Gdy mówimy Waldemar Preussner, myślimy Jarosław Pawluk. I odwrotnie. Ścieżek biznesowych byłych wspólników grupy chemiczno-logistycznej nie sposób śledzić oddzielnie. Od czasu kiedy w latach 90. podzielili się majątkiem, widownia podzieliła się na kibiców każdego z biznesmenów. W ostatnich latach połączyło ich również to, że obaj pozbyli się budowanych w Polsce biznesów kolejowych przewozów cargo: w 2008 r. Pawluk swój CTL Logistics sprzedał funduszowi Bridgepoint za 1,4 mld zł, a rok później DB Schenker zapłacił Preussnerowi za PCC Logistics 1,7 mld złotych. Nie oznacza to jednak, że obaj biznesmeni (którzy poznali się w Niemczech, do dziś tam mieszkają, mają niemieckie paszporty, ale interesy robią głównie w Polsce) idą łeb w łeb.
Wychodząc z CTL, Pawluk oddał jedyny swój biznes, natomiast Preussner oddał Schenkerowi zaledwie trzecią część swojej grupy. To stanowi też o stanie ich dzisiejszej cichej rywalizacji. Nawet bez kolei Preussner uciekł Pawlukowi bardzo daleko. Szef grupy PCC prowadzi firmę tak, jakby w ogóle nie słyszał słowa „kryzys”. Rozbudowuje dotychczasowe fabryki i uruchamia nowe przedsięwzięcia. Tylko w ciągu trzech ostatnich lat zainwestował w firmę 600 mln złotych.
CTL Pawluka był prowadzony wzorcowo, dzięki czemu Bridgepoint ostatecznie wycenił go tak wysoko. Ale Preussner działał z większym rozmachem. Dwa razy stanął do prywatyzacji zakładów chemicznych w Kędzierzynie i Tarnowie. Dwa razy wygrał rywalizację i dwa razy MSP odmówiło mu sprzedania – cena była niższa, niż oczekiwano.
Równocześnie zbierał wszystkie dostępne w Polsce aktywa kolejowego cargo: w latach 2007–2008 jego grupa wydała na inwestycje ponad 270 mln euro. W tym czasie kupił regionalne przedsiębiorstwa transportu kolejowego (m.in. w Zabrzu i Rybniku). W ciągu kilku lat zbudował PCC Logistics, którego przychody w 2008 roku sięgnęły 350 mln euro. Nie robił tego bez ryzyka: w tym samym czasie (od 2004 roku) lewar grupy urósł z 3- do 10-krotności EBITDA, co na progu kryzysu było sprawą poważną. Wówczas Preussner sprzedał firmę kolejową Niemcom. – Zrobiłem to, bo uznałem, że sam nie pomogę jej wzrosnąć tak, jak to może uczynić DB Schenker. Moja rola w rozwoju PCC Logistics dobiegła końca– wspomina Waldemar Preussner.