Patrząc kilkanaście lat w tył, z pewnością żałujemy fantastycznych okazji inwestycyjnych, które rozpościerały się w Polsce na każdym kroku. Czasy taniej ziemi, mieszkań za grosze czy sprzedaży towarów z Żuka z kilkusetprocentowym narzutem na pewno nie wrócą. Można się natomiast zastanowić, czy w naszym zasięgu nie znajdują się w tej chwili inwestycje o podobnym charakterze, w krajach jeszcze bardzo biednych, lecz idących ścieżką demokracji ku lepszemu bytowi. Jednym z częściej wymienianych ostatnio kierunków jest Afryka.
– Poziom wycen oraz tempo wzrostu gospodarek pozwalają spodziewać się ponadprzeciętnych stóp zwrotu. Ze względu na wysoki poziom ryzyka (w tym nie występujących w naszym regionie już od dawna rodzajów ryzyka, takich jak ryzyko nacjonalizacji aktywów, ryzyko zamknięcia giełd na dłuższy czas) radzimy jednak klientom lokowanie jedynie małej części aktywów w Afryce – uważa Paweł Homiński.
Doradca inwestycyjny Noble Funds jest zdania, iż inwestycje w Afryce nie powinny stanowić więcej niż 10-15 proc. portfela:
– Ryzyko polityczne, choć nieco mniejsze niż kilka miesięcy temu, wciąż jest wysokie. Niepokoje w wielu krajach afrykańskich miały swą przyczynę między innymi w wysokich cenach żywności, a jak wiemy – między innymi wskutek polityki FED-u – ceny wielu surowców, w tym zbóż, wciąż pozostają na wysokim poziomie.
Należy zwrócić uwagę, że w trakcie bessy lat 2007-2009 wiele krajów afrykańskich oparło się globalnym tendencjom spadku PKB i nie weszło w recesję. Stąd dobre zachowanie indeksów giełdowych w poprzednim cyklu. Według Pawła Homińskiego tym razem może być inaczej:
– Choć większość krajów nie odczuwa spowolnienia, to jednak Egipt, który prawie nie poczuł recesji lat 2008-2009, kilka miesięcy temu musiał negocjować z międzynarodowymi instytucjami pakiet pomocowy. Można jednak założyć, że w wielu przypadkach ewentualne pogorszenie koniunktury giełdowej jest już w cenach akcji, które od początku roku spadły średnio o kilkanaście procent. – podsumowuje ekspert Noble Funds.