
(Fot. Daniel Paćkowski)
Notowania ropy znowu znalazły się w poważnych tarapatach. We wtorek ropa Brent spadła w okolice 52,55 dolara i jest to najniższy poziom od początku lutego. W tym samym czasie cena ropy WTI osiągnęła poziom 42,60 dolara za baryłkę, co jest najniższym poziomem od sześciu lat. W środę ruch spadkowy jest kontynuowany.
Pretekstów do przeceny nie brakuje. Główny fundamentalny czynnik to oczywiście zdecydowana nadpodaż tego surowca oraz umacniający się dolar amerykański. Zwiększenie zapasów ropy w USA w trakcie sezonu naprawczego podczas, którego część platform jest wyłączona z wydobycia sugeruje dalszą presję na cenę ropy WTI. Innym powodem jest wycofywanie przez inwestorów finansowych środków z rynku ropy, którzy swoimi transakcjami dodatkowo wywierają presję na spadek cen. W przeciągu ostatnich trzech tygodni spekulacyjna pozycja netto (na WTI) została mocno zredukowana.
– Kolejny powód przez, który obserwujemy spadek cen pojawił się całkiem niedawno i dotyczy sytuacji politycznej w Izraelu. Wynik wyborów parlamentarnych w tym kraju może przełożyć się na zwiększenie szansy na zawarcie porozumienia ws. irańskiego programu atomowego. Zniesienie obecnych sankcji może zwiększyć zdolności eksportowe ropy z Iranu do około 1 mln baryłek dziennie. Możliwość dodatkowo powiększenia nadpodaży na rynku ropy wraz ze zmniejszonym popytem po okresie zimowym może być czynnikiem, który nie dość że będzie ograniczał możliwość odbicia cen ropy to może dodatkowo wywierać presję na dalsze spadki. Jeszcze w środę poznamy rządowe dane o tygodniowej zmianie zapasów ropy za ubiegły tydzień. Oczekiwania rynkowe wskazują na zwiększenie zapasów o 4 mln baryłek. Jeżeli odczyt będzie dodatni oznaczać to będzie już dziesiąty z rzędu tydzień, w którym zostanie odnotowana zwiększona wielkość zapasów. Przełoży się to oczywiście na przyspieszenie spadków cen ropy WTI. Wybicie ostatnich dołków w okolicach 43,56 otworzy drogę w kierunku poziomów z przełomu 2008-2009 tj. 36-38 dolarów. – tłumaczy Tomasz Rauk, analityk DM mBanku.
Kliknij, aby powiększyć
Eksperci z DM BOŚ wskazują jeszcze na czynnik chiński związany z popytem na ten surowiec w tym kraju. Przez ostatnich parę miesięcy Chiny starały się wykorzystać sytuację na rynku ropy i kupić duże ilości taniego surowca, uzupełniając tym samym swoje rezerwy strategiczne. Jednak duże zakupy ropy przez Chiny mogą dobiegać końca – a przynajmniej tak twierdzą niektórzy obserwatorzy tego rynku. Coraz częściej pojawiają się spekulacje, że chińskie składy ropy są już niemal zapełnione i dopiero w drugiej połowie roku pojawi się nowa przestrzeń do przechowywania tego surowca.
– A tymczasem już w najbliższych miesiącach import ropy do Chin może się istotnie zmniejszyć właśnie za sprawą przerwania gorączkowych zakupów ropy w celu uzupełnienia rezerw. Chiny nie publikują oficjalnych danych dotyczących wielkości swoich rezerw, więc powyższe informacje są traktowane jedynie jako rynkowe spekulacje. Nie zmienia to faktu, że po rekordowych zakupach ropy przez Chiny w grudniu ub.r., od początku roku import tego surowca do Państwa Środka zmalał. – dodaje Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ.