
Na akcjach kilku spółek już toczy się gra pod sygnalizowaną liberalizację przepisów regulujących budowę lądowych farm wiatrowych
Jedną ze spółek, która w ostatnich tygodniach mogła pochwalić się największymi wzrostami jest Onde, zajmująca się m.in. budową lądowych farm wiatrowych.
Po kilku miesiącach spadków, Onde zanotowało dołek notowań pod koniec września, kiedy za jedną akcję płacono 9,82 zł. Od tego czasu akcje spółki mocno podskoczyły. W trzy miesiące cena akcji Onde urosła o 27,6 proc. i zbliżyła się do tegorocznych szczytów.
Onde: segment OZE źródłem zaskoczenia
11 listopada 2023 r. Onde przedstawiło wyniki za trzeci kwartał 2023 r., które zostały pozytywnie przyjęte przez analityków. Sporo nerwowości wywołała informacja o wypowiedzeniu umowy przez litewskiego kontrahenta. Sytuacja była o tyle dziwna, że spółka zrealizowała większość kontraktu, a w wypadku ostatnich turbin czekała na brakujące pozwolenia, które miał zapewnić inwestor. Onde wskazało na złą wolę zamawiającego i zapowiedziało, że będzie dochodzić swoich praw przed sądem.
– Po słabszym okresie wynikowym w poprzednich kwartałach, w trzecim kwartale 2023 r. Onde w końcu pozytywnie zaskoczyło rezultatami. Przychody wzrosły o 15 proc. r/r, a zysk operacyjny został poprawiony z 3,9 do 16,7 mln zł. Źródłem zaskoczenia była lepsza rentowność segmentu OZE, co powinno być utrzymane w kolejnych kwartałach z uwagi na normalizację cen surowców, materiałów i kosztów budowy. Ponadto Onde poinformowało o zwiększeniu backlogu na zewnętrznych projektach, przy stabilnej wielkości portfela własnych farm fotowoltaicznych – napisali analitycy Domu Maklerskiego BNP Paribas Polska w swoich grudniowych typach inwestycyjnych.
Ich zdaniem otoczenie powyborcze powinno sprzyjać sentymentowi inwestorów do spółki z uwagi korzystniejsze otoczenie prawne dla sektora OZE, co powinno wspierać inwestycje w sektorze.
Zwrócono ponadto uwagę, że zarząd spółki zapowiada też poprawę rentowności w segmencie generalnego wykonawstwa z uwagi na zakończenie w najbliższych miesiącach przerobu na nierentownych kontraktach, zawieranych jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie.
Kursem Onde w połowie listopada zakołysała informacja o wypowiedzeniu umowy na budowę farmy wiatrowej na terenie Litwy o mocy 80 MW. Łączna wartość kontraktów wynosi ok. 26 mln euro netto. W drugiej połowie listopada kurs z nawiązką odrobił spadki.
Figene Capital: akcje spółki w portfelu znanego polityka
Ostatnie tygodnie to spektakularny wzrost notowań Figene Capital, spółki notowanej na rynku NewConnect, również zajmującej się budową lądowych farm wiatrowych.
Jeszcze w połowie listopada za akcję spółki płacono 0,35 zł, to był dołek w trwającej od stycznia tendencji spadkowej. Potem nastąpił szybki wzrost i 1 grudnia jedną akcję wyceniano na 1,05 zł. Kolejne dni to już spadek notowań, na zamknięciu sesji 7 grudnia jedną akcję wyceniano na 0,70 zł, tego dnia kurs potaniał o 5,41 proc.
Spółka przez chwilę znalazła się w centrum politycznych wydarzeń, kiedy okazało się, że Sławomir Mentzen, jeden z liderów Konfederacji, w swoim oświadczeniu majątkowym ujawnił, że posiada 1 tys. akcji Figene Capital o wartości – jak podał – 480 zł.
MDI Energia i Polenergia: powolne wzrosty cen akcji
Akcje innych spółek związanych z energetyką wiatrową nie mogą pochwalić się takimi wzrostami. Wielkich wzrostów nie było na akcjach innej spółki budującej farmy wiatrowe, czyli MDI Energia. W ciągu ostatniego miesiąca kurs spółki wzrósł o 5,61 proc. a licząc okres ostatnich trzech miesięcy widzimy spadek o 6,16 proc. Na zakończeniu sesji 7 grudnia za akcję spółki płacono 1,60 zł, tego dnia akcje MDI Energia potaniały o 1,54 proc.
W delikatnym trendzie wzrostowym od początku października znajdują się akcje Polenergii, dla której lądowa energetyka wiatrowa jest ważnym obszarem działalności. W pierwszych trzech kwartałach 2023 r. spółka uruchomiła trzy farmy wiatrowe o łącznej mocy 178 MW. Na różnym etapie przygotowań są inne farmy wiatrowe budowane przez Polenergię. W ciągu ostatniego miesiąca akcje spółki podrożały o 1,52 proc., ale na sesji 7 grudnia zanotowały spadek o 0,95 proc. do poziomu 73,30 zł za akcję.
