
5 najdroższych błędów giełdowego inwestora. Sprawdź, czy ich nie popełniasz
- Kupowanie akcji w trendach spadkowych
Wydaje się że bardzo łatwo uniknąć tej pomyłki. Wystarczy przecież nie kupować akcji, których kurs znajduje się od dłuższego czasu w trendzie spadkowym. Zakładając, że potrafimy zidentyfikować zgodnie z teorią Dowa w jakim trendzie jest dany walor, nigdy więcej taka pomyłka nie powinna się przydarzyć. Niestety silne spadki kursów akcji wielokrotnie są wykorzystywane przez drobnych inwestorów jako okazja do zakupów, zgodnie z mottem „skoro jest przecena to warto kupić”. Najczęściej jednak silna przecena ma jakieś podłoże, o którym inwestorzy niekoniecznie muszą wiedzieć, co wynika głównie z asymetryczności informacji na rynku.
Wielokrotnie spotykam się z pytaniami dot. spadających walorów „Czy już warto kupić?” lub „Czy jest już wystarczająco tanio?”. Cóż, tego czy jest dostatecznie tanio nie wie praktycznie nikt, najczęściej jednak okazuje się że w trendzie spadkowym może być jeszcze taniej. Podobnie jak z trendami wzrostowymi tak i spadkowe potrafią zaprowadzić kurs w rejony, których analitycy nawet nie rozważali parę miesięcy wcześniej.

Trend spadkowy na kursie akcji PCF Group w zasadzie trwał od debiutu. Były krótkie przerwy w nim na konsolidację notowań, jednak po wybijaniu kolejnych wsparć następowała kontynuacja. Od debiutu w ciągu niecałych 4 lat kurs stracił blisko 90 proc.!
Dlatego akcji w trendach spadkowych najlepiej zwyczajnie nie kupować, nie szukać dołka, czy „okazji”. Szansa na to, że akurat trafimy dołek statystycznie jest bardzo mała. Znacznie większa jest natomiast na stratę, więc takie działanie jest wbrew statystyce. Lepiej skupić się na tych w rozpoczynających się trendach wzrostowych, bądź też szukać korekt wcześniejszych wzrostów, a łapanie „spadających noży” zostawić… „łapaczom” tychże.
W rozpoznaniu trendu spadkowego najpewniejszym sposobem jest trzymanie się teorii Dowa. Jeśli kurs tworzy istotne niższe szczyty i dołki – można o takim trendzie mówić. Pomocnym narzędziem jest też średnia krocząca odpowiednio dobrana do rodzaju wykresu. Dla wykresu dziennego mogą to być średnie 100 czy 200 dniowe. W przypadku tygodniowego optymalną w poszukiwaniu długoterminowego trendu będzie średnia 30 lub nawet 40 tygodniowa. Dla wykresów miesięcznych najlepiej sprawdzi się średnia 15 miesięczna. Nachylenie średniej w dół oraz zejście kursu pod nią świadczy o wcześniejszych spadkach kursu i przebywaniu w trendzie spadkowym.
- Kupowanie na słabym rynku/słabego sektora
Kolejny błąd wynikający najczęściej z niewiedzy, bądź też zbyt pobieżnego sprawdzenia sytuacji kupowanego waloru. Większość spółek na warszawskim parkiecie należy do jakiegoś indeksu (oprócz WIGu oczywiście). Czasami nawet jest to przynależność do kilku indeksów (np. WIG20 i WIG-Banki dla PKOBP). Analizując sytuację techniczną na wykresie danej spółki, warto również sprawdzić jak zachowują się indeksy, do których ta spółka należy. Często obiecujący układ techniczny może zostać zniweczony przez przynależność do indeksu będącego w permanentnej bessie.
Dlaczego tak się dzieje? Kapitał przepływa z jednych rodzajów spółek do innych falami. Przyczyną najczęściej jest czynnik oddziaływający na całą branżę (np. podwyższenie stóp procentowych powinno mieć wpływ na banki) jak i uleganie przez inwestorów (również instytucjonalnych) panującym „modom” na konkretne walory. Trzymając się indeksów, które nie są w trendzie spadkowym (a najlepiej rosną), mamy więc większe szanse na uniknięcie giełdowych maruderów, a nawet podpięcie się pod panującą w konkretnej branży hossę.

