Kto pamięta jeszcze Przemysława Sztuczkowskiego, gwiazdę branży złomiarskiej, a potem hutniczej? W 2008 roku miesięcznik „Forbes” wyceniał jego fortunę – Złomrex, Ferrostal Łabędy, Huta Stalowa Wola, Huta Szopienice, kilka Centrostali, część dystrybucyjna Stalexportu – na 1,2 mld złotych.
Teraz Cognor, którego 64 proc. akcji stanowi główny składnik jego majątku, jest wart na giełdzie 260 mln złotych. Trudno się dziwić. Wszyscy mówią tylko o drugiej fazie kryzysu, a inwestorzy mają w pamięci, jak w 2009 r. przychody producenta stali jakościowej i prętów się przepołowiły, a zamiast prognozowanych 300 mln zł zysku spółka poniosła straty – 206 mln złotych.
Sztuczkowski przed upadkiem Lehman Brothers zaczął drogą ekspansję zagraniczną i przeinwestował. Na chorwackiej hucie Zaječar stracił 160 mln zł, kupionego w tym samym 2008 r. austriackiego dystrybutora stali Voestalpine Stahlhandel sprzedał niedawno z 200-milionową stratą. A jednak Sztuczkowski przetrwał. Właśnie zrestrukturyzował firmę i chce wrócić na szczyty listy najbogatszych „Forbesa”. Udało mu się po raz kolejny wykorzystać potencjał drzemiący w polskim hutnictwie. Teraz tylko czeka na lepszą koniunkturę w gospodarce.
– To śmieszne, prawda? – komentuje obecną wycenę Cognora Sztuczkowski. – Na koniec roku zarobimy 100 mln zł i będziemy mieli więcej gotówki, niż wynosi nasza kapitalizacja.
O tym, że Cognor nie jest już zadłużoną po uszy spółką, której obligacjami w kryzysie obracano po jednej trzeciej wartości, Sztuczkowski przekonywał inwestorów podczas ostatniego spotkania w hotelu Hilton. – Zostaliśmy zmuszeni do ostrego cięcia kosztów i wtedy zdaliśmy sobie sprawę, jakie jeszcze rezerwy tkwiły w naszych hutach w Stalowej Woli i Łabędach – tłumaczy Sztuczkowski.
Kraje wysoko rozwinięte zbyt szybko skreśliły hutnictwo, uznając je za gospodarczy skansen. Huty zaczęli skupować biznesmeni z peryferiów, m.in. Hindus Lakshmi Mittal, który w 1990 r. zaczynał od jednej huty w Indonezji, a w ciągu 20 lat zrobił 50 akwizycji, natomiast w Polsce – oczywiście na znacznie mniejszą skalę – Roman Karkosik i właśnie Sztuczkowski. Okazały się złotym interesem, z jednym zastrzeżeniem – jedynie w czasie hossy.