Nie ma żadnego znaczenia, że oprocentowanie amerykańskiego długu jest bliskie zeru. Powinno to przyhamować zadłużanie się USA, bo kto chciałby pożyczyć drugiemu pieniądze na zero procent? A jednak Ameryka nie miała problemu ze znalezieniem chętnych. Jednak konsumenci cały czas płacą odsetki na podobnym poziomie, bo spadek stopy w komercyjnym obrocie kompensuje się wyższą marżą i prowizjami.
W modelu zysk = stopa wolna od ryzyka + premia za ryzyko, utrzymanie zysku na tym samym poziomie oznacza konieczność wzrostu premii. A ta jest wprost pochodną ratingu. Jeżeli regulator przez tak długi czas uparł się trzymać nisko parametr, nad którym ma kontrolę, ciśnienie w końcu znalazło ujście. To że agencje obecnie obniżają ratingi USA, Hiszpanii, Włoch, a przymierzają się do Niemiec czy Francji nie oznacza, że jest realna groźba bankructwa. Statystycznie spadek z Aaa do Bbb podnosi prawdopodobieństwo bankructwa z 4 pkt bazowych do 47 pkt bazowych, czyli z 0,04 proc. do 0,47 proc. A zatem nadal jest ponad 99,5 proc. szans na ocalenie. Ale jednocześnie premia za ryzyko rośnie z z 38 do 115 pkt bazowych, a spread poszerza się z 83 do 186 punktów. >> Więcej w opracowaniu naukowców z Uniwersytetu Toronto. Dlatego agencje będą dalej ciąć ratingi, bo w ten sposób rynek mówi emitentom obligacji: Musicie płacić większe odsetki, jeśli chcecie dostać nasze pieniądze. Po cenach urzędowych ich nie dostaniecie.
To jasne, że w kryzysie pieniądze kosztują więcej niż w hossie. Cash is king, nie tylko dlatego, że można kupić za bezcen aktywa od tych, którzy nie mają innego wyjścia jak przyjąć każdą cenę. Gotówka pozwala przetrwać, kontynuować inwestycje, przyciągać najlepszych ludzi i skorzystać na tym, że rynek jest słaby. Bo kiedy wzmacniać pozycję jak nie w kryzysie. Niestety, większości nie jest dany ten luksus, bo większość jest na kredycie, zaciąganym jeszcze w hossie, kiedy pozyskać pieniądz było łatwo i był on tani. W bessie pieniądza braknie, przez co jego cena rośnie. I faktycznie, żeby uplasować obligacje na rynku Catalyst jako firma, trzeba zaoferować 10-12 proc. rocznie. Kredyt bankowy wymaga zabezpieczenia, ale i wtedy zapłacimy najmarniej 7,5 proc. przy świetnych wskaźnikach i odpowiednio więcej gdy się nam one osłabią.
Jeśli spojrzymy od strony inwestora, w kryzysie ryzyko wzrosło, więc wzrósł też oczekiwany zwrot z inwestycji – jako wynagrodzenie za podjęcie ryzyka. Jeżeli jednocześnie redukowana jest stopa wolna od ryzyka, to nominalna premia za ryzyko robi się bardzo duża. Bo nic nie zmieni faktu, że inwestor branżowy nie zaangażuje się w projekt poniżej 12 proc. IRR, fundusz private equity oczekuje 25 proc. IRR, a ludzie grają na giełdzie oczekując 30-50 proc. zysku w ciągu roku.
Jedynym ratunkiem dla osób za sterami naszego gruchota zwanego gospodarką światową jest teraz inflacja. Ona pociągnęłaby w górę stopy procentowe w sposób zdrowy, bo w tej chwili parametry finansowe są tak rozregulowane, że kaszlący silnik za chwilę gotów stanąć. Działanie może podtrzymać tylko lepsze paliwo, czyli lepsze zyski z inwestycji w papiery bezpieczne, o ile takie jeszcze na świecie zostały.