Witam,
na forum jestem raczej "czytaczem", przede wszystkim z racji tego, że mądrzejszych od siebie należy głównie uważnie słuchać i się uczyć. ;) W temacie PZU jednak daję sobie prawo do wypowiedzi, z uwagi na to, że zawodowo to moja "działka".
Chciałbym się odnieść do analizy zamieszczonej przez WD. Przede wszystkim, chcę podkreślić, że w linku źródłowym znajduje się informacja o autorze analizy, który jest "byłym członkiem dyrekcji PZU". To jak dla mnie nie jest najlepsza gwarancja rzetelności - w grę mogą wchodzić osobiste przekonania i animozje. Ale to na marginesie.
Co do strategii, tutaj się nie wypowiem, bo nie jest mi bliżej znana. Jedyny pewnik jest taki, że przekształcenia w spółce trwają (vide komentowane ostatnio dość głośno zwolnienia grupowe). Wg mojej wiedzy następuje także znacząca centralizacja stanowisk "okołosprzedażowych" i likwidacji szkód w centrach, na zasadzie "back-office" (dotychczas było to mocno rozproszone). Co z tego będzie, to się okaże.
Jeżeli natomiast chodzi o same techniczne sprawy dotyczące tego biznesu, trzeba pamiętać o jego specyfice, do tego o specyfice polskiego rynku. O ile się nie mylę, na GPW jest notowana obecnie tylko jedna spółka z tego sektora - TU Europa, która jednak znaczącym graczem nie jest.
To pierwszy problem, jeżeli chodzi o wycenę PZU - nie ma tej firmy do czego porównać. Bo na pewno nie będą trafne porównania z bankami - to zupełnie inna struktura biznesu (i bilansu).
Ciężko też przychodzi porównywanie z firmami zachodnimi. A to dlatego, że rynek ubezpieczeń w Polsce jest ciągle dość, hm, prymitywny. Nadal niestety znaczący procent społeczeństwa kupuje regularnie tylko jedną polisę, tę którą musi, czyli OC komunikacyjne. Warunki ogólne tego ubezpieczenia są regulowane ustawą, dlatego konkurować w tym segmencie można WYŁĄCZNIE ceną (ewentualnie może jeszcze usługami assistance, ale przeważnie to kwiatek do kożucha). Tort do podziału jest duży, dlatego konkurencja jest mordercza i większość (jeżeli nie wszyscy) ubezpieczycieli na rynku jest tutaj "pod kreską". Pytanie, dlaczego im się to opłaca? Wychodzą z założenia, że klient, który jedną polisę kupi (bo musi), dokupi coś jeszcze - autocasco, ubezpieczenie domu, itp. Na tym się zarabia.
Do tego fatalnie wyglądają u nas ubezpieczenia korporacyjne. Można się zdziwić, jak wiele "poważnych" przedsiębiorstw nie kupuje ubezpieczeń w ogóle (lub posiada je kompletnie niedopasowane do potrzeb)! To zresztą skomplikowany temat, nie na taki post.
Wracając do OC komunikacyjnego - PZU traci rynek, bo ma wyższe koszty akwizycji, niż taki np. Link 4, który płaci za utrzymanie call center i jeszcze jakiegoś zaplecza likwidacyjnego w Warszawie, a nie musi utrzymywać sieci placówek w całym kraju. I dlatego wszelkie "directy" systematycznie większych graczy "podgryzają".
Kolejny problem to także szkodowość, czyli relacja wypłaconych odszkodowań do pobranej składki. To temat dość drażliwy, bo nie jest trudno spotkać człowieka, któremu ten czy inny ubezpieczyciel wypłacił za mało (albo wcale). Fakty są jednak takie, że PZU odszkodowania płaci, i to wysokie (podobnie jak może jeszcze trzy, cztery największe firmy na rynku). Cała reszta natomiast ogląda trzy razy każdą złotówkę i do tego wykorzystuje każdy pretekst, aby wypłaty odmówić. Dzięki temu może oferować składki. Tego oczywiście klient się nie dowie, czytając reklamę "u nas 30% taniej", dopiero później jest płacz. Ale o tym się nie myśli, liczy się cena.
