
Commerzbank potrzebuje dużej gotówki na cyfryzację i restrukturyzację. (Fot. Commerzbank)
Nowa strategia Commerzbanku to przede wszystkim głęboka restrukturyzacja i redukcja kosztów. Na drugim planie bank stawia na cyfryzację, bez której w obecnych czasach nie miałby szans na rynku. Według szacunków zarządu, realizacja całego planu będzie kosztować 1,6 miliarda euro, z czego 850 mln euro pochłonie redukcja zatrudnienia i zmniejszenia sieci oddziałów do 800 placówek w samych Niemczech. Pracę ma stracić nawet 4,3 tys. osób. Kolejnych 750 mln euro bank zamierza przeznaczyć na digitalizację i inwestycje w infrastrukturę IT. Commerzbank planuje wprowadzić też nową strategię cenową.
Środki na realizację kosztownej strategii mają pochodzić m.in. ze sprzedaży pakietu 69,33 proc. akcji mBanku. Jeszcze tydzień temu rynek wyceniał ten pakiet na nieco ponad 9 mld zł. Jednak w ciągu tygodnia jego wartość rynkowa urosła do 10 mld zł.
– W ramach strategii Commerzbank 5.0 planujemy zainwestować około 1,6 miliarda euro w cyfryzację i dalszą poprawę naszej efektywności kosztowej. Planowana sprzedaż mBanku spowoduje znaczne zmniejszenie aktywów ważonych ryzykiem [o około 17 mld euro – przyp. red.] i uwolnienie kapitału, aby umożliwić nam szybszą realizację nowej strategii. W otoczeniu rynkowym, które wydaje się ulegać dalszemu pogorszeniu, wyznaczyliśmy sobie realistyczne cele w zakresie zwrotu – powiedział Stephan Engels, dyrektor finansowy Commerzbanku.
Commerzbank sprzedaje mBank, bo jak sam przyznaje, nie ma wyjścia. Biznes w Polsce przynosi mu krocie i jest nazywany perłą w koronie. W ubiegłym roku mBank odpowiadał za prawie 1/3 zysku niemieckiego giganta. Jedynym czułym punktem mBanku jest duży portfel kredytów frankowych. Ich wartość opiewa na 13,8 mld zł, co stanowi blisko 14 proc. całości. To sporo, szczególnie w przededniu ogłoszenia wyroku TSUE. Związek Banków Polskich szacuje, że negatywne rozstrzygnięcie może kosztować sektor około 60 mld zł. Ta sama organizacja szacuje też, że obecnie postępowania sądowe w sprawach frankowiczów dotyczą jedynie 2 proc. łącznej liczby udzielonych kredytów frankowych. Istnieje więc ryzyko, że po ewentualnym korzystnym dla kredytobiorców wyroku TSUE odsetek ten mocno podskoczy.
Kto kupi mBank?
To pytanie krąży po rynku od momentu, gdy Commerzbank zasygnalizował możliwość sprzedaży polskich aktywów. Główny trop prowadzi do obecnego rządu, który za cel stawia sobie repolonizację banków. Zresztą wzmiankę o tym znajdziemy w obecnym programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości, co nota bene jest jednym z nielicznych nawiązań do rynku kapitałowego. Dwa lata temu w ramach repolonizacji kontrolowane przez Skarb Państwa PZU i PFR przejęły od włoskiego Unicredit udziały w Pekao warte 10,6 mld zł. Niewykluczone, że z mBankiem będzie podobnie. Zresztą premier Mateusz Morawiecki przyznał niedawno, że nie wyklucza zainteresowania polskich instytucji finansowych mBankiem. Do przejęcia czwartego największego w Polsce banku typowane są PKO BP i Pekao. Póki co zarządy obu spółek nie komentują sprawy.
W czwartek na zamknięciu sesji za jedną akcję mBanku płacono 340 zł. Od momentu ujawnienia informacji o planowanej sprzedaży notowania banku urosły o 8,3 proc. Roczna stopa zwrotu już nie wygląda tak dobrze. W ciągu 12 miesięcy akcje potaniały o blisko 1/4.