Jak to możliwe, że serwisy, które według różnych szacunków przyciągnęły od 1 do 1,4 miliardów internautów na całym świecie, nie są obecne na światowych giełdach? Nie ma na nich globalnego Facebooka ani słynnego rosyjskiego Wkontaktie, ani rodzimej Naszej-Klasy czy bardziej hermetycznych, jak Goldenline. Analitycy nie znają odpowiedzi, twierdzą jedynie, że to kwestia czasu.
Gdy spojrzymy na to, co dzieje się w social media, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że światowe giełdy w ciągu maksimum roku zostaną zasilone spółkami, których core business obraca się wokół potrzeby kontaktów ludzi z innymi ludźmi. Na debiut Facebooka trzeba będzie jeszcze poczekać: Mark Zuckerberg, postać chimeryczna, ostatnio stwierdził, że nie zamierza upubliczniać firmy. Na internetowej giełdzie SharesPost wartość Groupona wynosi 6 mld dol., zaś sam serwis zakupów grupowych z ambicjami społecznościowymi nieoficjalnie przygotowuje się do własnego IPO, którego szczegóły ma podać pod koniec 2011 roku. Prowadzi już rozmowy z potencjalnymi subskrybentami.
Z Facebookiem, modelowym przykładem serwisu społecznościowego, z którego doświadczeń korzystają pozostali gracze (część z nich, np. rosyjski Wkontaktie.ru, wręcz kopiuje gotowe rozwiązania, łącznie z graficznymi), sprawa jest bardziej skomplikowana.
Goldman Sachs, który w styczniu 2011 r. pomógł Facebookowi zebrać 1,5 mld dol., z czego 1 mld dol. od zagranicznych klientów banku, wycenił wartość serwisu na 50 mld dolarów. 450 mln dol. wyłożył sam Goldman, zaś 50 mln dol. rosyjski fundusz Digital Sky Technologies. Tym samym wycena portalu Zuckerberga przebiła wycenę Tencent Holdings – chińskiego producenta gier internetowych i dostawcy usług komunikacji online, wartego około 42 mld dolarów.
Same serwisy społecznościowe są na razie poza zasięgiem inwestorów indywidualnych, jednak powoli rozpoczyna się globalny marsz giełdowy spółek zarabiających na obecności w nich lub pomagających dotrzeć firmom do ich użytkowników. Najbardziej jaskrawym przykładem będzie debiut Zyngi, firmy tworzącej gry, która zrobiła karierę na Facebooku.
Upublicznienie wielkich świata internetu jest kwestią czasu. Gorzej z polskimi spółkami z sektora social media. Teoretycznie najlepszym kandydatem byłaby Nasza-Klasa, jednak nic nie zapowiada, aby właściciele serwisu chcieli zamienić na notowane akcje potencjał 11,5 mln użytkowników serwisu. Kontrolująca NK cypryjska spółka Excolimp odrzuca sugestie o możliwym wyjściu z inwestycji poprzez giełdę.
Zupełnie inaczej do możliwości zamiany internautów na akcje podchodzą firmy, które zarabiają na marketingowym potencjale serwisów społecznościowych. Na GPW jest notowana tylko jedna spółka o zbliżonym charakterze – K2 Internet, która dotychczas zarabiała głównie na usługach internetowych dla firm (m.in. projektowanie, utrzymanie stron WWW, opracowywanie internetowych strategii marketingowych).
Od roku coraz więcej uwagi poświęca serwisom społecznościowym, co dodatkowo przełożyło się na wzrost notowań. Po kiepskim (0,2 mln zł netto) dla spółki roku 2009, rok 2010 zamknęła wynikiem ponad 4 mln zł na plusie przy przychodach ze sprzedaży na poziomie 55 mln złotych. W I kwartale 2011 roku K2 Internet zarobił na czysto ponad 1 mln złotych. Ostatecznie na początku czerwca 2011 r. nowa strategia zaowocowała wystawieniem spółce jedynej (!) w historii rekomendacji. Analitycy domu maklerskiego Trigon wydali rekomendacje „kupuj” dla akcji K2 Internet. Cena docelowa akcji została ustalona na poziomie 31,50 zł, w dniu wystawienia rekomendacji wynosiła 24,10 złotych. Ostatnie spadki na GPW zepchnęły akcje w okolice 18 zł, jednak analitycy podtrzymali rekomendację. Wiara w potencjał serwisów społecznościowych i zyski, jakie można czerpać z, najogólniej rzecz ujmując: zagospodarowywania fanów konkretnych marek i produktów, są niezachwiane.