Styczeń przyniósł wyraźny wzrost notowań Groclinu. Po ubiegłorocznej, bardzo mocnej przecenie, na ostatnich sesjach akcje producenta wyposażenia i akcesoriów samochodowych skoczyły z około 11 zł na ponad 13 zł. Jednak w dalszym ciągu kursowi daleko do ubiegłorocznych szczytów, kiedy wycena jednej akcji przekraczała 27 zł. Mimo tego zastanawiać może tak nagłe i silne wybicie notowań spółki, działającej w branży motoryzacyjnej borykającej się przecież z dużymi problemami.
Z samego Groclinu nie napłynęły ostatnio żadne komunikaty sygnalizujące zmiany na lepsze. Zapytaliśmy więc bezpośrednio spółkę, co może stać za ostatnim odbiciem.
– Nie widzimy oznak zasadniczej poprawy. Branża i spółka boryka się ze spadkami zamówień. Ostatnie wzrosty to reakcja rynku na wcześniejsze spadki. Obecna wycena nie stysfakcjonuje zarządu, który ma plan odbudowy silnej pozycji spółki w Europie. Jednak nasze plany krótkoterminowe musiały zostać zweryfikowane. Odwleka się uruchomienie drugiego zakładu na Ukrainie, choć były symptomy poprawy koniunktury sygnalizujące poprawę w branży. Wygraliśmy kilka kontraktów, jednak nie jest to tak duży wzrost zamówień by pozwalał na uruchomienie drugiego zakładu na Ukrainie. Widzimy perspektywy pozyskania nowych kontraktów, ale sporą niewiadomą jest kwestia ich rentowności – podkreśla Jerzy Pięta, rzecznik prasowy Groclinu.
Po III kwartałach 2011 roku spółka osiągnęła 135,04 mln zł przychodów, wobec 102,23 mln zł w analogicznym okresie 2010 r. Wynik operacyjny wyniósł 4,22 mln zł, a rok wcześniej było to 2,71 mln zł. Na koncie Groclinu widnieje też strata netto w wysokości 0,63 mln zł. Po III kwartałach 2010 r. notowała niewielki zysk lekko ponad 0,30 mln zł.
>> Mimo że Groclin jest nadal tani majątkowo, wyniki historyczne wskazują na przewartościowanie akcji pod kątem EV/EBITDA. Wskaźnik zysku netto jest natomiast ujemny. >> Wszystkie wskaźniki i pełna analityka fundamentalna dostępna jest na stronie spółki w serwisie StockWatch.pl