to by mieć większy zysk w stosunku do okresu nieistnienia na giełdzie, ale nie będzie rozwijać się dalej - płaci dywidendę D od razu (dzięki większemu zyskowi D jest większe o gD). Pomimo tego istnieje ryzyko, że nie będzie tego większego zysku, dlatego stopa dyskontowa r też zawiera cene ryzyka. Wtedy wartość wewn równa sie
P = D(1+g)/(1+r) + D(1+g)/(1+r)^2 + D(1+g)/(1+r)^3
b) Spółka wchodzi na giełdę by się rozwijać ciągle. Jest niczym samonapędzający mechanizm - ma potencjał wzrostu dzięki konkurencyjności i innowacyjności, ale potrzebuje początkowy zastrzyk kapitału od rynku. Jednak rynek domaga się wynagrodzenia odsetkowego w postaci dywidend. Spółce opłaca się to, bo dużo lepiej wychodzi niż zaciągając kredyt. Czyli
P = D(1+g)/(1+r) + D(1+g)^2/(1+r)^2 +D(1+g)^3/(1+r)^3
I właśnie o to mi ciągle chodzi. Dlaczego spółki są zadłużone gdzieś tam u innych spółek, banków, skoro już od rynku tyle dostają? I na dodatek mogą nadal emitować akcje i obligacje.
2. Bez dywidend
a) Spółka wchodzi na giełdę, by się rozwijać ciągle. Nie ma jednak dużego potencjału wzrostu i potrzebuje bez przerwy kolejnych dawek kapitału by móc w ogóle rosnąć. Czyli nie oddaje części zysku w postaci dywidend, ale go reinwestuje, inwestuje poprzedni zysk w projekty. Wtedy każdy poprzedni zysk znów jest wykorzystany do inwestycji:
P = CF[(1+g)/(1+r) + (1+g)^2/(1+r)^2 + (1+g)^3/(1+r)^3]
Model ten działałby gdyby spółka wygenerowała tylko na początku zysk, który ciągle by reinwestowała!
b) Spółka wchodzi na giełdę, by się rozwijać ciągle. Nie ma jednak dużego potencjału wzrostu i potrzebuje bez przerwy kolejnych dawek kapitału by móc w ogóle rosnąć. Czyli nie oddaje części zysku w postaci dywidend, ale go reinwestuje, inwestuje poprzedni zysk w projekty. Wtedy każdy poprzedni zysk znów jest wykorzystany do inwestycji. Jednak sama jest w stanie osiągać kolejne zyski bez poprzedniego zysku, więc reinwestuje nie tylko pierwszy zysk, ale i kolejne.
P = CF[(1+g)/(1+r) + [(1+g)^2+(1+g)]/(1+r)^2 + [(1+g)^3+(1+g)^2+(1+g)]/(1+r)^3]
Można to dalej przekształcać. Rzecz w tym, że jeśli stosujemy zapis modelu DCF, wtedy dostaniemy nowe g każdego roku, a dodatkowo nowe r:
P = CF[(1+g)/(1+r) + (1+g')^2/(1+r')^2 + (1+g'')^3/(1+r'')^3]
g''> g' > g
Jeśli ciągnąć n, klasycznie dostajemy Gordona:
P = CF(1+g)/(r-g), więc r > g.
Czyli jeśli g rośnie, to prawdopodobnie r też rośnie. To dość logiczne, bo wraz ze wzrostem g rośnie niepewność, że coś się popsuje. Czyli powinniśmy zastapić r kolejno r' i r'', r'' > r' > r, tak jak to uczyniono.
Wycena staje się coraz trudniejsza.
c) No i najlepsze. To z czym powinniśmy mieć do czynienia inwestując nie oczekując dywidendy. Spółka wchodzi na giełdę, by się rozwijać ciągle. Jest niczym samonapędzający mechanizm - ma duży potencjał wzrostu i nie potrzebuje bez przerwy kolejnych dawek kapitału by móc w ogóle rosnąć. Czyli wystarczyłaby jej sytuacja (1b) - rósłby w tempie g, gdyby oddawała dywidendę. Pomimo tego chce jeszcze szybciej się rozwijać. Czyli nie oddaje części zysku w postaci dywidend, ale go reinwestuje, inwestuje poprzedni zysk w projekty. Wtedy każdy poprzedni zysk znów jest wykorzystany do inwestycji:
P = CF[(1+g)/(1+r) + [(1+g)^2+(1+g)^2]/(1+r)^2 + [(1+g)^3+(1+g)^3+(1+g)^3]/(1+r)^3]
I tu, jak się okazuje, aby zapisać formułę DCF dajemy ten sam zapis co poprzednio przy (b):
P = CF[(1+g)/(1+r) + (1+g')^2/(1+r')^2 + (1+g'')^3/(1+r'')^3]
przy czym g(i) jest jeszcze większe niż dla (b), a więc i r(i) powinno być większe.
Jeśli chcesz po prostu użyć pierwotnej formuły - tej bardziej skomplikowanej, wtedy również r musi się zmieniać, aby zachować zgodność z powyższym DCF.
Powiesz g, g' i g'' znam. Czy więc skoro znam r, to czy r' i r'' mogę poznać. Odpowiedź brzmi: nie wiem. Wcale nie jestem pewny i trzeba by było posiedzieć nad tym. Ponadto rosnące tempo wzrostu spółki jest mocno niepewne. A to tylko 3 lata.
Moim zdaniem skoro już sama DCF jest niepewna i wyznacza raczej przedział wartości fundam, to zmodyfikowana wersja w ogóle traci rację bytu. No, chyba ktoś coś odkryje i pokaże że r powinno zmienić się w taki i taki sposób.
Co cię nie zabije, to cię udziwni
[**usunięto zakazaną treść**]