Kurs Sfinksa ma problem z pokonaniem strefy niestrawności w przedziale cenowym 2,06-2,40 zł. Na tych poziomach cenowych uaktywnia się podaż, która dużą chochlą napełnia talerze popytu. Z kolei kupujący ustawili się w kolejce po dokładkę w przedziale 1,57-1,65 zł. Impas trwa już 8 miesięcy i żadna ze stron nie jest w stanie zdobyć wystarczającej przewagi dla ukształtowania trendu.
Na początku marca wykres wzbogacił się w lukę bessy, ale spory dolny cień świecy złagodził jej negatywny wydźwięk. Na dodatek wygłodniały popyt już na kolejnej sesji zamknął uchylone okno, pozbawiając sprzedających argumentów za kontynuacją wyprzedaży. Kurs wciąż znajduje się w ślepej uliczce, która z upływem czasu staje się coraz węższa. Do apeksu widocznego na wykresie trójkąta pozostało jeszcze kilka tygodni i dopiero zbiegające się linie mogą wymusić na graczach bardziej zdecydowane ruchy.
Wskaźniki nie zachęcają do angażowania się po stronie kupna. Linia MACD znajduje się po ciemnej stronie mocy, RSI w strefie negatywnej.