Ostatnie lata nie były udane dla spółek chemicznych. Kupno spółek z tego sektora statystycznie było obarczone bardzo dużym ryzykiem strat, gdyż rzadkością są trendy wzrostowe wbrew ogólnej tendencji na indeksie branżowym
Oceniając trend głównych indeksów łatwo zidentyfikować moment przejścia rynku w bessę i dobrego czasu na wycofanie części lub całości środków z rynku. Możliwość pozostawania poza rynkiem (ewentualnie też uzupełniania portfela o pozycje krótkie) jest jedną z głównych przewag indywidualnych uczestników rynku nad funduszami, które z racji prowadzonego biznesu na rynku muszą pozostawać, nawet wtedy gdy warunki do inwestowania nie są sprzyjające.
Mimo trwającej od 2009 hossy na światowych rynkach (w tym przede wszystkim giełdzie amerykańskiej – SPX, indeks greckiej giełdy – ATH od połowy 2014 roku aż do końca 2016 r. pozostawał w bessie. Był to dobry przykład rynku, gdzie lepiej było dekoniunkturę przeczekać albo utrzymywać pozycje krótkie.
- Uśrednianie w dół
Bardzo częstym błędem wśród początkujących i nie tylko inwestorów jest uśrednianie długiej pozycji (np. na akcjach), która wbrew założeniom zamiast rosnąć – spada. Rzadziej można się spotkać z sytuacją odwrotną tj. uśrednianiem rosnącej krótkiej pozycji, co wynika głównie z mniejszej popularności gry na spadki (i mniejszej ilości możliwości takiego inwestowania) jak i zakorzenieniem generalnie słusznego dogmatu iż „rynki w długim terminie rosną”.
Uśrednianie w dół często łączone jest ze strategią martyngału, co w przypadku silnych trendów spadkowych prowadzi do opłakanych skutków (w szczególności na rynkach lewarowanych takich jak kontrakty terminowe czy Forex). Z racji iż instrumenty finansowe mają tendencje do wchodzenia w trendy, kolejne powiększanie tracącej pozycji, które w założeniu zmniejsza procentową stratę, tylko powiększa ją kwotowo, gdy taki instrument kontynuuje spadki.
Obrońcy uśredniania w dół oczywiście odpowiedzą, iż w przypadku odbicia jest możliwość redukcji strat lub nawet zarobienia na takiej pozycji. Niestety korekty wzrostowe w trendzie spadkowym nie mają tendencji do spełniania życzeń uśredniających w dół i z reguły nadchodzą zbyt późno lub są zbyt małe by wiele zmienić dla takich pozycji.

Notowania Biotonu (BIO) w ujęciu miesięcznym. Skala spadków od szczytu w maju 2006 roku do dziś jest porażająca. To pokazuje też, że uśrednianie w trendzie spadkowym w przypadku akcji konkretnej spółki może praktycznie nigdy nie odrobić strat
Ostatnim argumentem przeciw uśrednianiu pozycji w dół jest logika. Zachowujący się logicznie człowiek nie powiela popełnionego błędu licząc na inny rezultat swoich działań. Podobnie na rynku powiększanie tracącej pozycji w trendzie spadkowym jest działaniem wbrew logice. Zgodnie z trendowością akcji powinno się powiększać zyskujące pozycje (piramidować je) w trendach wzrostowych. Takie działanie jest jednak wśród drobnych inwestorów znacznie rzadsze…
Jedynym przypadkiem gdy uśrednianie w dół ma sens są indeksy w ujęciu długoterminowym. Te z racji iż nie mogą zbankrutować (choć trzeba pamiętać o ryzyku zamknięcia danej giełdy jak np. polska giełda przed II Wojną Światową – Giełda Pieniężna w Warszawie) w długim terminie choćby z racji tylko inflacji pieniędzy będą musiały odrobić straty.
- Brak cierpliwości / Opieszałość decyzji
Te przeciwstawne działania wbrew pozorom łączą się jako błąd w prowadzeniu pozycji. Pierwszy przypadek to najczęściej szybkie „wyrywanie” zysków, jak tylko się one pojawią. Takie działanie wynika prawdopodobnie z tendencji do odebrania natychmiastowej i gwarantowanej „nagrody” jaką jest nawet niewielki zysk. Niestety często zdarza się tak, że sprzedana w pośpiechu pozycja potrafi rosnąć znacznie mocniej, a inwestor zostaje bez akcji i może się biernie przyglądać dalszym wzrostom.

Szybkie wzięcie 20 proc. zysku w dwa miesiące od debiutu Dino w 2017 roku na akcjach Dino nie było najlepszym pomysłem. Wykazując się cierpliwością i odpowiednio prowadząc pozycję można było uzyskać do dziś lat zysk w wysokości blisko 1000 procent.
Odwrotna sytuacja, czyli kurczowe trzymanie się akcji może prowadzić również do sporych problemów. O ile w przypadku trendu wzrostowego takie działanie przynosi wielkie korzyści, to w momencie, gdy trend się odwraca (w szczególności, gdy jest to pęknięcie bańki spekulacyjnej) wcześniej wypracowane zyski potrafią szybko zamienić się w dotkliwe straty. Inwestorzy, którzy niczym rottweiler, gdy kupią akcje już ich nie puszczają – w przypadku nadejścia poważniejszego załamania rynku (bessy) tracą wcześniej wypracowane zyski i w najlepszym wypadku kończą z minimalnym zyskiem lub też muszą przełknąć bolesne straty.

