
(Fot. freeimages.com)
Po poniedziałkowym silnym rozpoczęciu tygodnia, notowania tego surowca do końca sesji oddały sporą część wcześniejszych zwyżek. Nie zmienia to faktu, że cena ropy naftowej WTI nie domknęła luki wzrostowej i wciąż porusza się wyraźnie powyżej poziomu 52 USD za baryłkę.
Perspektywa cięcia produkcji ropy naftowej nie tylko przez kraje OPEC, ale także niektóre państwa spoza kartelu, wpływa obecnie w największym stopniu na utrzymywanie się relatywnie wysokich cen ropy naftowej. Jednak notowania tego surowca mają problem z dalszym pięciem się w górę za sprawą wątpliwości, czy niedawne porozumienie istotnie przełoży się na zniwelowanie nadwyżki na globalnym rynku ropy naftowej. Zwłaszcza, że lukę w dostawach ropy chcą zapełnić Amerykanie.
Departament Energii USA w poniedziałek podał, że oczekuje wzrostu produkcji ropy naftowej ze skał łupkowych w tym kraju w styczniu – wzrost ma wynieść 1,4 tys. baryłek dziennie w ujęciu m/m i doprowadzić wielkość produkcji ropy z łupków do poziomu 4,542 mln baryłek dziennie. Jeśli te oczekiwania zostałyby zrealizowane, to byłaby to pierwsza zwyżka produkcji ropy z łupków w ujęciu m/m po pięciu kolejnych miesiącach spadkowych. Styczniowy wzrost produkcji ropy łupkowej w USA zbiegłby się w czasie z cięciem produkcji ropy naftowej w OPEC i kilku krajach spoza OPEC. Na razie planowana zwyżka amerykańskiej produkcji ropy jest niewielka, jednak nie jest wykluczone, że ewentualny wzrost cen ropy po cięciu produkcji przez niektóre kraje zachęci więcej firm w USA do wzmożonego wydobycia, tym samym hamując możliwość dynamicznych zwyżek cen ropy w średnio- i długoterminowej perspektywie.
Raport przygotowała: Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