
(Fot. iancu justin/freeimages)
W tygodniu poprzedzającym niedzielne spotkanie w Doha, rynki huczały o plotkach mających świadczyć o wysokim prawdopodobieństwie osiągnięcia porozumienia. W Doha, wbrew wcześniejszym zapowiedziom mieli pojawić się przedstawiciele Iranu (którzy wielokrotnie podkreślali, iż nie zamierzają ograniczać swojej produkcji), a Arabia Saudyjska miała zgodzić się na ograniczenia nawet w przypadku braku jednomyślności. Rewelacje te nie znalazły jednak potwierdzenia w realnym świecie. Iran nie pojawił się wczoraj w Doha, a jedną z głównych przyczyn braku porozumienia miał być właśnie brak jednomyślności.
Nadzieje na osiągnięcie kompromisu nie legły w gruzach, m.in. dzięki zapowiedzi dotyczącej kolejnego spotkania w tej sprawie, które miałoby się odbyć w październiku. Nie ulega jednak wątpliwości, iż rynek nie wiąże już wielkich nadziei z ewentualnym zamrożeniem produkcji. Okazuje się jednak, iż reakcja rynku na złe wiadomości nie przerodziła się w panikę. Jednym z powodów takiego zachowania może być fakt, iż zamrożenie produkcji ropy na rekordowych, styczniowych poziomach wcale nie rozwiązuje problemu nadpodaży.
>> Zobacz także: Giełdy podnoszą się po nieudanym szczycie ws. ropy, w grze Kernel
Pomimo bardzo słabego otwarcia, rynki w Europie godzina po godzinie odrabiały początkowe straty. W rezultacie, tuż przed godziną 17:00 niemiecki DAX zyskuje już 0,58 proc., CAC40 o 0,26 proc., a FTSE 100 o skromne 0,01 proc. Po całym dniu spędzonym pod kreską, tuż przed zakończeniem notowań na plus wyszedł WIG20. Niskimi cenami ropy nie przejmują się również Amerykanie. S&P500 po dwóch godzinach handlu rośnie o 0,39 proc.
Komentarz przygotował: Michał Papuga, analityk XTB