
Wtorek zakończył się ostrą przeceną na rynkach zaliczanych do grona emerging markets (Fot. Daniel Paćkowski)
Świat finansów z niedowierzaniem śledzi lecące w przepaść notowania ropy. W poniedziałek ropa Brent i WTI ustanowiły nowe ponad 5-letnie minima, odpowiednio na 60 dolarów i 54 USD za baryłkę. Licząc od czerwca surowiec potaniał już o około 50 proc. Oficjalnie przyczyną tak dynamicznej przeceny jest bardzo duża podaż ropy, ale nie bez znaczenia jest też czynnik geopolityczny, czyli wywarcie presji na Rosję. Na rynku słychać głosy, że OPEC nie ograniczy swojej produkcji nawet, jeśli cena spadnie do 40 USD/baryłkę. Z drugiej strony analitycy Morgan Stanley zakładają, że cena będzie rosła począwszy od II kwartału 2015 r., także w 2016 r. (w ujęciu średniorocznym sięgając 88 USD) oraz 2017 r. (średnio 100 USD). W 2018 r. trend cenowy znów się odwróci, a średnia cena baryłki ropy Brent wyniesie 92 USD. Średnią cenę benchmarkową na 2015 rok bank oszacował na 70 USD.
Jednak krótkoterminowe prognozy przewidują kontynuację przeceny ropy. Tani surowiec pobudza globalny wzrost i zmniejsza inflację. Korzystają na tym importerzy: Japonia, kraje Azji Południowo-Wschodniej (Tajlandia, Korea, Tajwan), Turcja i eurostrefa. Z drugiej strony zaistniała sytuacja niesie za sobą negatywne konsekwencje dla gospodarek krajów silnie uzależnionych od surowca, takich jak Kanada, Norwegia, kraje Ameryki Łacińskiej czy Rosja. Widać to również poprzez osłabienie ich walut – w poniedziałek rosyjski rubel tracił ponad 10 proc., a kurs USD/RUB wzrósł do poziomu 63, czyli nowego historycznego maksimum. We wtorek dramatyczna przecena była kontynuowana, a USD/RUB spadał nawet do okolic 80, co oznacza ponad 35-proc. przecenę rosyjskiej waluty w ciągu jednej sesji. Eksperci podkreślają, że obecna sytuacja jest inna niż ta przed kryzysem w 1998 roku, ponieważ wówczas Rosji skończyły się rezerwy walutowe. Aktualnie Bank Centralny Rosji wciąż dysponuje kwotą około 416 mld USD. >> Bieżące informacje i komentarze ekspertów na temat rynków zagranicznych znajdziesz w serwisie trading.stockwatch.pl
– W nocy czasu polskiego Bank Centralny Rosji zwołał nadzwyczajne posiedzenie, na którym została podjęta bezprecedensowa decyzja o podwyżce stóp procentowych o 650 pb. (główna stopa wzrosła z 10,5 proc. do 17 proc.). W pierwszej reakcji USD/RUB spadł w okolice 58, jednak we wtorek nad ranem znów notowany jest powyżej poziomu 60. Zakładając jednak możliwe pogłębienie spadków cen ropy oraz eskalację konfliktu na Ukrainie, rosyjska gospodarka w kolejnych miesiącach prawdopodobnie radziła będzie sobie coraz gorzej, a rubel dalej tracił będzie na wartości. – ocenia Szymon Zajkowski, analityk DM mBanku.
Rykoszetem dostają pozostałe rynki z koszyka emerging markets, w tym Polska. W grudniu indeks WIG stracił już ponad 3 proc. i we wtorek podwoił stratę. W efekcie szybko zbliżył się do ważnych wsparć, które z technicznego punktu widzenia mogą zatrzymać przecenę. Ciekawą wizję rynku na kolejne tygodnie ma jednak główny analityk CDM Pekao SA. Liczy on jeszcze na rajd św. Mikołaja, który miałby się odbyć na przełomie grudnia i stycznia. Jednak dużo będzie zależało od tego jak zadziałają ważne wsparcia.
