Do tej pory ukraińskie spółki bardzo chętnie spoglądały w kierunku warszawskiej GPW. Statystyki mówią, że są one najliczniejszą grupą wśród zagranicznych emitentów na naszym rynku. Rosnąca liczba debiutów przyczyniła się także do utworzenia na początku maja 2011 roku nowego indeksu – WIG-Ukraina. Obecnie w jego skład wchodzi 10 spółek. >> Skład indeksu WIG Ukraina >> oraz wskaźniki spółek znajdziesz w serwisie StockWatch.pl
Tymczasem według doniesień ukraińskiego portalu Minfin, spółki z Ukrainy planujące pozyskanie kapitału akcyjnego i wejście na giełdę, zamiast na zachód zaczynają rozglądać się na wschód i to daleki. W tym artykule pojawia się wypowiedź Michaela Chana dotyczącą planowanych debiutów ukraińskich spółek na giełdzie w Hongkongu – Hong Kong Exchanges and Clearing Limited (HKEx). Chan jest ekspertem w dziale marketingu, który zajmuje się przyciąganiem kolejnych międzynarodowych firm na dalekowschodni parkiet.
– Dzisiaj mówimy tylko o zapytaniach (…) To wczesna faza negocjacji, więc nie mogę ujawnić o jakie spółki chodzi. – powiedział Michael Chan w wywiadzie dla portalu.
Chan podkreślił również, że udany debiut na giełdzie w Hongkongu przyczynia się do większej rozpoznawalności produktu w kraju, którego populacja przekracza miliard. Jego zdaniem na największy sukces w Chinach mają szanse spółki z sektora wydobywczego, rolniczego, dóbr konsumpcyjnych oraz usług i technologii informacyjnych.
Wielka szkoda, że nasi sąsiedzi odwracają się plecami od warszawskiego parkietu. Niechęć do debiutowania na GPW widoczna jest już od jakiegoś czasu. Na początku maja prezes warszawskiej giełdy oceniał, że szanse na kolejne udane IPO ukraińskich spółek rolniczych są niewielkie. Według jego wiedzy, problem leży w inwestorach instytucjonalnych, którzy są zmęczeni tym sektorem. Jednocześnie prezes podkreślił, że sam fundamentalnie nie zgadza się z taką oceną. Według jego szacunków na głównym parkiecie i rynku NewConnect w 2012 roku ma pojawić się po pięć nowych spółek z Ukrainy. >> Zobacz więcej: >> Polskie fundusze straciły apetyt na ukraińskie spółki rolnicze.
GPW mocno konkuruje z europejskim parkietami o nowych emitentów, a w czasie dominującej bessy i ponurych nastrojów każdy nowy debiutant jest na wagę złota. Inwestowanie długoterminowe zaowocowało dotkliwymi stratami i to nie tylko wśród posiadaczy akcji spółek z sektora budowlanego czy deweloperskiego. Pod koniec ubiegłego tygodnia indeks WIG20 od początku stycznia zanotował niemal 6-proc. minus.
Konkurenci nie szczędzą jednak warszawskiej giełdzie słów krytyki. Pod koniec listopada 2011 r. prezes wiedeńskiej giełdy w gorzkich słowach skomentował sytuację wielu spółek z GPW.
– Warszawska giełda, która przyciągnęła najwięcej nowych spółek w Europie w 2011 r., stała się cmentarzyskiem dla firm, ponieważ niska płynność ogranicza handel. – powiedział Michael Buhl, prezes Wiener Boerse.
Słowa można uznać za znamienne, jeśli spojrzymy na mniejsze o 7,6 proc. niż przed rokiem przychody grupy kapitałowej GPW w pierwszym kwartale, wywołane przede wszystkim spadkiem obrotów akcjami i instrumentami pochodnymi. Marazm panujący od dłuższego czasu na rynku zniechęca do handlu papierami wartościowymi. Warto zauważyć, że wiele spółek jest tanich, a mimo to inwestorzy wstrzymują się z zakupami. Dodatkową frustrację powoduje zachowanie najważniejszych indeksów, które radzą sobie zdecydowanie gorzej niż ich zachodnie odpowiedniki. Nawet gdy najważniejsze europejskie rynki dynamicznie reagowały na pozytywne informacje i rosły, w Polsce reakcja była znikoma lub wręcz anemiczna.