Polityczna zgoda i obawy
Branża czeka na liberalizację przepisów dot. budowy farm wiatrowych na lądzie. Sejm 7 grudnia 2023 r. przyjął ustawę o ochronie odbiorców energii, która ma obowiązywać przez pierwszą połowę 2024 r. Z ustawy wykreślono zapisy mające ułatwić budowę lądowych farm wiatrowych. Początkowo autorzy ustawy przekonywali, że połączenie mrożenia cen energii z liberalizacją przepisów dot. budowy farm wiatrowych na lądzie jest uzasadnione, ponieważ energetyka wiatrowa wpływa na spadek hurtowych cen energii elektrycznej. Ważnym argumentem za takim łączeniem było też to, że taką ustawę trudno byłoby zawetować prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
W tej chwili nie wiadomo jeszcze, jak potoczą się prace nad ułatwieniami dla lądowej energetyki wiatrowej. Wiadomo, że w grupie Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, PSL i Lewicy będzie zgoda co do tego, że te ułatwienia powinny być i prawdopodobnie strony dojdą tu szybko do porozumienia. Niewiadomą będzie natomiast postawa prezydenta Andrzeja Dudy i to, czy podpisze on ustawę wprowadzającą takie ułatwienia.
Propozycje branży wiatrakowej
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), organizacja będąca głosem branży energetyki wiatrowej (można w jej przypadku użyć modnego ostatnio słowa „lobbyści”) w oświadczeniu wydanym 5 grudnia wskazała na 5 kluczowych wartości rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce. Mogą one być podstawą przyszłych regulacji prawnych.
Na pierwszym miejscu wskazano bezpieczną odległość. Zdaniem PSEW farmy wiatrowe powinny być lokalizowane w minimalnej odległości od gospodarstw domowych wynoszącej 500 metrów oraz z uwzględnieniem odziaływania akustycznego, które może oszacować większą odległość. Biorąc pod uwagę nowoczesne turbiny wiatrowe, analiza akustyczna wskazuje na dystans w granicach 500-700 metrów. Przypomnijmy, że obecnie farmy muszą być zlokalizowane w odległości co najmniej 700 metrów od zabudowań domowych, a niedawno proponowano skrócenie tego dystansu do 300 metrów.
PSEW zapewnia, że odległość minimalna na poziomie 500 metrów od zabudowań została szeroko konsultowana i zaakceptowana zarówno przez stronę społeczną, samorządową i sektor wiatrowy otrzymując pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu.
Jak podaje Stowarzyszenie, zmiana z 700 metrów na 500 metrów zwiększy o 100 proc. powierzchnię dostępną dla lokalizacji lądowych farm wiatrowych w Polsce. Te 200 metrów różnicy to wzrost z 2 do 4 proc. powierzchni kraju pod potencjalne inwestycje.
Kolejna ważna rzecz to pełna i jasna ścieżka planistyczna. Branża wiatrowa optuje za przejrzystym i uporządkowanym procesem planistycznym, który zachowa ład w gminach. W ocenie PSEW będzie to możliwe dzięki dwóm opcjom, które umożliwiają lokalizowanie farm wiatrowych: wykorzystanie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego oraz tzw. plan zintegrowany. PSEW argumentuje, że nie należy wybierać drogi na skróty bez konsultacji społecznych, ponieważ mieszkańcy mają prawo znać szczegóły planowanego projektu na ich terenie.
Ważną korzyścią, na którą wskazuje PSEW, są pieniądze na gmin. Stowarzyszenie przypomina, że gminy, w których powstają elektrownie wiatrowe otrzymują stałe źródło dochodu na nawet 25-30 lat. Źródłem tego dochodu są m.in. podatki od nieruchomości. Pozwala to gminie na lepsze gospodarowanie środkami i zaplanowanie długoterminowych inwestycji. Przychody z farmy wiatrowej pozwalają na inwestycje w m.in. drogi, kanalizacje, place zabaw, biblioteki itp.
Inna propozycja to tańszy prąd dla mieszkańców. PSEW wskazuje, że podczas gdy ceny konwencjonalnych źródeł energii rosną, ceny energii odnawialnej spadają. Trend ten ma szansę się utrzymać dzięki rozwojowi technologicznemu, który pozwala zwiększać wydajność turbin. Dzięki uwzględnieniu tzw. prosumenta wirtualnego, inwestorzy będą oferowali obowiązkowo 10 proc. mocy do dyspozycji mieszkańców gminy, w której postawią wiatrak. Beneficjentami tych propozycji powinny być również objęte gminy sąsiadujące oraz spółdzielnie i klastry energii.
Ostatnia propozycja to objęcie wiatraków dozorem Urzędu Dozoru Technicznego (UDT). Zgodnie z nowymi przepisami przed przystąpieniem do eksploatacji elektrowni wiatrowej inwestor będzie zobowiązany uzyskać decyzję zezwalająca na eksploatację wydawaną przez UDT na wniosek inwestora.
Inwestycje stopniowo ruszą
Liberalizacja przepisów dot. budowy lądowych farm wiatrowych będzie z pewnością jednym z pierwszych poważnych sporów pomiędzy nowym rządem a prezydentem, ale na pewno nie będzie to konflikt nie do rozwiązania.
Pamiętajmy też, że na początku 2023 r. złagodzono przepisy dot. odległości farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych do 700 metrów. Branża przyjęła je z umiarkowanym optymizmem, z jednej strony dla niej to lepsze rozwiązanie niż wcześniejsza zasada 10 H (wiatraki nie mogły stać w odległości mniejszej niż 10 krotność wysokości wiatraka), ale branża liczyła na 500 metrów. Można więc oczekiwać realizacji nowych projektów wiatrowych przy obowiązującej odległości 700 metrów, choć nie tak wielu, jak by było przy odległości 500 metrów. To dobra wiadomość dla spółek wykonawczych, budujących farmy wiatrowe. Jeśli wprowadzona zostanie odległość 500 metrów to wiadomość będzie jeszcze lepsza.