– Ostatnie dwa tygodnie to reakcja giełdy na wydarzenia, na rynku surowcowym, głownie ropy i konsekwencje dla emerging markets z Rosją na czele. Natomiast niekoniecznie przyczyn spadków upatrywałbym w kraju czy na rynkach rozwiniętych. Z technicznego punktu widzenia WIG zbliża się do dołków z dwóch cykli – 10-tygodniowego oraz 5-tygodniowego. Zejście do tego poziomu traktowałbym jako teoretyczną okazję kupna w krótkim terminie. Bardzo mocne wsparcie wyznaczone przez szereg dołków położone jest w okolicach 50.500 pkt. i przy zejściu w te okolice można mówić o dołku tej klasy jak w sierpniu 2013 roku oraz marcu. Natomiast odbicie mogłoby dotrzeć w okolice 52 tys. pkt. Technicznie spodziewałbym się dołka przed Bożym Narodzeniem, a później liczyłbym na wzrost między okresem Bożego Narodzenia, a świętem Trzech Króli. – mówi Wojciech Białek, główny analityk CDM Pekao SA.
Jest oczywiste, że dla dalszego zachowania się rynku duże znaczenie będzie miało kształtowanie się notowań ropy naftowej. W ocenie eksperta z CDM Pekao, spadek cen ropy w okolice 50 USD za baryłkę (cel techniczny) może wywołać reakcję ze strony przedstawicieli OPEC czy Stanów Zjednoczonych polegającą na ograniczeniu produkcji. Jest jeszcze ważny trop w kwestii historycznych dołków na ropie, które wypadały z reguły w grudniu.
– Wcześniejsze lata pokazują, że kiedy dochodziło do krachu na ropie, występowała tendencja do grudniowego ustalania dołków. Zakładając, że tak będzie i tym razem należałoby oczekiwać w styczniu i lutym uklepywania dołków. Przy takim teście powinny pojawić się jakieś ważne niusy. Niewątpliwie takim byłoby spektakularne bankructwo banku czy jakiegoś dużego koncernu w Rosji. Następnie Rosja w obliczu kłopotów może zwrócić się o pomoc do Zachodu. Taki scenariusz zapewniłby odbicie cen surowców i akcji. – dodaje Wojciech Białek.

Spadek wartości rubla wywołał panikę na rosyjskim rynku, a część komentatorów wróciła pamięcią do wydarzeń z 1998 r.
Na razie indeks WIG musi walczyć, aby cały 2014 rok zamknąć na zero. Dużo lepiej prezentują się stopy zwrotu na amerykańskim rynku – Nasdaq100 jest na 16-proc. plusie, a S&P500 na 8-proc. Natomiast rekordzistami są indeks giełdy w Szanghaju SSE Composite i Buenos Aires z ponad 40-proc. wzrostami. Z kolei najsłabiej wypada rosyjski RTS, który w tym roku traci ponad 58 proc. i tylko dziś po południu tracił ponad 12 proc. Początek 2015 roku zwłaszcza dla rynków wschodzących będzie wymagający.
– Na rynku jest dużo pesymizmu. Pytanie jak gospodarki emerging markets zachowają się mając mniejsze wpływy z surowców. Część negatywnego sentymentu do tych rynków jest już w cenach. Jednak niepewność może utrzymać się przez kolejne pół roku. Wobec występujące deflacji banki centralne mogą próbować stymulować rynek. Na naszej giełdzie sektor finansowy ma stosunkowo niewielki potencjał do spadku, a wsparciem dla notowań powinny być oczekiwane dywidendy. Do pozostałych sektorów podchodziłbym selektywnie. Tanio na rynku nie jest, ale można znaleźć spółki z atrakcyjną wyceną. Warto też zauważyć, że ostatnio też uaktywnili się insiderzy, którzy kupują akcje swoich spółek. – wskazuje Marek Czachor, analityk Erste Securities.