
Prognozy ekspertów zakładają wystąpienie płaskich korekt i wzrostu szerokiego rynku aż do lipca. (Fot. Daniel Paćkowski)
Na rynku coraz głośniej mówi się o potrzebie korekty, która przygotowałaby grunt pod kolejną falę wzrostów. Od początku roku WIG zyskał ponad 9 proc., a w skali ostatniego miesiąca prawie 3 proc. Wynik rodzimego parkietu to i tak niewiele w porównaniu do giełd zagranicznych. Niemiecki DAX w tym roku zyskał 21 proc., a japoński Nikkei ponad 15-proc. Na ostatniej sesji główny indeks tokijskiej giełdy przebił 20.000 pkt., czyli szczyt z 2000 roku. Eksperci tłumaczą, że tak dobre nastroje to efekt powodzonego programu skupu aktywów przez bank centralny Japonii.
W Europie katalizatorem wzrostów jest Europejski Bank Centralny (EBC). W zeszłym miesiącu bank rozpoczął program skupowania obligacji rządowych i prywatnych na rynku wtórnym. ECB ma kupować miesięcznie walory warte 60 mld euro. Celem programu jest ożywienie gospodarki strefy euro oraz uniknięcie deflacji, która zagraża strefie euro.
W środę europejskie parkiety dopadła zadyszka, a indeksy mienią się czerwienią. Niewykluczone, że jest to właśnie przygrywka do krótkoterminowej korekty.
– Naszym zdaniem rynek jest lekko przegrzany. Jednak nie spodziewamy się mocnej korekty, co najwyżej około 5-proc. na indeksie WIG. Później oczekujemy powrotu do wzrostów i ataku na kolejny szczyt hossy lat 2009-2015, czyli 60 tys. punktów. Nadal uważamy, że ten roku będzie należał do małych i średnich spółek choć już nie w takim wymiarze, jak miało to miejsce w 2013 r. – mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

WIG wykres tygodniowy. Kurs wybił się z obszaru konsolidacji trwającej od końcówki 2013 roku.
Wojciech Białek z CDM Pekao zakłada, że wzrosty rozpoczęte w styczniu powinny utrzymać się do lipca, co wynika z 40-tygodniowego cyklu. Ekspert zwraca uwagę, że w trakcie 60 ostatnich sesji około 2/3 było wzrostowych, a z tak uporczywymi wzrostami mieliśmy do czynienia tylko dwa razy w historii GPW. To wskazywałoby, że inwestorzy intensywnie akumulują akcje.
– Do lipca zakładam scenariusz wzrostowy, w którym indeks WIG może zawędrować w okolice 58,5 tys. pkt. Jednak to nie oznacza, że po drodze nie może przydarzyć się korekta. Jeśli już to zatrzymania spodziewałbym się w okolicach 55 tys. pkt. – wskazuje Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao.
>> Zdaniem Steena Jakobsena, zerowy wzrost gospodarczy i zerowa inflacja to niepokojące zjawisko w globalnej ekonomii >> Zobacz prognozy makroekonomiczne eksperta z Saxo Banku
Zdaniem Pawła Cymcyka z ING TFI, ryzyko wystąpienia mocniejszej korekty oczywiście istnieje, jednak nie spodziewa się jej teraz. Niemniej wskazuje, że należy mieć świadomość występujących ryzyk. W tej grupie należy wymienić spowalniający wzrost gospodarczy w USA, perypetie chińskiej gospodarki czy Grecję i kwestię osiągnięcia porozumienia z międzynarodowymi kredytodawcami.
– W tym roku nasza giełda ma za sobą solidny wzrost, ale zagraniczne rynki wzrosły dużo bardziej. W sumie od początku roku kapitalizacja wszystkich giełd wrosła około 5 bln USD do 72 bln USD. W kontekście tegorocznych zwyżek nasza giełda jawi się jako atrakcyjniejsza na tle drogich akcji na zagranicznych giełdach i ultra drogich obligacji. Na wyobraźnie inwestorów cały czas działa drukowanie pieniędzy przez banki centralne. W sytuacji, gdy nasza giełda rośnie dużo wolniej niż zagraniczne parkiety zasadnym wydaje się pytanie, kiedy zagraniczny kapitał mocniej napłynie na GPW. W mojej ocenie może to nastąpić w drugiej połowie tego roku, co będzie miało związek z przetrawieniem przez inwestorów reformy OFE oraz zagrożeń wynikających z kryzysu na Ukrainie i w Rosji. – ocenia Paweł Cymcyk z ING TFI.
Wcześniej duże znaczenie dla dalszej koniunktury na warszawskim parkiecie będzie miał sezon wyników za I kwartał 2015 r. Pierwsze spółki już zaprezentowały wyniki. W środę sprawozdanie opublikowała Grupa Kęty. Producent wyrobów aluminiowych wykazał się zyskami wyższymi od bazowych i oczekiwanych przez rynek. W raporcie wskazał, że w minionym kwartale utrzymywała się bardzo dobra koniunktura zarówno na rynku krajowym jak i rynkach eksportowych. Wcześniej inauguracja sezonu wynikowego była udziałem Macrologic i Quercus TFI. Pierwsza ze spółek popisała się historycznie wysokimi zyskami, które urosły w dwucyfrowym tempie. Natomiast druga zanotowała spadek zysków, ale wysokie profity z opłaty zmiennej za zarządzanie, tzw. success fee.
– Generalnie sezon wyników za I kwartał 2015 roku w naszym odczuciu może być taki sobie. Banki, które są dużym sektorem pokażą słabe wyniki operacyjnie, choć powinny być wspierane przez transakcje jednorazowe. Z dużych spółek dobre wyniki powinny zaprezentować spółki paliwowe – PKN Orlen, Lotos i PGNiG. Natomiast w segmencie małych i średnich spółek liczyłbym na kontynuację systematycznej poprawy wyników. – mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
>> Sprawdź kiedy Twoje spółki podzielą się raportem za I kwartał 2015 r. >> Terminarz raportów finansowych spółek znajdziesz w serwisie StockWatch.pl