
Shanghai Composite to indeks, który grupuje akcje wszystkich spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Szanghaju. (Fot: freeimages.com)
W listopadzie indeks giełdy chińskiej Shanghai Composite poszedł w górę o ponad 20 proc. Dla porównania amerykański S&P500 zyskał 2,5 proc., a rodzimy WIG stracił 1,3 proc. Co ciekawe, z Państwa Środka wcale nie płynęły optymistycznie brzmiące dane makroekonomiczne, które w gospodarce rynkowej znajdują odzwierciedlenie w wycenie giełdowych emitentów. Wręcz przeciwnie. Jakie są więc powody ostatniej hossy na rynku chińskim?
Przede wszystkim olbrzymi wpływ na zachowanie inwestorów miało wznowienie po kilkuletniej przerwie połączenia pomiędzy kontynentalną giełdą w Szanghaju a rynkiem w Hong Kongu na terenie specjalnego regionu administracyjnego. Shanghai-Hong Kong Stock Connect ma umożliwić lokowanie kapitału przez graczy z chińskiego interioru na rynku kapitałowym byłej kolonii brytyjskiej i odwrotnie. Programem wymiany objęto 268 spółek z Hong Kongu i 568 firm z Szanghaju. Za pośrednictwem rynku hongkońskiego otworzyły się dotąd zamknięte dla inwestorów zagranicznych drzwi do serca chińskiego rynku finansowego.
Genezą zamysłu chińskich decydentów była chęć rozruszania pogrążonej w stagnacji giełdy szanghajskiej. Sześcioletni trend spadkowy zupełnie nie licował z gospodarczym sukcesem kraju. Po niespełna dwóch miesiącach od ograniczonego dopuszczenia inwestorów z Zachodu do zawierania transakcji w Szanghaju widać, że rynek ten potrzebował zastrzyku świeżej gotówki. W ostatnich dniach Shanghai Composite pokonał poziom 3.000 pkt. i jest najwyżej od drugiej połowy 2010 r. Tym razem eksperyment się udał, w odróżnieniu od pierwszej próby z 2007 r., kiedy to umożliwienie przepływu kapitału pomiędzy Szanghajem a Hong Kongiem skończyło się spektakularną bessą na pierwszym z nich. Inna sprawa, że akurat wówczas wybuchł światowy kryzys.
Wśród inwestorów pojawiły się obawy, czy po tak szybkim rajdzie indeks będzie miał siłę na kontynuację hossy. Gracze zdają sobie sprawę, że część z nich zechce realizować pokaźne zyski. Zdaniem Marcina Kiepasa, analityka Admiral Markets drugi wariant jest bardzo prawdopodobny w szerszej perspektywie. Jego scenariusz na najbliższy czas zakłada konsolidację indeksu Shanghai Composite, a następnie powrót do spadków.>> Bieżące informacje i komentarze ekspertów na temat rynków zagranicznych znajdziesz w serwisie trading.stockwatch.pl
– Chiński rynek akcji zaczął rosnąć w czerwcu. Przyspieszenie dynamiki wzrostów nastąpiło natomiast w trzeciej dekadzie listopada. Efektem tego było wyznaczenie w środę przez Shanghai Composite 4-letniego maksimum. Za tym przyspieszeniem stała obniżka stóp procentowych przez Ludowy Bank Chin, działania stymulujące tego banku, ale też i nadzieje związane ze współpracą z giełdą w Hong Kongu. Warto mieć na uwadze, że wzrosty miały miejsce pomimo narastającego w tym czasie przekonania, iż z roku na rok wzrost gospodarczy w Chinach będzie powoli wyhamowywał. We wtorek przez chiński rynek akcji przetoczyła się fala wyprzedaży. Indeks Shanghai Composite, który w czasie wczorajszej sesji zdołał jeszcze wyznaczyć 4-letni szczyt na poziomie 3.091,32 pkt., następnie zaczął dramatycznie tracić. W stosunku do dziennych maksimów spadł on aż o 7,6 proc., a w relacji do poniedziałkowego zamknięcia zniżkował 5,4 proc. W tym drugim wypadku to największy dzienny spadek od sierpnia 2009 r. Na gruncie analizy technicznej wtorkowa przecena to póki co silna realizacja zysków. Środowa zwyżka to potwierdza. Nie zmienia tego fakt, że indeks Shanghai Composite zawrócił z poziomu szczytu z kwietnia 2011 r., cofając się jednocześnie poniżej psychologicznego poziom 3.000 pkt. Na wykresie brakuje sygnałów zmiany trendu. Dlatego nawet jeżeli faktycznie ma to miejsce, to zanim chiński rynek akcji ruszy mocniej i na dłużej do dołu, to wcześniej będziemy świadkami konsolidacji, skutkującej wygenerowaniem sygnałów sprzedaży. – komentuje Marcin Kiepas.

Wykres Shanghai Composite na przestrzeni ostatniego roku (Źródło: bloomberg.com)
Warto też zauważyć jak duży dystans dzieli nadal Shanghai Composite od swych szczytów z 2007 r. By je wyrównać musiałby zwiększyć wartość o ponad 100 proc. Tymczasem Hang Seng ma do pokonania „tylko” 35 proc., zaś amerykańskie giełdy już kilkadziesiąt razy w tym roku śrubowały swoje rekordy i dalsze pole do zwyżki stoi pod wielkim znakiem zapytania. Tymczasem pieniądz nigdy nie śpi, inwestorzy bez ustanku poszukują nowych obiecujących inwestycji. Chiński rynek jest gigantyczny i zdoła wchłonąć każdą ilość gotówki.