W zeszłym roku debiut na rynku regulowanym GPW ofertą akcji (w postaci nowej emisji lub sprzedaży papierów wcześniej wyemitowanych) poprzedziło 26 spółek, o dwie mniej niż w 2010 roku. To dało warszawskiemu parkietowi drugie miejsce w Europie, po giełdzie w Londynie.
W czerwcu akcje za 5,4 mld zł sprzedała Jastrzębska Spółka Węglowa, i była to czwarta co do wielkości oferta na rynku pierwotnym na Starym Kontynencie w 2011 roku. Na rynku głównym GPW pojawiło się także 11 emitentów zagranicznych (trzech z nich nie robiło oferty przed debiutem), dzięki czemu liczba firm notowanych w Warszawie, a mających siedzibę poza Polską, zwiększyła się do 39. Biorąc pod uwagę wartość wszystkich przeprowadzonych w zeszłym roku ofert, krajowy rynek znalazł się na miejscu trzecim w Europie – za Londynem i Madrytem.
To umacnia pozycję GPW jako regionalnego lidera. Warto zauważyć, że wszystko udało się osiągnąć w warunkach niesprzyjających – z kryzysem w strefie euro, bessą na niektórych rynkach europejskich, 22-proc. stratą WIG w 2011 r. i ograniczeniem przelewów do OFE w tle. Niestety, korzyści dla inwestorów indywidualnych, przynajmniej te krótkoterminowe, były niewielkie.
Z dostępnych dla nich 24 ofert pierwotnych tylko w dwóch przypadkach zakończenie pierwszej sesji wypadło przynajmniej 10 proc. powyżej ceny emisyjnej. Później z reguły było już tylko gorzej. Do końca roku kursy akcji pięciu emitentów znalazły się ponad 50 proc. na minusie w stosunku do ceny z rynku pierwotnego, a notowania pięciu kolejnych straciły przynajmniej 33 procent. Przed bessą nie obroniły się także dwie najpopularniejsze spółki na rynku pierwotnym: sprzedawane przez Skarb Państwa wspomniane już JSW (-38 proc. do końca roku, 168 tys. zapisów) i Bank Gospodarki Żywnościowej (-22 proc., 75 tys. zapisów). Jeden z emitentów – MEX Polska – sprzedał akcje w październiku i do końca roku nie pojawił się na giełdzie.
Dodatkowo, po gwałtownym spadku notowań na rynku wtórnym w sierpniu i wrześniu, w IV kwartale akcji na rynku pierwotnym nie sprzedała już żadna spółka. Jedyne dwie oferty publiczne polegały na wydzieleniu dwóch firm: Zametu i Polskiej Grupy Odlewniczej, z notowanej już na giełdzie grupy Famur. Papiery nowych przedsiębiorstw akcjonariusze Famuru otrzymali jako dywidendę.
Wyjść z marazmu będzie trudno, przynajmniej w pierwszych miesiącach 2012 roku, bo liczba ofert na rynku pierwotnym w największym stopniu zależy od koniunktury na rynku wtórnym. A z tą z punktu widzenia nowych emitentów nie jest dobrze z dwóch powodów: na niskim poziomie znajdują się i kursy nominalne (na początku stycznia 2012 r. indeksy wciąż znajdują się blisko zeszłorocznych dołków), i wskaźniki wyceny (30–40 proc. poniżej historycznych średnich).
– Nie bardzo wyobrażam sobie, żeby w takich warunkach udało się przeprowadzić jakąkolwiek emisję na rynku pierwotnym – uważa Jan Rekowski, dyrektor ds. IPO w DM BZ WBK, którego biuro w ostatnich dwóch latach wprowadziło na rynek regulowany najwięcej firm. – Przy tak niskich wycenach ani właściciele firm nie palą się do wchodzenia na rynek, ani inwestorzy nie chcą kupować nowych akcji, bo mają duży wybór solidnych, nisko wycenianych i dobrze sobie znanych spółek notowanych na giełdzie – dodaje.