
Piotr Zając, główny analityk rynkowy CMC Markets w Polsce.
Wsparcie 40 000 USD, wzmocnione dolną granicą budowanego od stycznia kanału wzrostowego i przebiegającymi bliko średnimi kroczącymi z 50 i 100 sesji, okazało się w ostatnich dniach skuteczne. Bitcoin odbił się od tej bariery i w czwartkowe popołudnie oscylował przy 43 000 USD. Kryptowaluta wciąż pozostaje wyraźnie dodatnio skorelowana z amerykańskim rynkiem akcji (S&P500 zaatakował w czwartek opór 4500 pkt).
Co jednak ciekawe – ostatnie ruchy wpisują się też w inną statystyczną zależność, a mianowicie – cykl halvingowy (halving to zmniejszenie o połowę nagrody za wykopaniu bloku w sieci bitcoina, które odbywa się co cztery lata; ostatnie miało miejsce w maju 2020 r.). Jeśli porównamy obecną ścieżkę notowań bitcoina do uśrednionej ścieżki po poprzednich dwóch halvingach, to widać wyraźne podobieństwa w ich przebiegu. W tym ujęciu listopadowe ATH było niemal w punkt zgodne z tym, co pokazuje owa cykliczność. Obecnie rynek jest nieco ponad 700 dni po halvingu i trzymając się statystyk – najbliższe 50 dni powinno przynieść poprawę nastrojów. Potem rynek może wejść w fazę marazmu, a następnie wykonać ostatnią silną falę spadkową, która dołek osiągnie ok. 900 dnia po halvingu. To oznacza, że w ujęciu krótkoterminowym bitcoina może czekać ruch powyżej ostatnich, lokalny oporów, a w średnioterminowym – zejście poniżej tegorocznych dołków i szukanie dna w okolicy października.

Wykres BTC/USD
Oczywiście prognoza ta zakłada, że cykl po raz kolejny się powtórzy. Są tu jednak co najmniej dwa „ale”. Po pierwsze – mocny spadek z maja 2021 r. spowodowany chińskim zakazem dla górników bitcoina, wyraźnie zaburzył układ hossy. W tym kontekście niewykluczone, że ów cykl powinien się jeszcze dopełnić, co w średnim terminie przemawiałaby jednak za nowym ATH, a nie nowym dołkiem. Po drugie natomiast – pamiętajmy, że bitcoin stoi teraz, podobnie jak rynki akcji – w obliczu istotnego, monetarnego testu. Fed zakończył w marcu QE, zaczął podwyżki stóp i redukcję sumy bilansowej. Mówiąc więc wprost – wkraczamy w erę „odsuszania” rynków z globalnej nadpłynności. Nikt nie wie, jak sobie z tym poradzą, ale nie da się ukryć, że owa nadpłynność sprzyjała przez ostatnią dekadę wszystkim spekulacyjnym aktywom, w tym kryptowalutom.
Najbliższe tygodnie mogą więc udzielić odpowiedzi na pytanie – którą ścieżką podąży najbardziej popularna kryptowaluta. W czwartkowe popołudnie płacono za nią prawie 43 000 USD i stanowiła ona 41,4 proc. rynku. Na drugim miejscu niezmiennie było ethereum z wyceną 3150 USD i 19,4-proc. udziałem w rynku. Podium zamykał najbardziej popularny stablecoin, czyli tether. Jego kapitalizacja sięgała 83 mld USD.