Naprawdę,ta usilna wspinaczka już jest męcząca.Nie żebym się nie cieszył,bo mam acje,ale wydaje mi się to nienaturalne,te wzrosty.A apetyty rosną...na coraz wyższe poziomy.I człowiek zapomina o realiach.Zamiast zaciskać,popuszcza pasa.
Co to za kryzys,gdy rządy w szaleńczym tempie wydają,zamiast oszczędzać.Pachnie zwałą.Im później,tym gorzej.
eidt.rząd Obamy przez pół roku na plany ratunkowe,stymulacyjne i inne machloje,(tak nie bójmy się tego słowa,bo nikt tego nie kontroluje),wydał więcej niż przez poprzedzające je 30 lat.A co się stało z 9 bilionami które FED(prywatny bank!) uruchomił niby na pomoc,gdzie znikły,kto na tym zarobił,pytanie retoryczne.Oczywiście,nikt nic nie wie,ile wydrukowano,a ile przelano na czyje rachunki.Pytanie o 9 bilionów nie jest wydumane,postawil je w kongresie niezależny senator urzędnikowi administracji Obamy,w odpowiedzi uslyszał jakiś bełkot.Urzędnik mający kontrolować wydatki chowa głowę w piasek.Tych ludzi się instruuje co mają mowić,a czego nie.Pachnie teorią...
Nominalnie amerykańskie indeksy mogą sobie rosnąć,realnie ze społeczeństwa (amerykańskiego) robią dziadów,to już się dzieje.Gdy dolar zacznie topnieć,z nim klasa średnia.Co powstanie?Tak jak w bananowych republikach,silna władza,oby nie autorytaryzm w połączeniu z polaryzacją społeczeństwa na kilku bogatych i resztę.Qvo vadis,Ameryko.
edit.przez ostatnie 12 miesięcy przybyło tam 12 milionów bezrobotnych.Ci ludzie nie napędzą konsumpcji,70 % pkb to konsumpcja,usługi. Reszta to dogorywająca lub poza granicami kraju produkcja.
"Fortuna favet fortibus"