Przez chwilę zrobiło się groźnie. Kurs ropy brent wyrysował długi górny cień na godzinnej białej świecy, chociaż zaraz obok pojawiła się czarna. Skok był reakcją na doniesienia światowych mediów o wstrzymaniu przez Iran dostaw ropy do sześciu dużych europejskich państw. Miałaby to być odpowiedź na sankcje nałożone na ten kraj przez Unię Europejską. Tym samym Iran wyprzedziłby rzeczywisty ruch UE, która w styczniu zakazała sprowadzania ropy naftowej.
Informacja, która obiegła przed południem media, pochodziła z państwowej telewizji irańskiej Press TV. Jednak po południu została została zdementowana przez irańskie ministerstwo ds. ropy naftowej.
– Zaprzeczamy temu doniesieniu. (…) Jeśli taka decyzja zostanie podjęta, ogłosi ją Najwyższa Rada Bezpieczeństwa Narodowego Iranu. – powiedział rzecznik ministerstwa agencji Reutera.
Droga do sankcji jest więc ciągle otwarta, a sytuacja jest napięta. Rynek już wcześniej spekulował, że Iran doszedł do porozumienia z Chinami w kwestii zwiększenia dostaw ropy na tamtejszy rynek, dumpingując ceny. Miałoby to umożliwić zagospodarowanie ropy wysyłanej dotychczas do Europy. Chiny obecnie są drugim największym importerem netto ropy naftowej na świecie, z zakupami na poziomie 5 mln bbl/d. Do Europy Iran wysyła około 0,45 mln bbl/d ropy naftowej, tak więc Chiny nie powinny mieć problemu z zagospodarowaniem tak niewielkiej ilości, biorąc pod uwagę krajową konsumpcję na poziomie blisko 10 mln bbl/d. Z drugiej strony warto dodać, że Europa poradziła sobie w ubiegłym roku z brakiem ropy libijskiej, której dostawy na rynek europejski były dwukrotnie większe niż ropy irańskiej.