Dynamiczne osłabienie polskiej waluty to obecnie temat numer jeden na warszawskim rynku. Jeszcze rano za jedno euro trzeba było zapłacić 4,4060 PLN, za dolara amerykańskiego 3,9166 PLN, za franka szwajcarskiego 4,0135 PLN, a za funta szterlinga 5,6733 PLN. Przyspieszenie spadków na złotym wiązane jest przede wszystkim ze spadkiem apetytu na ryzykowne aktywa oraz opcją cięcia ratingu dla Polski. Wśród inwestorów najwięcej emocji wzbudza drugi czynnik, czyli zaplanowana na 13 maja rewizja ratingu przez agencję Moody’s. Zdaniem ekspertów jest niemal pewne, że agencja zdecyduje się na obniżenie perspektywy ratingu do negatywnej. Kwestią niewiadomą jest, czy podobnie jak przy S&P, będziemy świadkami obniżki oceny inwestycyjnej.
Wyprzedaży złotego towarzyszy wzrost rentowności polskiego długu – rentowność benchmarkowych papierów 10-letnich wzrosła do 3,108 proc., tj. do najwyższej wartości od połowy lutego 2016 roku.
– Gdy dodamy do tego obawy związane z budżetem, kwestią wydatkową oraz kontynuacją publikacji kolejnych propozycji w zakresie przewalutowania kredytów w CHF, tworzy się nam się układ niesprzyjający dla PLN. Inne waluty koszyka CEE również tracą na bazie lekkiego pogorszenia nastrojów wokół krajów emerging markets. Widocznym jest jednak, iż inwestorzy preferują obecnie HUF względem PLN, gdzie para PLN spadła o blisko 5 proc. w kwietniu. Pokazuje to, że inwestorzy wolą zaryzykować kapitał dla ewentualnego podwyższenia ratingu Węgier wobec zagrożenia obniżki oceny inwestycyjnej dla Polski. W tle warto wspomnieć o fakcie, iż ostatnie słabsze dane z krajowej gospodarki oraz utrzymująca się, uporczywa deflacja ponownie zainicjowały dyskusję nt. możliwych obniżek stóp procentowych przez RPP. Z rynkowego punktu widzenia wydaje się jednak, iż główne osłabienie PLN miało już miejsce, a skala spadków powinna zostać wyhamowana. – komentuje Konrad Ryczko z DM BOŚ.

(Fot. DP/stockwatch.pl)
Sytuacja na rynku walutowym nie służy polskim blue chipom. W poniedziałek WIG20 przy niskich obrotach spadł o 0,9 proc. do 1.925 punktów. We wtorek w południe indeks kontynuuje ruch i spada o 0,5 proc. do 1.915 pkt. Nieco lepsze nastroje obserwujemy na zachodnioeuropejskich rynkach. Niemiecki DAX i brytyjski FTSE 100 zyskują 0,2-0,4 proc. Wszystko wskazuje na to, że na większe ruchy na giełdach trzeba poczekać aż do czwartku. W środę wieczorem uwaga graczy skupi się na najważniejszym wydarzeniu tego tygodnia – konferencji FED (20:00 polskiego czasu). Z kolei w czwartek posiedzenie odbędzie Bank Japonii.
Wśród warszawskich blue chipów najsłabiej radzi sobie LPP (-1,5 proc.). Druga z rzędu spadkowa sesja największego giełdowego producenta odzieży jest związana z osłabieniem polskiej waluty. Należy pamiętać, że LPP dużą część kosztów produkcji ponosi w dolarze.
Po przeciwnej stronie jest Tauron, którego akcje drożeją dzisiaj o ponad 3 proc. Prezes Remigiusz Nowakowski powiedział, że spółka energetyczna rozważa kilka opcji pozyskania środków na inwestycje. Jedną z nich jest włączenie partnerów zewnętrznych. Emisja akcji to dalszy w kolejności scenariusz, możliwy w przypadku potrzeby finansowania nowych obszarów biznesowych. Szef grupy dodał, że stabilizowanie sytuacji finansowej może w ostateczności odbyć się kosztem dywidendy, ale jednocześnie podkreślił, że nie jest zamiarem zarządu rezygnacja z dzielenia się zyskiem z akcjonariuszami.
Wzrostowy rajd kontynuuje dzisiaj JSW (+2,5 proc.). DM BOŚ w najnowszym raporcie wycenił jeden walor spółki na 25 zł, co względem kursu giełdowego daje 34-proc. potencjał wzrostowy. Biuro ma świadomość wielu wyzwań, jakie w tym roku stoją przed JSW, ale z drugiej strony ocenia, że nie grozi jej plajta. >> Czytaj więcej
Na niewielkim plusie jest kurs akcji GPW. DM BZ WBK rozpoczął wydawanie rekomendacji dla akcji spółki od zalecenia kupuj i ceny docelowej na poziomie 45 zł. We wtorek za jeden walor spółki trzeba zapłacić nieco ponad 38 zł.