Mario Draghi sprawił niespodziankę inwestorom. (Fot. European Central Bank/Robert Metsch)
Mario Draghi zaskoczył nie tylko wysokością luzowania, ale także jego terminem. Ma on potrwać przynajmniej do września 2016 r., a nie do końca przyszłego roku. Kwestia terminu nie jest ostatecznie przesądzona, bowiem jak zastrzegł szef ECB, skup papierów skarbowych będzie utrzymany aż wzrost inflacji stanie się zjawiskiem trwałym. Zakładając jednak że skup ruszy w marcu 2015 i zakończy się po 19 miesiącach, w sumie wartość całego programu pochłonie 1.14 bln euro.>> Więcej informacji na temat planów ECB znajdziesz na trading.stockwatch.pl
To sporo więcej niż przewidywały wcześniejsze prognozy analityków. Jeszcze niedawno padała kwota przeszło 500 mld euro. W środę zaś agencje informacyjne podawały, powołując się na dwóch członków zarządu ECB, że co miesiąc na skup papierów skarbowych zostanie przeznaczona kwota 50 mld euro. Do końca 2016 r. pochłonęło by to więc 1,10 bln euro. Decyzja Europejskiego Banku Centralnego jest dużą niespodzianką dla rynku.
Po reakcji rynku walutowego widać, że skala skupu obligacji nie była w pełni uwzględniona w notowaniach europejskiej waluty. Na słowa Mario Draghiego euro błyskawicznie straciło na wartości spadając z poziomu 1,1640 do 1,1482 wobec dolara. Taka zmiana w ciągu kilkudziesięciu sekund jest ogromna. Euro względem pozostałych walut także mocno potaniało. Z decyzji ECB mają prawo być niezadowoleni „frankowicze” – kurs CHF wobec złotego poszedł w górę do 4,35.
W najbliższych dniach podwyższona zmienność w notowaniach franka powinna się utrzymać, jednak w kolejnych tygodniach złoty powinien odrobić część strat, a kurs franka ustabilizować się między 4,0 a 4,20. W dłuższej perspektywie działania ECB powinny również wspierać notowania złotego wobec euro, gdyż mają one szansę ożywić koniunkturę w Eurolandzie, czyli u głównego odbiorcy rodzimego eksportu i co więcej część zwiększonej płynność w europejskim sektorze finansowym prawdopodobnie znajdzie ujście na polskim rynku długu. – komentuje Szymon Zajkowski z DM mBanku.
Rozczarowuje nieco dość stonowana, jak na wcześniej budowane napięcie, skala zwyżki indeksów na warszawskiej giełdzie. WIG20 jeszcze przed ogłoszeniem informacji dnia uporał się z poziomem 2.300 pkt, ale rozpoczęciu konferencji Mario Draghiego skoczył o niespełna 20 pkt., by zresztą po chwili wrócić do poziomu wyjściowego. Dzienne maksimum zanotowano na 2.326,6 pkt., mnie więcej w połowie strefy oporów 2.320-35 pkt.
Za sprawą osłabienia euro nowy historyczny szczyt ustanowił indeks giełdy niemieckiej. DAX dotarł do 10.400 pkt. Zazieleniło się również na innych europejskich giełdach, które po czerwonej stronie rynku oczekiwały decyzji ECB.
Zdecydowane rozszerzenie prowadzonego od października w relatywnie niewielkiej skali programu łagodzenia polityki pieniężnej (skup listów zastawnych banków i obligacji zabezpieczonych kredytami) ma na celu pobudzenie inflacji, której odczyty są jak na razie bardzo odległe od celów ECB. Cel inflacyjny wyznaczony jest tuż poniżej 2 proc., tymczasem ostatnie dane wskazują na wejście strefy euro w deflację na poziomie –0,2 proc. Zwiększona podaż pieniądza przez ECB ma temu zaradzić.
Programem skupu obligacji skarbowych będą również objęte państwa korzystające z programów pomocowych, np. Grecja, ale na dodatkowych warunkach. To ukłon w stronę Niemców, którzy nie palą się do dalszej pomocy krajom, które ich zdaniem, nie chcą pomóc same sobie. Wybory parlamentarne w Grecji już za trzy dni, a murowanym ich faworytem jest partia nawołująca do zrzucenia obciążeń związanych z udzieloną Grecji pomocą finansową.
