
(Fot. Daniel Paćkowski)
Rosnące wymagania klientów i ciągły rozwój rynków finansowych skutkują pojawieniem się nowych instrumentów finansowych oraz zwiększeniem ich dostępności. W ostatnich latach coraz większą popularnością cieszą się kontrakty na różnicę CFD (Contract For Difference). Mogą one być alternatywą dla klasycznych kontraktów terminowych. Ich zaletami są niższe koszty transakcyjne, brak opcji rozliczenia “w naturze”, czy możliwość zastosowania wyższej dźwigni finansowej, która przekłada się na znacznie niższe depozyty zabezpieczające. Specjalnie dla StockWatch.pl eksperci z Admiral Markets w cotygodniowych raportach będą analizować najciekawsze instrumenty, w które można inwestować przy pomocy kontraktów CFD.
W ostatnim czasie obserwujemy na rynkach akcji wzrost apetytu na ryzyko. Niemiecki DAX, czy amerykański S&P500 konsekwentnie ustanawiają nowe szczyty cenowe, a obniżka stóp procentowych oraz zastrzyk gotówki ze strony Europejskiego Banku Centralnego wymuszą na inwestorach szukanie wyższych stóp zwrotu. Taka sytuacja nie sprzyja wycenom złota, które uznawane jest za bezpieczną przystań.
– Pierwsza dekada czerwca przynosi odreagowanie silnej przeceny cen złota z końcówki maja. Kurs tego kruszcu wzrósł z 1.240,86 USD do środowego maksimum na 1.264,60 USD. Na gruncie analizy technicznej ten wzrost cen jest tylko korektą w trendzie spadkowym, jaki został wygenerowany po tym, gdy złoto wybiło się w poprzednim tygodniu dołem z formacji trójkąta, który to sygnał sprzedaży został następnie potwierdzony przez przełamanie wsparć tworzonych przez lokalne dołki z początku i drugiej połowy kwietnia br. (odpowiednio: 1.277,53 USD i 1.268,28 USD). Dlatego w perspektywie kolejnych tygodni należy oczekiwać spadków cen złota w kierunku psychologicznego poziomu 1.200 USD. Póki co trwa wzrostowa korekta, której zasięg określają wspomniane wcześniej dołki sprzed dwóch miesięcy, jak również znajdująca się na poziomie 1.277 USD trzymiesięczna linia trendu spadkowego. – komentuje Krzysztof Koza, analityk Admiral Markets.
Kliknij, aby powiększyć
>> Zobacz także komentarz do środowej sesji na rynku akcji >> Giełda zbiera siły do kontynuacji zwyżki, w grze GPW, Mercor i Kernel
Kluczowym czynnikiem dla wycen wielu surowców jest od pewnego czasu spowolnienie chińskiej gospodarki, która stanowi znaczące źródło popytu. W ostatnich tygodniach dane makro dały nadzieję, że nie będzie one aż tak silne, jak można się było wcześniej spodziewać. Dało to przestrzeń do zwyżki cen m.in. miedzi. Aktualnie jej cena ma szanse na wygenerowanie kolejnego impulsu wzrostowego.
– Początek czerwca nie należy do udanych na rynku. Kilka dni temu doszło do niedźwiedziego wyłamania z formacji flagi, która wspierała korektę wzrostową przez ostatnie tygodnie. Wyłamanie jest na tyle istotne, że sprowadza cenę do niedawnej linii trendu spadkowego, gdzie chwilowo byki łapią chwilę oddechu. Jest to niezłe miejsce do potencjalnego odbicia, szczególnie że ostatnie świece to pro-wzrostowe młotki, których dzisiejszy wzrost jest kontynuacją. Średnioterminowym celem jest 310 ¢/lb, gdzie będzie toczyła się walka o zanegowanie trendu spadkowego. Obecna słabość miedzi to w głębszej mierze ciągłe obawy o stan chińskiego gospodarki, która jest głównym odbiorcą tego metalu na świecie. – ocenia Krzysztof Koza.
Kliknij, aby powiększyć
Ważnym czynnikiem rynkowym pozostaje również konflikt na Ukrainie oraz związane z nim pogorszenie stosunków politycznych pomiędzy Federacją Rosyjską, a UE i USA. Sprzyja to wycenom palladu, który ma nadal potencjał do wzrostów.
– Na rynku palladu obserwujemy dalsze wzrosty. To już piąty z rzędu tydzień wzrostowy i jakoś nie zapowiada się że ostatni. W naszych komentarzach wspominaliśmy już wcześniej, że taki scenariusz ma prawo bytu. Na koniec kwietnia pisaliśmy, że „używany przede wszystkim w przemyśle samochodowym Pallad ma szanse na kontynuację ruchu wzrostowego w nadchodzącym miesiącu. Od marca obserwujemy dominację byków, którzy po wybiciu z trójkąta zmierzają na północ i mogą kierować się w stronę oporu 845 USD/ozt.” Potwierdzenie takiego scenariusz dawała wtedy sytuacja na oscylatorach. Opór ten został pokonany, a kurs pomału zmierza w stronę kolejnego 859 USD/ozt., czyli szczytu z lutego 2011 r. Do wzrostów obecnie w dużej mierze przyczynia się sytuacja w Rosji, która jest największym wydobywcą tego surowca. Pogorszenie relacji z państwami zachodu negatywnie wpływa na eksport tego metalu, co w dalszym ciągu może przyczynić się do wzrostu cen. Pod kątem technicznym, zarówno oscylatory jak i średnie nadal generują silne sygnały popytowe na wysokich interwałach. – mówi analityk Admiral Markets.
Kliknij, aby powiększyć