
Poniedziałkowa sesja wstrząsnęła warszawskim parkietem. Główne indeksy tracą dzisiaj po 5-6 proc. (Fot. Daniel Paćkowski)
Koszmarnie rozpoczął się ostatni tydzień wakacji na warszawskim parkiecie. Indeksy WIG i WIG20 tracą po około 7,5 proc. Kapitalizacja indeksu szerokiego rynku spadła dziś ponad 20 mld zł (przy 7-proc. przecenie). W podobnym tempie spadają segmenty małych i średnich spółek – mWIG40 traci 7 proc., a sWIG80 ponad 7,3 proc. Przecena na rynku akcji koresponduje z krachem na światowych giełdach. Epicentrum problemów jest w Chinach, gdzie w poniedziałek doszło do najmocniejszej wyprzedaży od 2007 r. Indeks giełdy w Szanghaju spadł o 8,5 proc. Podobnie zachowały się inne azjatyckie rynki – główny indeks w Hong Kongu spadł o 5,15 proc., a Tokio o 4,4 proc. Inwestorom puszczają nerwy z powodu obaw o dalsze, silne spowolnienie chińskiej gospodarki. Eksperci alarmują, że Państwu Środka potrzebne jest cięcie stóp procentowych i znacznie łagodniejsza polityka monetarna.
Ekspert z DM BOŚ zaznacza, że globalna wyprzedaż zaczęła się już w drugiej części zeszłego tygodnia, ale nasz parkiet przez dwie sesje się jej opierał. W poniedziałek jednak hamulce puściły. W Europie najmocniej obrywa rosyjski parkiet – RTS w ciągu pięciu ostatnich sesji stracił 12 proc. Czerwona latarnią amerykańskiego rynku jest Merval, który spadł ponad 8 proc. Natomiast azjatyckim straszakiem jest indeks SSE Composite, grupujący wszystkie spółki notowane na giełdzie w Szanghaju. Tu tygodniowa strata sięga blisko 20 proc.
– Warto zauważyć, że w 2008 roku źródłem tąpnięcia rynków były Stany Zjednoczone, w 2011 i 2012 roku Europa, a teraz Chiny. Na razie ostrożny byłbym ze stawianiem tez, że mamy do czynienia ze zmianą trendu. W krótkim terminie rynki są wyprzedane i powinno dojść do uspokojenia. Ważne będzie, jak giełdy zachowają się później i czy ewentualnego korekcyjnego odbicia inwestorzy nie wykorzystają do dystrybucji akcji. Na indeksie WIG kluczowe wsparcie znajduje się w okolicach 50 tys. pkt. – tegoroczne minimum. Natomiast dla WIG20 bardzo istotna jest obrona poziomu 2.000 pkt. Jeśli amerykański rynek wszedłby w korektę 6-letniego trendu, to mógłby pogorszyć nastroje globalne na dłużej. Niemniej na razie nie zakładałbym, że dojdzie do podobnego załamania rynków jak w 2008 r. Problemy ma gospodarka chińska, ale w Europie czy USA nie widać oznak zapaści. – mówi Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ.

WIG20 wykres tygodniowy za ostatnie 5 lat.
Do tej pory pod ostrzałem były głównie duże spółki. Tym razem w pierwszym rzędzie stanęły giełdowe misie, które resetują tegoroczną stopę zwrotu. Ekspert z DM Raiffeisen Bank Polska dzieli spółki z warszawskiego rynku na dwie grupy. Pierwsza to WIG20 na czele z bankami i spółkami surowcowymi oraz energetycznymi, podatnymi na polityczne wstrząsy w związku z przedwyborczymi zapowiedziami polityków. Natomiast druga część to mWIG40 i sWIG80, które skupiają spółki stricte powiązane z fundamentami naszej gospodarki.
– Warto pamiętać, że jesteśmy w trakcie sezonu publikacji wyników, a fundamenty wspierają małe i średnie spółki – w najbliższych dniach ponad 200 raportów trafi na rynek. Z kolei blue chipy znajdują się pod mocną presją polityki i zagranicy. Na indeksie WIG20 jeszcze nie ma zmiany trendu i kluczowa będzie obrona 2.000 pkt. Obecnie grę koncentrowałbym na małych i średnich spółkach, które poprawiają wyniki. Natomiast raczej obserwowałbym duże spółki, choć wyceny niektórych robią się atrakcyjne. – ocenia Sobiesław Kozłowski, analityk DM Raiffeisen Bank Polska.
Wyprzedaż ze strony zagranicznych inwestorów prowadzi do silnych spadków rodzimych blue chipów. Liderem jest Bogdanka, której kurs akcji spada o 25 proc. Tąpnięcie wywołała informacja o wypowiedzeniu umowy na dostawy węgla przez Eneę, kluczowego odbiorcę. Mocno przysiadł także kurs akcji KGHM. Tu decydują bardziej globalne przesłanki. Miedź bowiem spadła od poziomów nie notowanych o połowy 2009 r. >> Sprawdź jak nisko mogą jeszcze zejść notowania KGHM
– Rykoszetem dostają także małe i średnie spółki. Obecną sytuację rozpatrywałbym w kategoriach głębszej korekty. Być może część środków z rynku akcji trafi na rynek surowcowy, który dzięki temu mógłby odbić. – mówi Marcin Stebakow, dyrektor Departamentu Analiz DM BPS.
Czarne chmury wiszą też nad rynkiem surowców. W poniedziałek ropa WTI zaliczyła 6-letni dołek. Oprócz dużej nadpodaży surowca dodatkową presję wywołują Chiny, które są jednym z kluczowych konsumentów ropy naftowej na świecie. Choć import ropy do Chin utrzymuje się na wysokim poziomie, to dane makroekonomiczne jednoznacznie wskazują spowolnienie gospodarcze w tym kraju. Prawdopodobnie spora część zgłaszanego przez Chińczyków importu jest przeznaczana nie do wykorzystania w przemyśle, a do budowania zapasów ropy. Na spanikowanym rynku lepiej zaczęło zachowywać się złoto.
– Cenową ekspansją – na zawirowania globalnych rynków – odpowiedziało w zeszłym tygodniu złoto (sieć: +4,1 proc., fixing: +3,4 proc.). Wśród, jeśli nie zupełnie nowych, to przynajmniej odgrzewanych myśli, jakie towarzyszą starającemu się wydostać z cyklicznego dna – żółtemu metalowi – jest rozważana i ta, że wrześniowa decyzja FED, zaostrzająca politykę monetarną – wcale nie musi być przesądzoną. Z drugiej strony, nie brakuje przestróg, mówiących, iż dynamika podnoszących się cen złota raczej nie będzie spektakularna, i już najbliższe dni mogą (przejściowo) należeć do niedźwiedzi. Natomiast o tym, że tak blado – na tle silnej zwyżki kursu złota – zachowywało się srebro przesądziły przede wszystkim silnie spadkowe ruchy cen metali przemysłowych, odpowiadające na sygnały o wyhamowywaniu chińskiej gospodarki. – ocenia Wojciech Kowalski, analityk EFIX DM.