(Fot. DP/stockwatch.pl)
Tegoroczna zapaść indeksu WIG20 to pokłosie krachu na chińskiej giełdzie. Do tego nad GPW nieustannie ciąży ryzyko polityczne, co znajduje odzwierciedlenie w fatalnym zachowaniu kursów akcji banków, spółek energetycznych oraz handlowych. W efekcie WIG20 od maja zeszłego roku spadł o 30 proc. Tak silny spadek sprowadził notowania indeksu do poziomów z 2009 r.
Wtorkowa sesja okazała przyniosła długo wyczekiwany powiew nadziei – WIG20 zyskał 2,7 proc. W środę indeks kontynuuje ruch i dokłada kolejny procent do wyniku. Lekka poprawa klimatu to zasługa lepszych od oczekiwań danych dotyczących handlu zagranicznego Chin. Jednak zdaniem eksperta od techniki z SGH, na obecnym etapie jest zbyt wcześnie, by ogłaszać koniec trendu spadkowego. Sygnałem ostrzegawczym są ostatnie luki bessy.
– Co mówi teoria o luce bessy, po której następują dwie czarne świece? Że to zapowiedź dalszych spadków. Na WIG20 takie sytuacje pojawiły się dwa razy na przestrzeni kilku ostatnich sesji (dokładnie od 30 grudnia 2015 r.) Pierwsza luka wystąpiła między 30 grudnia 2015 a 4 stycznia 2016 r., po czym miały miejsce dwa czarne korpusy. Kolejna luka bessy między 5 a 7 stycznia 2016 r. i kolejne dwa czarne korpusy (a nawet trzy). Wczorajszy biały korpus na razie jest tylko korektą ostatniej fali spadkowej. Pierwszą oznaką poprawy byłby powrót ceny zamknięcia powyżej szczytu drugiej luki, tj. 1.777 pkt. Wolumen obrotu w trakcie ostatnich trzech sesji był zbliżony, dlatego też optymistyczna wymowa białego korpusu nie jest tak silna. Na wskaźnikach analizy technicznej dominują sygnały sprzedaży. Pewnym pocieszeniem może być fakt, że zasięg wybicia w dół z luki kontynuacji wyznaczonej od majowego szczytu do luki bessy z sierpnia 2015 r., został zrealizowany. – ocenia Krzysztof Borowski, ekspert Instytutu Bankowości i Ubezpieczeń Gospodarczych SGH.
Kliknij, aby powiększyć
