
(Fot. freeimages.com)
Poniedziałkowy 10-proc. spadek wartości rubla względem dolara, największy od 1999 r., był tylko preludium dla wtorkowej paniki. Dokonywane w poprzednich tygodniach wielokrotne interwencje banku centralnego, sprzedającego amerykańską walutę dla wzmocnienia własnej, nie zdały się na nic. Łącznie rezerwy walutowe Rosji skurczyły się o ponad 75 mld dolarów, z czego tylko w grudniu na kupno rubli Rosja przeznaczyła ponad 6 mld dolarów. Daremnie. Pozostało jeszcze około 416 mld, ale to najniższy poziom rezerw od ponad pięciu lat. Na dalsze ich uszczuplanie Rosja nie bardzo może sobie pozwolić.
W poniedziałek późnym wieczorem szefostwo Centralnego Banku Rosji sięgnęło po broń ostateczną – podniosło główne stopy procentowe aż o 650 p.b. (dla porównania RPP co miesiąc zastanawia się czy nie obniżyć stóp o 25 p.b.). Przypomnijmy, że w miniony czwartek stopy poszły już w górę o 100 pkt bazowych. Rentowność dziesięcioletnich obligacji skoczyła do rekordowych 16,4 proc. Wzrost oprocentowania miał skusić inwestorów do ich kupna, na co potrzebowaliby rubli. Tak się jednak nie stało. Więcej zarobić można na krótkich pozycjach walutowych.

(Źródło: Bloomberg/HFT Brokers)
Do tej pory rosyjski bank centralny unikał podwyższania stóp procentowych, bo to dławi rozwój gospodarczy. Przedsiębiorcom bardziej opłaca się trzymać pieniądze na wysokooprocentowanych lokatach bankowych niż inwestować środki w rozwój firmy i zatrudniać pracowników. Aby zminimalizować to ryzyko bank centralny ustalił stopę dla pożyczanego kapitału na realizację projektów infrastrukturalnych na „tylko” 9 proc., czyli aż 800 p.b. poniżej głównej stopy procentowej.>> Zobacz także: Panika na rublu
W komunikacie bank podkreślił, że gra idzie o zmniejszenie bardzo poważnego ryzyka dewaluacji waluty i wymknięcia się inflacji spod kontroli. I dodał, że dramatyczny spadek wartości rubla wraz z błyskawicznie taniejącą ropą naftową rodzi niebezpieczeństwo bardzo głębokiej recesji. Produkt Krajowy Brutto Rosji może się skurczyć aż o 4,7 proc., jeśli ceny ropy spadną poniżej 60 dolarów za baryłkę. I jak na zawołanie, cena baryłki ropy Brent z hukiem spadła we wtorek do 58,5 dolara. W ciągu trzech miesięcy surowiec potaniał już o ponad 40 proc. Obrazu katastrofy dopełnia fakt, że po tak błyskawicznej przecenie rubla zupełnie nieopłacalny staje się import, a Rosja jak kania dżdżu potrzebuje zachodnich technologii, maszyn, silników. Bez nich gospodarka stanie.
Powyższy scenariusz przypieczętował los waluty, choć początkowo po podniesieniu stóp procentowych rubel odbił około 10 proc. w górę. Szybko jednak oddał zdobycze i pogłębił dno. We wtorek po południu za jednego dolara płacono już niemal 80 rubli, podczas gdy rano – 58,47 rubli. W ciągu zaledwie kilku godzin przecena rosyjskiej waluty wyniosła więc 35 procent! Eksperci mówią o krachu i panice w najczystszym wydaniu. Styczniowe poziomy 33 rubli za dolara są już odległym wspomnieniem. W ślad za rublem tąpnęły też indeksy moskiewskiej giełdy. W najgorszym momencie indeks MICEX tracił 8,1 proc., a wyrażany w dolarach RTS spadał aż o 19,5 proc.

(Źródło: Bloomberg/HFT Brokers)
Na obecnym etapie wydaje się, że ostatnią deską ratunku jest administracyjne wprowadzenie kontroli przepływu kapitału, aby ręcznie ograniczyć firmom, ale także osobom prywatnym, możliwość wyprowadzania pieniędzy za granicę. Bank centralny podwyższył prognozę tegorocznego odpływu kapitału zagranicznego do 134 mld dolarów ze 128 mld oczekiwanych w listopadzie. Kontrola kapitału byłaby jednak wizerunkową katastrofą dla Rosji. Dramatyczna walka o przywrócenie zaufania do rosyjskiego systemu finansowego skończyłaby się totalną klapą. Na razie Kreml odrzuca taką możliwość, jednak kto wie, czy gdy w oczy Władimira Putina zajrzy widmo bankructwa kraju, nie wybierze on opcji „mniejszego zła”.