
Trump zaostrza wojnę handlową. (Fot. White House/mat. prasowe)
We wtorek rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt poinformowała, że o północy z wtorku na środę zaczną obowiązywać łącznie 104-procentowe cła na towary z Chin. Ma to być reakcja na brak odwołania ceł odwetowych przez Chiny.
– Gdy cła wejdą w życie 9 kwietnia, Chiny zobaczą dodatkowe 104 proc. dodane do importu. Chiny nie dotrzymały ustalonego przez prezydenta (Donalda) Trumpa terminu do południa czasu wschodniego na usunięcie taryf odwetowych – napisał na platformie X reporter Fox Business Edward Lawrence, powołując się na rzeczniczkę Białego Domu.
Leavitt potwierdziła w ten sposób, że Trump zamierza zrealizować swoją groźbę z poniedziałku, kiedy zagroził nałożeniem dodatkowego 50-procentowego cła na import z Chin, jeśli Pekin nie wycofa się ze swoich 34-procentowych ceł odwetowych zapowiedzianych w piątek, które mają wejść w życie w czwartek.
Trump: „Mówię wam, te kraje dzwonią do nas, całują mnie po tyłku”
Podczas wieczornego wystąpienia na kolacji na rzecz kampanii wyborczej Republikanów do Kongresu Donald Trump poinformował, że przedstawiciele innych państw dobijają się, by zawrzeć umowę w sprawie ceł. Stwierdził jednak, że niekoniecznie chce pójść na układ z innymi krajami.
– Mówię wam, te kraje dzwonią do nas, całują mnie po tyłku. Umierają, żeby zawrzeć umowę. „Proszę, proszę pana, zawrzyjmy umowę. Zrobię wszystko. Zrobię wszystko, proszę pana” – kpił Trump, jednocześnie złoszcząc się na część republikańskich kongresmenów dążących do odebrania mu uprawnień do nakładania kolejnych ceł. „Potem widzę jakiegoś zbuntowanego republikanina, wiecie, jakiegoś gościa, który chce się popisywać: „o, myślę, że Kongres powinien przejąć negocjacje”. Oni nie umieją negocjować tak jak ja – zapewniał prezydent.
Prezydent przekonywał, że nałożenie ceł było dobrym pomysłem, dzięki któremu każdego dnia do skarbu państwa wpływają 2 mld dolarów, a przywódcy innych państw desperacko zabiegają u niego o obniżenie podatków.
Trump nie planuje zmiany polityki celnej
Administracja prezydenta Donalda Trumpa nie planuje zmiany polityki celnej w bliskiej przyszłości. Amerykańskie firmy będą musiały dostosować swoje łańcuchy dostaw – oświadczył w środę przedstawiciel USA ds. handlu (USTR) Jamieson Greer podczas wysłuchania przed komisją finansów Senatu. Greer przyznał, że firmy w USA mogą odczuć dotkliwe skutki wprowadzenia ceł na dobra importowane, ponieważ muszą się przygotować na konieczność zmiany łańcuchów dostaw.
– Prezydent powiedział jasno, ponownie, że w krótkim horyzoncie nie zamierza robić wyjątków dla wybranych państw w kwestii taryf celnych – powiedział Greer.
Zapewnił, że jego zespół pracuje nad szybkim przygotowaniem się do negocjacji handlowych z innymi krajami, ale nie ma wyznaczonych terminów, w których miałyby one zostać podjęte.
– Nie ufam prognozom ekonomistów dotyczącym inflacji spowodowanej przez cła, ponieważ nie było inflacji podczas pierwszej kadencji Trumpa – oznajmił, odnosząc się do ostrzeżeń ekspertów dotyczących wpływu wojny handlowej na gospodarkę USA.
Prezydent USA Donald Trump polecił swojemu zespołowi negocjowanie „szytych na miarę” umów handlowych z każdym z prawie 70 krajów, które zgłosiły chęć zawarcia układu – powiedziała we wtorek rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. Zaznaczyła, że priorytetem objęci zostaną sojusznicy i partnerzy Ameryki tacy jak Korea Południowa i Japonia.
– To będą układy szyte na miarę, a nie z półki – zaznaczyła.
Przedstawicielka Białego Domu dodała, że Trump byłby niesamowicie łaskawy, jeśli na układ pójdą też Chiny. Sytuacja o tyle ciekawa, że dzień wcześniej Ministerstwo Handlu Chin skrytykowało decyzję USA podwyższającą cła. Pekin nie tylko zapowiedział, że jest gotowy na „pełną” wojnę handlową, ale też zasygnalizował, że będzie walczyć do końca.
Chiny w ramach odwetu mogą podjąć kilka dotkliwych dla USA decyzji. Wśród nich jest m.in. wstrzymanie zakupów amerykańskich produktów rolnych, podwyżka taryf celnych, czy kolejne ograniczenie eksportu tzw. metali ziem rzadkich. Przypomnijmy, w ubiegłym tygodniu Pekin wprowadził kontrolę eksportu niektórych pierwiastków (w tym samaru, gadolinu i terbu) oraz dodał 11 amerykańskich firm do tzw. „listy nierzetelnych podmiotów”, która obejmuje firmy łamiące zasady rynkowe lub naruszające zobowiązania kontraktowe. Chińskie ministerstwo handlu dodało również 16 podmiotów z USA do swojej listy kontroli eksportu.
Na reakcję Pekinu na podwyżkę ceł do 104 proc. nie trzeba będzie długo czekać. Jak donosi agencja Reuters, najwyżsi rangą przywódcy Chin planują zwołać spotkanie już w środę, aby omówić środki mające na celu pobudzenie gospodarki i stabilizację rynków kapitałowych w obliczu zaostrzającej się wojny handlowej z USA. Równolegle Chiński Bank Centralny wezwał banki do zmniejszenia zakupów w UDS i uważną kontrolę zleceń od klientów.
Spektakularna przecena na Wall Street
Wtorkowa sesja na Wall Street miała przynieść ulgę. Po pierwszej godzinie handlu S&P500 rosło już nawet o 4 proc., ale potwierdzenie przez Biały Dom, że o północy wejdzie w życie stawka celna w wysokości 104 proc. na towary chińskie, spowodowało metodyczną, utrzymującą się niemal do końca dnia wyprzedaż. Finalny bilans sesji to spadek głównego indeksu o 1,57 proc., a NASDAQ o 2,15 proc. Drastyczna wyprzedaż dotknęła także amerykański dług – rentowności obligacji 10-letnich naruszyły dziś poziom 4,5 proc., podczas gdy w piątek znajdowały się poniżej 3,9 proc.