
To po prostu kolejna wojna o ropę w dziejach świata. (fot. Trevor MacInnis, Wikimedia Commons)
W ostatnim czasie Unia Europejska nałożyła na Iran sankcje w postaci embargo na import ropy z tego kraju. W odpowiedzi Iran wstrzymał dostawy do Wielkiej Brytanii i Francji. Ale to nie tutaj rozgrywa się jednak prawdziwa bitwa o irańską ropę. Ustalony przez UE termin wdrożenia embarga przypada dopiero 1 lipca 2012 roku. Decyzja Iranu o wysyłaniu ropy do wybranych krajów UE to tylko buńczuczne pomachiwanie szabelką, przypominające postępowanie nieżyjącego dyktatora z sąsiedniego kraju – Iraku. Konsekwencje decyzji człowieka uważającego się za wybrańca, którego czynami kieruje Allach, poniesie całe społeczeństwo tego kraju.
Tłem obserwowanych aktualnie zwyżek cen ropy jest rozgrywka polityczna na szczeblu globalnym. Trudno powiedzieć na jakim poziomie cenowym zakończą się wzrosty tego surowca, ale na pewno temat zaczyna być nośny i media budują wokół niego napięcie.
Pierwsza linia frontu przebiega na linii Stany Zjednoczone – Japonia. Kraj Kwitnącej Wiśni jest trzecim co do wielkości odbiorcą irańskiej ropy. Mimo że jej import od 2003 roku maleje, nadal są to znaczące ilości. Japońskie rafinerie muszą się przestawić na inna ropę tym bardziej, że terminy renegocjacji umów handlowych wypadają w kwietniu. I właśnie na temat wielkości cięć zakupów irackiej ropy rozmawiają aktualnie Stany Zjednoczone z rządem Japonii. Pozbawienie Iranu choćby części rynku zbytu spowoduje odcięcie strumienia gotówki płynącego do tego kraju i zmiękczenie Mahmuda Ahmadineżada.
Iran nie daje za wygraną i w tym samym czasie poszukuje nowych rynków zbytu w Azji. Największym importerem irańskiej ropy są Chiny, zaś Iran poszukuje kolejnych nabywców od Tajlandii po Singapur. Ci liczą na dobry interes wynikający z trudnej sytuacji tego kraju, czyli zakup ropy po niższych cenach.
Opracowanie własne na podstawie doniesień Reutersa.
>> Chcesz dostawać na bieżąco informacje z sesji GPW – dołącz do nas na twitterze