
Krach na akcjach regionalnych banków w USA
W miniony weekend amerykański sektor bankowy przeżył prawdziwy szok z powodu bankructwa Silicon Valley, który posiadał 212 mld USD aktywów. Sytuacja okazała się na tyle poważna, że do gry włączył się m.in. Fed. Dodatkowo, w niedzielę wieczorem amerykańskie władze poinformowały o zamknięciu Signature Bank, który z powodu powiązań z branżą kryptowalut, również był pod presją odpływu depozytów. Tego samego dnia szefowa resortu finansów Janet Yellen, szef Rezerwy Federalnej Jerome Powell i szef FDIC Martin Gruenberg wydali wspólne oświadczenie ogłaszając, że depozytariusze będą mieli dostęp do wszystkich środków, tym samym ominięto zapis gwarantujący wypłatę depozytów jedynie do kwoty 250 tys. USD. Jednak klientów to nie uspokoiło, ponieważ wielu z nich wycofuje środki z innych banków.
Zapewnienia władz póki co przynoszą ograniczone efekty, co podsyca niepewność wśród inwestorów. W poniedziałek notowania regionalnych banków kontynuują potężne spadki sięgające kilkudziesięciu procent. Kurs akcji First Republic Bank tąpnął o 75 proc., a Western Alliance Bancorporation o 69 proc. Nieco mniejsze spadki notują PacWest Bank (-39 proc.), KeyCorp (-26 proc.), Comerica Incorporated (-24 proc.), Zions Bancorporation (-22 proc.) czy Fifth Third Bancorp (-18 proc.). Znacznie lepiej wypadają duże banki o zdywersyfikowanym biznesie i posiadające sieć placówek na terenie całych Stanów. Notowania JP Morgan Chase tracą 1,6 proc., Bank of America Corp -2,6 proc., a Wells Fargo -4,8 proc.
Według zapowiedzi, straty z tytułu likwidacji Silicon Valley i Signature Bank pokryje federalny fundusz gwarancyjny. Jednak podobnie jak to ma miejsce w wypadku europejskich przepisów, dotkliwa strata czeka także akcjonariuszy i obligatariuszy banków. Ich papiery zostaną umorzone, a zdrowa część banku zostanie sprzedana. Inwestorzy w USA wolą dmuchać na zimne i pozbywają się akcji banków, które potencjalnie mogą podzielić los SVB i Signature.
– Banki, które dziś mocno tanieją mają ujemną wartość kapitałów. Oznacza to, że nawet gdyby chciały skorzystać z pomocy Fed przy 100 proc. runie na taki bank, nie miałyby pokrycia dla depozytów. Stąd jeśli run klientów będzie kontynuowany, a takie obrazki widzieliśmy w weekend, to banki te mogą mieć problem z utrzymaniem płynności. W zasadzie, to czy upadną czy nie, zależy od ich klientów. Działania Fed nie chronią akcjonariuszy banków, więc oni wolą sprzedać akcje i nie uczestniczyć w ryzykownej dalszej grze o przetrwanie banków – komentuje Daniel Kostecki, analityk rynków finansowych CMC Markets.
Federalna Rezerwa USA jeszcze w weekend ogłosiła, że tworzy program finansowania terminowego dla banków, które ucierpiały z powodu niestabilności wywołanej przez upadek SVB. Fed powołał fundusz (BTFP), który będzie przyjmował w zastaw obligacje po cenach nominalnych, dzięki czemu banki pozyskają potrzebna płynność, bez konieczności sprzedaży instrumentów ze stratą.
– Obecna sytuacja nie jest w żadnym stopniu porównywalna do tej z 2008 r., kiedy to amerykański sektor bankowy posiadał szeroką ekspozycję na toksyczne aktywa hipoteczne, miał o wiele niższe wskaźniki kapitałowe i o wiele wyższą dźwignię finansową. Równocześnie nie zostały wtedy podjęte tak szybkie kroki zaradcze, co doprowadziło do utraty zaufania inwestorów względem całego sektora, z czym nie mamy obecnie do czynienia – komentują analitycy BM BNP Paribas Bank Polska.
– Pomimo, w naszej ocenie, pozytywnych informacji dotyczących gwarancji depozytów, na początku dzisiejszej sesji w Europie także mamy do czynienia ze spadkami. Inwestorzy w obliczu dużej niepewności mogą jeszcze wycofywać się z rynków i czekać na dalsze informacje. Uważamy jednak, że w kolejnych dniach sytuacja powinna ulec uspokojeniu, a uwaga rynków może skupić się na napływających danych z amerykańskiej gospodarki, takich jak odczyt inflacji CPI (wtorek) i PPI (środa) za luty – dodają.