Nawet długoterminowe trendy mogą złamać się jak zapałka. Tak stało się po premierze Frostpunka 2 na kursie akcji 11 bit studios, po sygnale sprzedaży kurs z 530 zł spadł aż do 158 zł w parę miesięcy
Podsumowując prowadząc każdą pozycję na rynku trzeba posiadać plan i elastycznie reagować na możliwe warianty, zarówno zakładające spory sukces jak i porażkę. Co więcej działanie nie może być ani zbyt pochopne, ani spóźnione. Posiadanie określonych punktów obrony (czyli realizacji straty) w przypadku niepowodzenia jak i założenie określonego sposobu prowadzenia rosnącej pozycji (od ustalonego poziomu zysku – take profitu czy też prowadzenie pozycji z ruchomym stop lossem) powinno być podstawą ustalonego planu zanim zakupi się konkretny walor. Pomoże to w uniknięciu popełniania powyższych błędów np. pod wpływem emocji.
- Kupowanie zbyt późno
Biorąc pod uwagę wcześniej wymienione błędy, wydawać by się mogło że wystarczy kupować tylko spółki w trendzie wzrostowym, najlepiej w czasie korekty i odpowiednio prowadzić rosnące pozycje by generować stale zyski z rynku. Cóż… to tylko półprawda. O ile faktycznie trzymanie się rosnących spółek daje przewagę nad rynkiem, to należy pamiętać o tym że nie każdy trend wzrostowy jest super okazją i nie każda spółka będzie potrafiła rosnąć latami. Podobnie jak trendy spadkowe tak i wzrostowe kiedyś się kończą i zmieniają swój kierunek. Dlatego dołączanie do trwającego od dawna trendu (w szczególności powyżej roku) obarczone jest pewnym ryzykiem. Im starszy i dłuższy trend tym ryzyko rośnie, gdyż zgodnie z innym giełdowym prawidłem „co mocno wzrosło, musi się mocno skorekcić”. W skrajnym przypadku szukając silnego i starego trendu można podpiąć się w szczycie spekulacyjnej bańki na danym walorze.
Dlatego dołączając do trendów wzrostowych należy zastanowić się nad potencjałem zwyżki (tzw. upside), na który mają wpływ historyczne opory na wykresie, czas trwania trendu jak i skala odbytego ruchu. Kolejnym istotnym czynnikiem jest kondycja trendu. O ile zdarzają się nagłe przejścia z trendu wzrostowego do spadkowego i vice versa, to należą one do rzadkości. Najczęściej trendy kończone są konsolidacjami bądź też ruchami o większej amplitudzie, które potrafią utworzyć konkretne formacje cenowe (dla końcówek trendów wzrostowych to np: formacja RGR, podwójnego szczytu czy też klina zwyżkującego). Takie zachowanie w długo trwającym już trendzie powinno być ostrzeżeniem dla chcących zajmować w nim nową pozycję.
Błąd późnego wejścia powielany jest też często przez klientów funduszy inwestycyjnych. Bardzo często sprawdzają oni stopę zwrotu z poprzedniego (lub kilku poprzednich) okresów i wybierają ten fundusz, który pokazał najlepszą. O ile na przestrzeni dłuższego okresu czasu osiągane stopy zwrotu faktycznie mogą wskazać większe lub mniejsze umiejętności zarządzającego czy przewagę stosowanej strategii, to w skali roku lub krótszej najwyższe stopy zwrotu często są pochodną szczęścia, czy też konkretnego zachowania rynku (np. silnego wzrostu jednego sektora). Giełdowe mody i trendy zmieniają się praktycznie co roku i to co silnie zwyżkowało w jednym roku, niekoniecznie musi być gwarantem silnych wzrostów w roku następnym.

Zestawienie tabelaryczne najlepszych i najgorszych aktywów na przestrzeni lat 2012-2021 z wyróżnieniem stóp zwrotu złota. Jak widać każdy rok przynosił więc spore zmiany i rotacje w stopach zwrotu z aktywów, ani razu te same aktywa nie były najlepsze rok po roku. Źródło: Blackrock
Podsumowując wyzbycie się kilku złych nawyków i zidentyfikowanie popełnianych błędów często wynikających z mylnych przekonań o rynku pozwala z pewnością na zmniejszenie ryzyka jak i poprawę własnych wyników inwestycyjnych. Oczywiście powyższa topowa piątka nie wyczerpuje tematu wszystkich błędów jakie można popełnić przy kupowaniu akcji, jednakże stanowi dobry punkt wyjścia w usprawnianiu swojej własnej strategii inwestowania.
Wojciech Kręcki, StockWatch.pl