
Gdy sąd postanawia o ogłoszeniu upadłości emitenta, obligatariusze mają dwa możliwe warianty działań.(Fot. www.sxc.hu)
Według ubiegłorocznych planów, spółka zamierzała zadebiutować na NC na przełomie września i października. Kolejnym krokiem miało być przejście na rynek główny w 2015 roku. Te plany zostały przerwane upadłością.
Prezes Opulentii 30 stycznia złożył do warszawskiego sądu wniosek o ogłoszenie upadłości likwidacyjnej z powodu problemów z utrzymaniem płynności finansowej. Według komunikatu, na koniec grudnia 2012 roku aktywa spółki przekraczały 13 mln zł i pokrywały w ponad 110 proc. zobowiązania spółki. Oznacza to, że była ona potężnie zadłużona. Wskaźnik ogólnego zadłużenia można na podstawie tych danych szacować na 90 proc., a kapitał własny na zaledwie 1,2 do 1,5 miliona złotych.
>> Upadłości i niewypłacalność emitentów obligacji stały się chlebem powszednim. >> Szkoła przetrwania – co robić gdy ogłoszono upadłość emitenta obligacji.
Opulentia SA inwestowała w nieruchomości i spółki prywatne, ponadto prowadziła doradztwo dotyczące pozyskiwania kapitału z rynków Catalyst oraz NewConnect, choć sama nie okazała się przykładem skuteczności działania na tym polu. Firma finansowała się z prywatnych emisji obligacji, oferując m.in. obligacje mieszkaniowe, pełniące rolę zabezpieczenia mieszkania w budowanym przez spółkę kompleksie Rubin Apartments. Na koniec inwestycji można było zatrzymać lokal lub wystąpić o wykup wraz z kuponem, który był całkiem okazały, tj. 10,9-12,9 proc. w skali roku.
Problemy pojawiły się w ubiegłym roku, gdy firmą zainteresowała się Komisja Nadzoru Finansowego. Komisji nie podobało się, że firma prowadzi jej zdaniem działalność parabankową: przyjmuje pieniądze od klientów zewnętrznych i obciąża je ryzykiem. Taka działalność wymaga zezwolenia, którego spółka nie posiadała. Zdaniem Opulentii nie była jednak potrzebna, na dowodem miała być ekspertyza kancelarii prawnej Siwek, Gaczyński i Partnerzy.
– Ustawa o obligacjach nie nakłada na emitentów przeprowadzających emisje niepubliczne, a zatem również na Opulentia SA, obowiązku uzyskania zgody, licencji czy też pozwolenia od jakiegokolwiek organu państwowego, podobnie jak nie nakazuje wypełnienia jakichkolwiek obowiązków informacyjnych względem tych organów. Emitenci tacy nie są również – z powodu samej tylko emisji niepublicznej obligacji – członkami rynku kapitałowego, a co za tym idzie nie podlegają nadzorowi ze strony Komisji Nadzoru Finansowego. – czytamy w ekspertyzie prawniczej.
>> W tym roku na rynku NewConnect upadły aż trzy spółki. >> Wszystkie najważniejsze informacje znajdziesz w StockWatch.pl
Spółka trafiła jednak na tzw. czarną listę, co pociągnęło za sobą szereg negatywnych skutków. Wielu klientów przedterminowo zażądało wykupu obligacji, a banki i instytucje finansowe wycofały się z dalszego finansowania. Pikanterii całej sprawie dodaje obecność w spółce Macieja Soporka, jednej z głównych postaci w aferze WGI. W Opulentii był jedną z czołowych osób, a według doniesień Pulsu Biznesu to właśnie Soporek, a nie prezes Sebastian Filaber faktycznie kierował spółką.
Prezes niezwykle krytycznie odniósł się do działań organu nadzorczego. Wpisanie spółki na tzw. czarną listę określił jako wyrok pozbawiający realnych możliwości kontynuowania działalności.
– Niemożliwe jest podtrzymanie działalności spółki nawet do momentu rzetelnej weryfikacji i wyjaśnienia przez upoważnione organy kontroli państwowej zasadności umieszczenia Opulentia SA na liście ostrzeżeń publicznych. W konsekwencji decyzja o zgłoszeniu wniosku o ogłoszenie upadłości była dla mnie nieunikniona. – napisał w komunikacie Sebastian Filaber.
Zgodnie z procedurami postępowania upadłościowego, w przeciągu miesiąca w spółce powinien pojawić się syndyk, który skontaktuje się ze wszystkimi obligatariuszami w celu zgłoszenia wierzytelności.
>> Szukasz informacji na temat poszczególnych obligacji, a może chcesz się wymienić doświadczeniem z pozostałymi inwestorami? >> Wszytko i jeszcze więcej znajdziesz tutaj. Odwiedź forum obligacji w portalu StockWatch.pl