Koniec tygodnia i koniec miesiąca, to dobry czas na podsumowanie powrotu na GPW.
Na giełdzie działam od 2009 roku, raczej z sukcesami, choć błędów też cała masa była, o czym poniżej :)
Na czas budowy domu (2017-2019) znacznie zmniejszyłem aktywność i naturalnie wielkość portfela.
Kronikę prowadziłem tutaj do maja 2017, ale transakcje ewidencjonowałem w dedykowanej aplikacji do kwietnia 2019.
Poniżej wykres wartości jednostkowej portfela do kwietnia 2019 kiedy to przestałem ewidencjonować transakcje.

kliknij, aby powiększyćWidać jak na dłoni, od kiedy moja uwaga była skupiona na budowie domu a nie na pilnowaniu akcji. Lepszym ruchem byłoby całkowite wycofanie się z giełdy na czas budowy.
Mniej więcej od jesieni 2019 znów zacząłem więcej czasu poświęcać analizie, śledzeniu komunikatów, czytaniu forum. Kapitał jakim dysponowałem w tym czasie to około 20% tego co było w szczycie wiosną 2017 - wiadomo, budowa pochłonęła kupę kasy a trochę też stopniało co widać na wykresie.
Niestety nie prowadziłem ewidencji transakcji w tym czasie, ale pamiętam, że koniec 2019 i styczeń 2010 były bardzo udane. W lutym 2020 wartość portfela wzrosła mniej więcej dwukrotnie w porównaniu do października 2019. Z tego co pamiętam z ważniejszych zysków, to załapałem się na sporą część wzrostów
Polnordu i
Jujubee w okresie grudzień /styczeń. Była euforia.
Potem przyszedł covid i zmasakrował mój świeżo wyrośnięty portfel doszczętnie. Najpierw straciłem sporo na posiadanych akcjach, potem zacząłem grać na kontraktach na WIG20, bo od zawsze powtarzałem sobie, że jak przyjdzie krach to spróbuję zarabiać na spadkach. Jednak to nie było takie proste i oczywiste, ale opiszę to co się wtedy działo w osobnym wpisie, bo to niezła lekcja psychologii. Kapitał topniał z dnia na dzień, zacząłem robić nerwowe i desperackie ruchy, do tego lockdown, praca z domu, problemy z płynnością w pracy, zamknięte przedszkole więc dzieci na głowie 24h... Oj trudny to był czas.
Po 11 latach na giełdzie mogłem powiedzieć wreszcie, że przeżyłem wszystko, od euforii po prawie bankructwo.
Był taki dzień bodajże pod koniec marca, że wartość portfela wynosiła 20% tego co w połowie lutego. A w dodatku prawie cała posiadana gotówka była na rachunku maklerskim, poza giełdą oszczędności tylko na bieżące życie.
Potem na jakiś czas, kilka tygodni odpuściłem sobie giełdę, akurat wtedy, gdy wszystko zaczęło odbijać - nie załapałem się na żadną z covidowych grzanek. Pamiętam jak
Mercator podał szacunkowe wyniki za IQ, kurs skoczył ze 20% (ok 35zł) ale uznałem, że już jest za drogo i odpuściłem.
Od czerwca gdy ochłonąłem po wiosennej rzezi, zacząłem po trochę szukać okazji, udało się conieco zarobić na
Mennicy Skarbowej, ale za chwilę kolejna frustracja gdy sprzedałem ją w zasadzie dzień przed gigantycznym wybiciem z 30 na 200 zł. W lipcu załapałem się na mocny ruch
Work Service , i doczekałem się wybicia IFM (teraz FVE) które dało ponad 100% zysku (trzymałem to jeszcze z czasów przedcovidowych). W sierpniu FVE dało raz jeszcze 70% i to w 2 sesje i tak udało się odrobić część wiosennych strat.
Wrzesień - pojawiło się trochę wolnej gotówki z udziału w sprzedanej nieruchomości po rodzicach. Część naturalnie wpłaciłem na rachunek maklerski. Pierwotny plan był spłacić kredyt hipoteczny na budowę domu, ale obniżka stóp sprowadziła koszty kredytu do tak niskich poziomów (1,7%), że grzechem byłoby go spłacać. Niech kapitał pracuje.Od września ponownie zacząłem ewidencjonować skrupulatnie każdą transakcję.
W kolejnym poście podsumowanie tego co działo się w portfelu od 20 września.