
(Fot. spółka)
La Niña polega na utrzymywaniu się ponadprzeciętnie niskich temperatur na powierzchni wody we wschodniej części Pacyfiku. Jest to zjawisko odwrotne do osławionego El Nino, który powodował wzrost temperatur w Oceanie Spokojnym i zanikanie passatów. La Niña ma wpływ pogodę na całym świecie, poprzez wzmocnienie wiatrów passatowych, które transportują wilgotne masy powietrza na tysiące kilometrów. Efektem tego są obfite deszcze monsunowe w Indiach, chłodniejsze zimy w Ameryce Północnej czy wreszcie ulewne deszcze w Australii. Ostatni z wymienionych obszarów to newralgiczny punkt na węglowej mapie świata.
La Niña da się we znaki Australijczykom
Amerykańscy klimatolodzy już w 2016 roku ostrzegali, że najbliższe lata będą stały pod znakiem anomalii pogodowych. Pod koniec ubiegłego roku australijscy naukowcy potwierdzili te przypuszczenia. Według ich modeli, początek nowego roku upłynie pod dyktando La Niña. W najbliższym czasie intensywne opady i powodzie mogą dotknąć stan Queensland w Australii, który jest jednym z najistotniejszych rejonów wydobycia węgla używanego w hutnictwie na świecie. Według naukowców, szansa wystąpienia dwukrotnie większych opadów niż średnie w tym rejonie wynoszą obecnie 50 proc.
La Nina może zagrozić australijskim kopalniom. W Australii produkuje się rocznie około 180 mln ton surowca, czyli ponad połowę wolumenu dostaw morskich. Każde załamanie pogody powodujące przerwy w wydobyciu lub w dostawach morskich windują ceny surowca na światowych rynkach. Tak było m.in. w marcu 2017 r., gdy północno-wschodnią część Australii nawiedził huragan kategorii 4 o nazwie Debbie. Powodzie unieruchomiły na wiele tygodni największe kopalnie węgla w stanach Queensland i Nowa Południowa Walia.

Intensywne opady deszczu z reguły najsilniej nawiedzają stany Queensland i Nowa Południowa Walia
Czynnikiem pro-wzrostowym dla cen węgla są również opóźnienia w załadunkach w indonezyjskich portach spowodowane intensywnymi opadami deszczu w tym rejonie. Jak donosi Reuters, około 100 masowców czeka na załadunek u wybrzeży Kalimantanu (indonezyjska część Borneo). Niektóre z tych statków czekają na redzie już od października ubiegłego roku. Sytuacja jest trudna również w przypadku rozładunku statków u wybrzeży Chin. Opady utrudniają dostawy do portów w Szanghaju, Tianjin, Coafeidian, Qinhuangdao i Bayuquan.
JSW wraca na szczyty
Globalne ceny węgla koksującego mają kluczowe znacznie dla JSW. Polska spółka, mimo iż jest największym dostawcą surowca na kontynencie, pokrywa tylko część zapotrzebowania. Większość węgla koksującego, który trafia do europejskich hut pochodzi z importu. Dlatego wszelkie zawirowania u australijskich producentów działają na korzyść JSW. Przykładem jest rok 2011 roku, gdy Australię nawiedził cyklon Yasi. Powodzie w stanie Queensland unieruchomiły kopalnie i wywindowały cenę surowca do 100 USD za tonę. >> Dołącz do dyskusji na forumowym wątku dedykowanym akcjom JSW
W 2016 r. akcje JSW były inwestycyjnym strzałem w dziesiątkę. Notowania spółki odbiły się od dołka w okolicach 9 zł i poszybowały do 88 zł. Wszystko za sprawą dynamicznej poprawy na rynku węgla i sytuacji finansowej jastrzębskiej kopalni. Pozytywne trendy wciąż trwają. Jak zauważa Tomasz Nawrocki, analityk StockWatch.pl, trzeci kwartał 2017 r. stał pod znakiem dalszej poprawy r/r wyników na każdym poziomie rachunku zysków i strat. Skonsolidowane przychody wzrosły o 19 proc., zysk brutto na sprzedaży o 165 proc. (koszt własny sprzedaży uległ zmniejszeniu o 4 proc., a marża brutto wyniosła 31 proc. wobec niecałych 14 proc. przed rokiem). Zysk netto na sprzedaży podskoczył o 1616 proc., a łączne koszty sprzedaży i ogólnego zarządu były mniejsze o 16 proc.
– Należy odnotować, że powoli zbliżamy się do momentu, gdzie ten „handicap” wynikający z niskiej bazy cenowej na rynku węgla i koksu się skończy i o poprawę wyników będzie znacznie trudniej. Pewną zadyszkę mogliśmy już obserwować od początku 2017 r., aczkolwiek ostatnio tendencja znowu zdaje się sprzyjać JSW (ceny węgla ARA i RB wzrosły od minimów z maja z 71-72 do 96-97 USD/t), co jest ściśle związane z systematycznie rosnącą produkcją stali w Polsce, UE, a zwłaszcza Azji (w tym w szczególności Chinach), który to segment jest głównym odbiorcą produktów grupy, oraz obawami o spadek podaży węgla za sprawą możliwych powodzi w Azji i Australii (La Niña). – zauważył w omówieniu raportu za III kwartał Tomasz Nawrocki, analityk StockWatch.pl.
Marcin Stebakow, analityk Vestor DM w grudniowym raporcie na temat JSW oszacował, że zmiana ceny sprzedaży węgla koksowego przez śląską spółkę o +/- 5 USD/t oznacza zmianę wyceny akcji o ok. 13,60 zł/szt. Drugim istotnym dla JSW czynnikiem jest kurs waluty handlowej, czyli dolara amerykańskiego. Umocnienie złotego o każde 20 groszy uszczupla EBITDA spółki o 300-350 mln zł. W tym kontekście akcjonariusze JSW nie mają powodów do zadowolenia. W tym roku kurs dolara spadł poniżej 3,50 zł i jest najniżej od końcówki 2014 r.
W poniedziałek kurs JSW wzrósł o 0,2 proc. do 104,45 zł. Akcjonariusze węglowej spółki mają ostatnio powody do zadowolenia. Cena akcji giełdowej kopalni w ciągu miesiąca wzrosła o blisko 15 proc. Do szczytu z końcówki sierpnia ubiegłego roku notowaniom JSW brakuje już tylko 3 zł. Spółka na giełdzie zadebiutowała w lipcu 2011 r. Akcje w IPO sprzedawano po 136 zł.