A ubezpieczenia dobrowolne? To naprawdę jest szok, gdy rozmawia się z ludźmi, którzy za ciężkie pieniądze kupują mieszkania czy stawiają domy, a później dokupują do nich poliski za 200 zł ("Panie, a bo to takie drogie, a co mi się tutaj stanie, a bo ja nie mam pieniędzy..." ale na chatę za 500k pln to miał).
Trzeba też zauważyć, że niezależnie od powyższego, obecnie cały rynek ubezpieczeń jest w momencie dość trudnym, wystarczy spojrzeć na posta powyżej, zawierającego linka do sprawozdania GUS. Ubezpieczenia są produktem, do którego zakupu ludzi ciężko namówić - w Polsce ciągle lepiej kupić coś, co widać i słychać, np. nowy telewizor, niż mglistą obietnicę wypłaty jakiejś kwoty w razie szkody. Do tego z opłacania polisy zrezygnować bardzo łatwo i jest to jedno z pierwszych obciążeń budżetu, z którego ludzie (ale przedsiębiorstwa też) rezygnują w razie kłopotów finansowych. Efekt jest widoczny w sprawozdaniu - spadek zebranych składek.
Dlatego kryzys w gospodarce dotknął ubezpieczycieli dość mocno. Po pierwsze, przez spadek sprzedaży. Po drugie, przez fakt, że klienci szukając pieniędzy, zaczęli zgłaszać więcej szkód, nawet tych drobnych, do tego domagając się odszkodowań bardziej natarczywie. ;) Nie bez znaczenia jest też fakt, iż w sierpniu 2008 r. wszedł w życie art. 446 par. 4 k.c., który pozwala na przyznanie zadośćuczynienia rodzinie osoby, która zginęła w wypadku. Ubezpieczyciele muszą takie zadośćuczynienia płacić z polisy OC sprawcy, każda taka sprawa to kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset tysięcy złotych odszkodowania (a ile osób ginie co roku na polskich drogach, nie trzeba mówić). I PZU płaci grzecznie jak za zboże, a z wieloma innymi firmami trzeba się mocno kopać w sądach.
I jeszcze a propos aktualnego wyniku PZU za pierwszy kwartał 2010. Otóż, wszyscy pamiętamy, jaką mieliśmy zimę. Dla ubezpieczycieli jest to olbrzymie obciążenie, bo trzeba płacić za wszystkie poślizgi, stłuczki, spadające sople, przeciekające dachy, połamane ręce i nogi i na koniec podtopienia. Warto o tym pamiętać analizując najnowsze raporty. Rok 2010 nie zaczął się pod tym względem najlepiej, ciekawe, co będzie dalej.
Na pewno problemem PZU jako grupy jest zaskakująco mała synergia między PZU S.A. a PZU Życie S.A. W porównaniu do np. grupy Allianz, gdzie podział jest tylko tam, gdzie być musi, ze względu na wymogi ustawowe, w grupie PZU to są zupełnie dwa różne światy. Wpływa to na zwiększenie kosztów, ale też na postrzeganie firmy przez klientów, dla których PZU to PZU.
Zaś co do samego IPO, ja chyba się nie zapiszę, choćby ze względu na fakt, że w ostatnich kilku dniach trzy osoby rozmawiały ze mną o tym, że chcą kupić akcje PZU. Na moje pytanie "a nie wiedziałem, że Ty grasz na giełdzie?", odpowiedziały, że muszą dopiero założyć rachunek. Dwie z tych osób chcą akcje sprzedać z dużym zyskiem w pierwszym dniu notowań. A to źle wróży.
Mam nadzieję, że moje wypociny na coś się komuś przydadzą :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.