Straci, nie straci... jeśli jedna waluta przestaje być efektywna w dystrybucji dóbr i usług, to rynek poszuka sobie innej efektywnej w dystrybucji dóbr i usług. Nie takie rzeczy się przytrafiały w historii ludzkości i jakoś pieniądz nie zaniknął, zaś wartość tego pieniądza jest pojęciem subiektywnym, które się zmienia i fundamentalnie zależne jest od efektywności dystrybucji dóbr i usług. Jak rozumiem, ta kasandryczna przepowiednia dotyczyła tego, że straci wartość samą w sobie i dla siebie, nie mniej jednak pozostaje nadal wartość pieniądza zależna od tego jak bardzo ułatwia on tę dystrybucję. Jeśli przez wartość pieniądza rozumieć światową wartość waluty światowej, dolara, no to finanse globalne faktycznie mogą wyglądać dziwnie, sęk w tym, że już się w gospodarce globalnej rozpoczęły poszukiwania walut zastępczych, narazie na poziomie lokalnym, a służą one właśnie ułatwianiu dystrybucji. Przyszłość finansów światowych jako taka faktycznie w tym kształcie jak teraz może nie wyglądać różowo, ale nie utożsamiał bym tego z gospodarkami na świecie. To dwie różne bajki choć powiązane ze sobą. Tak samo samo nie utożsamiał bym tego z pieniądzem jako takim. Jakiś zawsze będzie, choć czy to będzie papierowy, czy kruszcowy czy może w żywym inwentarzu, zawsze jakiś będzie. Najwyżej na giełdzie będzie się kupować akcje za kaczki albo kury

, wymiana trochę niewygodna, ale będzie. Rynek zawsze szuka efektywnego sposobu i zawsze go znajduje do momentu póki się on nie wyczerpie, po czym znów zaczyna szukać. Chyba jak już się to rozumie, to i załamania gospodarcze nie są straszne, w końcu nie wydarzyło się nic co nie było by już znane wcześniej. Poza tym historycznie można orzec, że znany jest przypadek, gdzie papierowy pieniądz, w najnowszej historii, był coś wart. To był właśnie dolar podczas II wojny światowej, co jakby przeczy tezie, że papier do niczego się nie nadaje. Wszystko zależy jaki i jak duży sentyment czują ludzie do niego.