
(Fot. Pexels)
Alarmistyczne sygnały z Waszyngtonu ws. spodziewanej w tym tygodniu inwazji na Ukrainę wywołały małą panikę na rynkach. W poniedziałek wszystkie główne indeksy w Europie świecą na czerwono. Niemiecki DAX, francuski CAC40 i warszawski WIG20 notują ponad 3-proc. przecenę, a rosyjski RTS nurkuje o 4,7 proc. Silnej wyprzedaży nie zapobiegły uspokajające informacje z weekendu, ani też zmiana retoryki USA, które nie mówią już o inwazji, ale o opcji „pewnego rodzaju aktywnym konflikcie”. Na ten moment kwestia konfliktu zbrojnego między Rosją i Ukrainą nie jest przesądzona. Zdaniem ekspertów z DI Xelion, do otwartej wojny na Ukrainie nie dojdzie.
– Poniedziałkowe zachowanie rynków sugeruje, że po chwili uspokojenia podczas sesji azjatyckiej znowu rozpoczyna się panika. Naszym scenariuszem bazowym pozostaje jednak deeskalacja konfliktu na Ukrainie, spodziewamy się zanegowania jego efektu z końcówki tygodnia w ciągu kilku najbliższych sesji (terminem rzekomej inwazji miała być środa, zapewne od czwartku można doczekać się poprawy sentymentu, jeżeli do niej nie dojdzie) – uważają Kamil Cisowski i Patryk Pyka z DI Xelion.
Aktywa wrażliwe na ewentualny konflikt na Wschodzie
Być może Putin jedynie blefuje, a cała sprawa już za kilka miesięcy będzie wspominana jako kolejny „ząbek” na wykresach. Z tej perspektywy obecną wyprzedaż będzie można nazwać okazją z cyklu do „buy the dip” dla inwestorów o mocnych nerwach. Pewności oczywiście nie ma. Natomiast jeśli ktoś woli dmuchać na zimne albo zakłada rozpoczęcie konfliktu, powinien rozważyć kilka opcji. Eksperci z DI Xelion przygotowali kilka wskazówek, jak przygotować portfel na ewentualne zawirowania rynkowe.
Przede wszystkim eksperci radzą znaczącą lub całkowitą redukcję zaangażowania w akcje rosyjskie oraz polskie. Oba rynki są powiązane ekonomicznie, i mimo iż skala relacji w ujęciu całościowym jest stosunkowo mała, inwestorzy zagraniczni mogą wycofywać się z regionu za wszelką cenę. To z kolei będzie odznaczało dalsze spadki na lokalnych giełdach. Podobną sytuację obserwowaliśmy w 2014 r., gdy Rosja anektowała Krym.
– W okresie od lutego do marca 2014 r. fundusze akcji polskich były jednymi z najsłabszych poza produktami opartymi o Rosję, a rozwiązania typu short (zarabiające na spadku WIG20) najlepszą możliwą inwestycją – wskazują Kamil Cisowski i Patryk Pyka z DI Xelion.
Złoto i ropa
Drugą opcją jest zakup produktów opartych o złoto lub ropę. W tym kontekście znamienna była piątkowa sesja, gdy po ujawnieniu ustaleń amerykańskich służb wywiadowczych cena kruszcu uważanego za „bezpieczną przystań” wzrosła o 2 proc., a notowania baryłki WTI podskoczyły do poziomów obserwowanych poprzednim razem w 2014 r.
– Pomimo bardzo dyskusyjnej ostatnio zależności między cenami złota a inflacją na świecie, kruszec cały czas zachowuje się w sposób oczekiwany w okresie wzrostu napięć geopolitycznych. Jego wzrosty w piątek sugerują, że podobnie będzie także tym razem (…) Ropa i produkty jej przetwórstwa oraz gaz ziemny nie są jedynymi surowcami, które zaczęłyby drożeć w przypadku konfliktu. Może to dotyczyć chociażby cen pszenicy i kukurydzy, czy szerzej zbóż – czterech znaczących eksporterów (Ukraina, Rosja, Kazachstan, Rumunia) eksportuje je z portów na Morzu Czarnym – dodają eksperci.
Eksperci zaznaczają, że w takich okolicznościach niezwykle ważne jest rozróżnienie między cenami surowców a notowaniami spółek wydobywczych, w szczególności europejskich.
– Brytyjskie BP jest właścicielem 19,75 proc. akcji Rosneftu, Shell posiada 27,5 proc. udziałów w Sachalinie 2 i szereg wspólnych przedsięwzięć z Gazpromem, ekspozycję w Rosji ma także rosyjski Equinor. Inwestycje w sektorze ropy i gazu powinny być tym samym ograniczane raczej do spółek amerykańskich – dodają przedstawiciele DI Xelion.
Amerykańskie aktywa
Kolejną opcją jest zakup amerykańskich obligacji skarbowych, które podobnie jak złoto, są postrzegane jako bezpieczna przystań w niepewnych czasach.
– Tradycyjna w okresach napięć geopolitycznych ucieczka do bezpieczeństwa sprzyja im notowaniom, uważamy dodatkowo, że ubiegłotygodniowa panika wokół potencjalnej ilości podwyżek Fed (obecnie wycenianych jest siedem do końca roku) sama w sobie stanowi świetną okazję do kupna – wskazują eksperci.
Jak zaznaczają eksperci, konflikt na Ukrainie nie stanowi argumentu za sprzedażą akcji amerykańskich. Ich zdaniem ewentualny wzrost ryzyka na Wschodzie wyhamowałby ucieczkę kapitału z USA.
– W 2014 r. były one jedną z najlepiej zachowujących się klas aktywów, spodziewamy się, że także obecnie atak Rosji powstrzymałby widoczną od początku rotację amerykańskiego kapitału na rynki zagraniczne, w szczególności do Europy, a wpływ w średnim terminie byłby wręcz pozytywny, nawet gdyby miały powtórzyć się pojedyncze spadkowe sesje – uważają Kamil Cisowski i Patryk Pyka z DI Xelion.