
Fot. Christian Riggs/freeimages.com
Inwestorzy wiążą z wystąpieniem Brainard ogromne nadzieje, ale też pewien niepokój. Jest ona bowiem jedną z najbardziej gołębich członkiń FOMC, a jej wystąpienia zazwyczaj charakteryzowały się ostrożnością i wstrzemięźliwością. Istnieje jednak szansa, że tym razem będzie inaczej. Skąd takie podejrzenia? Bankierzy centralni z FED systematycznie próbowali przekonać rynek, że stopy procentowe mogą zostać podniesione podczas wrześniowego posiedzenia. Seria słabszych danych sprawiła jednak, że jastrzębie wypowiedzi poszły w niepamięć, choć członkowie Rezerwy utrzymywali swój ton. W związku z tym konieczne stało się przekonanie rynku, że kwestia podwyżki jest sprawą jak najbardziej otwartą. Skoro nie udało się to członkom o jastrzębim, neutralnym, a nawet lekko gołębim nastawieniu, to konieczne stało się sięgnięcie po broń najcięższego kalibru. Nie jest powiedziane, że Brainard zapowie podwyżkę stóp, ale gdyby jej niespodziewane wystąpienie (tak, jeszcze w czwartek o poranku nie było go w kalendarzu!) przyniosło jastrzębie stwierdzenia, to szybkim zniesieniu ostatnich spadków będzie można zapomnieć.
Skąd z kolei wzięły się piątkowe spadki? Przyczyn jest kilka: jastrzębi FED, pęknięcie bańki na rynku obligacji, a także powody techniczno-portfelowe. Znając przyczyny można zastanowić się, jak długo może to potrwać. Kluczową kwestią pozostaje w tym miejscu wystąpienie Lael Brainard. Jeśli sprawdzą się obawy rynku i przygotuje ona inwestorów na podwyżkę we wrześniu, to dostosowanie do nowej rzeczywistości może potrwać kilka kolejnych dni. Wskazują na to także historyczne analogie. Z drugiej strony, balonik oczekiwań przed jej wypowiedzią urósł do bardzo dużych rozmiarów i kto wie, czy rynek nie obiecuje sobie zbyt wiele po tym wystąpieniu. Gołębi ton powinien uspokoić sytuację i zahamować trwającą wyprzedaż.
Jeśli chodzi o polski rynek, to inwestorzy zignorowali decyzję Moody’s i od pierwszych godzin rozpoczęli sprzedaż akcji na warszawskim parkiecie. Co prawda przecena nie była tak duża, jak na giełdach w Zachodniej Europie, niemniej jednak nastroje ewidentnie nie sprzyjały kupowaniu akcji. Co więcej, przez pewien moment zanosiło się nawet na test post-Brexitowych dołków, jednak poprawa nastrojów wraz ze startem na Wall Street umożliwiła obronę niemalże ostatecznego wsparcia. Kupującym nie udało się jednak wyciągnąć indeksów ponad kreskę, a WIG20 kończył sesję na na ponad 1 proc. deficycie. >> Zobacz także: Europa wystraszyła się tąpnięcia na Wall Street, tanieją KGHM i mBank
Komentarz przygotował: Jakub Stasik, analityk XTB