Kiedy szczyt hossy?

Po pierwsze kolego "ulica" jest,była i zawsze będzie na giełdzie.Po drugie ta "ulica" często-gęsto daje zarabiać bardziej doświadczonym inwestorom.Po trzecie co ma "ulica" do korekty która teraz trwa(??)Myślisz że ulica ma taką siłę żeby z korekty zrobić krach(??)Doświadczeni "opuszczali pokład" (czyt.realizowali zyski) 3-4 tygodnie temu a nie "czekali na dzwonek".

Właśnie to miałem na myśli. Jeśli doświadczeni zarabiają dzięki "ulicy",to kto traci? W tym cały ambaras. Zazwyczaj wejście na giełdę większej ilości niedoświadczonych graczy, oznacza moment zwrotny.



To się nazywa dystrybucja. Moment wejścia większej ilości niedoświadczonych gracz, to idealny moment, by doświadczeni mogli oddać akcję po wyższej cenie niż kupili.


@ Buldi



Przychylam się do Waszej tezy, że o hossie, czy trwałych wzrostach raczej nie możemy mówić. Potwierdzeniem tego może być również zachowanie naszej rodzimej waluty, na którą w dalszym ciągu nie ma popytu.

W związku ze zbliżającymi się świętami, zwracam się z uprzejmą prośbą o nie pastwienie się nad naszym wspaniałym rynkiem. I bez naszych komentarzy ma on już dość kłopotów.

Wiadomo, że nasze własne dane nikogo nie interesują, natomiast jeżeli kichnie Ameryka, to my z pewnością zachorujemy na grypę. Dość znamienne były wyniki subskrypcji i pierwszego dnia notowań Energi. Dominowały firmy zagraniczne. Cały nasz rynek porusza się w rytm zagranicy, a ostatnie zmiany ustawowe dotyczące OFE jeszcze wzmacniają naszą zależność od kapitału zagranicznego. Przecież po wyjęciu OFE z rynku zagranica będzie w posiadaniu ponad 50% wyemitowanych w Polsce obligacji skarbowych.

To każe mi również wątpić w wielki optymizm naszych polityków i niektórych ekspertów, w kwestii przyszłorocznego wzrostu PKB. Sama liczba może być dobra, ale jeżeli nie będzie temu towarzyszyć równie silny wzrost w całej UE, to nastąpią niekorzystne zmiany w saldzie strumieni pieniężnych, i wzrosną ceny dla konsumenta. Będzie to wzrost napędzany czynnikami "pieniężnymi" a nie wzrostem spożycia. Obawiam się, że w takiej sytuacji przy obecnym widocznym już wzroście wynagrodzeń nastąpi wzrost cen towarów, szczególnie zawierających element importu.

Wspominałem we wcześniejszych postach, że wątpię w autentyczność hossy na naszym rynku. Nadal twierdzę, że jest ona napędzana przez arbitrażystów (na WIG20) a skutki tego wyraźnie widać już dzisiaj.

Na rynku padło ważne wsparcie na poziomie ok 2470 i obecny kurs znajduje się na "ziemi niczyjej". Nadal też uważam, że większa korekta na Zachodzie - a na to się zanosi - może mieć dla naszego rynku dość poważne skutki. Powołuję się tu na wywiad w "Parkiecie" (poniedziałek, 16.12.2013) z Robertem Bohynikiem, który wnioskuje, że "relatywne wyceny [spółek] muszą więc spaść o ok. 25-30 proc., jeżeli zyski spółek nie wzrosną". W tym jest sedno zagadnienia. Giełdy zdyskontowały bardzo optymistyczną przyszłość. Jeżeli w Europie się ona nie zmaterializuje (a takie są prognozy na 2014 r.) to czeka nas poważne ochłodzenie koniunktury giełdowej. Podobnie może być w USA. Ostatnie ruchy spółek z tego rynku, które zaczynają pozbywać się nadwyżek finansowych (zwiększenie dywidend przez 3M czy Boeinga) mogą doprowadzić do pojawienia się na rynku ukrytej dotychczas we wzrostach cen akcji inflacji. Fed wpompował w rynki USA olbrzymie pieniądze. Wcale ich nie zabiera (ograniczenie a nawet przerwanie QE niewiele chyba zmienia; one nadal krążą, choć może nie tam, gdzie chciałby Fed by krążyły; ten strach przed ograniczeniem QE to strach, że nie będzie więcej darmowej forsy, ale ta która jest nie zniknie - chyba, że znowu została utopiona w podejrzanych papierach wartościowych). Dopiero wyjście tych pieniędzy ze sfery Wall Street stworzy problemy.

Odpowiem cytatem :



www.parkiet.com/artykul/7,1352...

Ann, nie ma wzrostów bez strachu... :)

Te wzrosty w USA wyglądają podejrzanie. Skąd entuzjazm? Że paliwa, które napędzało wzrosty przez 5 lat będzie coraz mniej?
Może bardziej chodzi o radość z chęci utrzymywania niskich stóp jeszcze przez dłuższy czas - i w tym inwestorzy dopatrują się pozytywów.

Jak zawsze, rosnąć może z kilku powodów:
* Skończyła się niepewność - wiemy już co zrobi FED.
* Gospodarka USA ma się coraz lepiej.
* Tak naprawdę, spodziewano się mocniejszych cięć
* itp.

Coś mi jednak mówi, że może to być 'podbitka pod dystrybucję' przed dłuższą korektą.

Oczywiście że mają. To właśnie poprawę wskaźników gospodarczych dyskontują w USA od 5 lat.

może to powrót do normalności i nie oglądanie się na QE?
Wszyscy wiedzieli, że QU będzie ograniczane, tak jak wszysycy wiedzieli, że będzie to robione w taki sposób żeby nie zaszkodzić... więc mnie się wydaje, że inwestorzy zaczynają wierzyć w gospodarkę bez QE - jeśli tak to nasza bananówka ma co nadrabiać w szybkim tempie - przynajmniej WIG20...

p.s.
może SW wysmaruje jakiś artykuł na temat dzisiejszej decyzji FED i możliwych ścieżek rozwoju sytuacji? Żeby było co czytać przed początkiem jutrzejszych notowań...

Będzie kasa- będą wzrosty.
Będzie ograniczona kasa - będą ograniczone wzrosty.
Jak się skończy pompowanie kasy - będzie bessa, z tym że każdy będzie chciał wywalić zanim zrobią to inni - dlatego bessa przyjdzie wcześniej.
Taka pokrętna natura inwestorów.
Na logikę i ideały tu nie ma miejsca.
Wszyscy chyba w głębi czują (od pięciu lat można się było do tego przyzwyczaić), że za obecnymi wzrostami stoi nie strukturalnie wypracowany wzrost, tylko zastymulowany wzrostem zadłużenia uderzającym w przyszłe pokolenia - okres przejściowy, w którym nie wymyślono nic by rozwiązać realne problemy jakie zostały obnażone kilka lat temu.

Cad_man - różnica w pojmowaniu QE przez uśków a państwa EM w moim rozumieniu polega na tym, że tam ten pusty drukowany pieniądz poprzez powiązania światowe realnie oddziaływuje na ichniejszą gospodarkę, a u nas tworzy jedynie kapitał spekulacyjny lub działa wręcz szkodliwie na naszą gospodarkę.
Jeżeli jedno państwo w wymianie handlowej posługuje się realnie wyprodukowanym towarem a drugie za to płaci guzikami (sztucznie wydrukowaną walutą) - to efekt takiej wymiany w dłuższym terminie jest do przewidzenia.