
(Fot. fb/donaldtrump)
„Dolar staje się zbyt silny”. Te słowa wypowiedziane przez prezydenta USA Donalda Trumpa podczas wywiadu dla Wall Street Journal (WSJ), stały się w środę wieczorem bodźcem do mocnej przeceny dolara. Ich wydźwięk dodatkowo wzmocniła opinia prezydenta, że podoba mu się polityka niskich stóp procentowych jaką prowadzi Fed. Oznacza to bowiem zwrot o 180 stopni. Jeszcze jesienią ubiegłego roku, podczas kampanii prezydenckiej, krytykował on Janet Yellen i Fed za utrzymywanie zbyt niskich stóp procentowych. Teraz nie tylko chwali ten stan rzeczy, ale też nie wykluczył, że Yellen dalej będzie kierowała bankiem centralnym po wygaśnięciu obecnej kadencji. >> Zobacz także: Yellen może jednak zostać na stanowisku?
W wywiadzie dla WSJ takich „kwiatków” było jeszcze więcej. Trump m.in. zaprzeczył, żeby Chiny manipulowały swoja walutą dla osiągnięcia korzyści handlowych, o co oskarżał je jeszcze w kampanii.
W reakcji na słowa prezydenta USA odnośnie dolara i stóp procentowych, ten pierwszy osłabił się w środę wieczorem do głównych walut. I tak kurs EUR/USD wzrósł z poziomu poniżej 1,06 do 1,0674 dolara, GBP/USD skoczył z 1,2490 do 1,2543 dolara, notowania USD/JPY spadły z 109,65 do 108,91 jena, a kurs USD/PLN zniżkował z poziomu powyżej 4 zł do 3,9723 złotego.
Czwartkowy poranek przynosi korektę wczorajszej przeceny dolara. O godzinie 09:58 kurs EUR/USD testował poziom 1,0643 dolara, USD/JPY 109,04 jena, USD/PLN 3,9876 złotego, a GBP/USD 1,2556 dolara. Ta ostatnia para stanowi tu wyjątek za sprawą mocnego zachowania funta wobec koszyka walut.
Zanim Trump wypowiedział się ws. dolara i polityki monetarnej, wcześniej „trząsł” innymi rynkami, co również było tematem numer jeden dla inwestorów. Najpierw była to próba likwidacji Obamacare, co było analizowane w kontekście realizacji kampanijnych zapowiedzi ws. podatków i wydatków na infrastrukturę. Następnie był odwetowy atak USA na bazę lotniczą w Syrii i pogorszenie stosunków z Rosją. Później zaś groźby skierowane w kierunku Korei Północnej. W efekcie na giełdach można było obserwować skok zmienności i wzrost awersji do ryzyka, a w reakcji na wzrost napięcia geopolitycznego związanego z Syrią i Koreą Północną, mocno podrożało m.in. złoto, jen i ropa. >> Dalsze wzrosty produkcji ropy naftowej w USA
W czwartek prezydent Trump już raczej niczym nie zaskoczy. A nawet gdyby się to stało, to rynki finansowe w pewien sposób przyzwyczajone do tego, już nie powinny gwałtownie reagować. Szczególnie, że w przypadku wielu giełd czwartek jest ostatnim dniem roboczym w tym tygodniu, co automatycznie również będzie wpływało na jutrzejsze obniżenie aktywności na rynku walutowym. Stąd też dziś jedynym źródłem potencjalnych impulsów będą popołudniowe dane z USA (inflacja PPI, wnioski o zasiłki dla bezrobotnych, indeks Uniwersytetu Michigan), a także wyniki kwartalne amerykańskich banków (Citigroup, J.P. Morgan Chase, Wells Fargo).
Środowy wieczorny wzrost EUR/USD zmienia układ sił na wykresie tej pary. Potwierdził bowiem wcześniejsze starania strony popytowej o zwrot z poziomu dolnego ograniczenia rysowanego od początku roku kanału wzrostowego. To zaś sugeruje możliwość kontynuacji zwyżki po Świętach. Dotychczas dołki w ramach wspomnianego kanału były regularnie wyznaczane co 7 tygodni, a dwa dotychczasowe szczyt dzieliło 7,5 tygodnia. Gdyby te proporcje czasowe zostały zachowane, to kolejny szczyt powinien zostać wyznaczony w trzecim tygodniu maja na poziomie nieco powyżej 1,10 dolara. To może być jednak wątpliwy scenariusz dla EUR/USD, gdyż wcześniej stronie popytowej przyjdzie zmierzyć się z ważnym oporem w okolicy 1,0850 dolara, jaki tworzy 11-miesięczna linia trendu spadkowego. >> Byki wygrywają walkę na EUR/USD. Czy czeka ich kontratak?
Środowe umocnienie dolara pokrzyżowało też nieco plany popytowi na USD/PLN. Kurs odbił się od psychologicznej bariery 4 zł, co może zwiastować ruch w dół. Wprawdzie można wątpić, czy publikowane dziś dane nt. bilansu płatniczego Polski staną się impulsem wzmacniającym złotego. Jednak już przyszłotygodniowa seria raportów z kraju, w tym dane o możliwym przyspieszeniu produkcji do ponad 7 proc. r/r i sprzedaży detalicznej do ponad 8 proc. r/r, takim impulsem będą. Szczególnie, jeżeli jednocześnie będą rosły notowania EUR/USD, a nastroje na rynkach globalnych się poprawią.
Czekając na potencjalne przyszłotygodniowe umocnienie złotego nie można jednak zapominać, że tak naprawdę paliwo do jego aprecjacji wyczerpało się pod koniec marca, a nowego jest brak. Stąd też wyznaczone wówczas minima na polskich parach, nie tylko nie zostaną przełamane, ale każde zbliżenie się do nich będzie prowokować nowe zakupy walut.