
(Fot. boeing.com)
Przychody Boeing Company (NYSE: BA) wyniosły 22,15 mld dolarów i były wyższe o 8 proc. r/r. Spółka dostarczyła do klientów biznesowych 184 samoloty w porównaniu do 161 przed rokiem. Wolumen segmentu wzrósł o 14 proc, natomiast przychody o ponad 20 proc., co wynika ze zmiany struktury miksu dostarczanych samolotów. O wyższej cenie jednostkowej zdecydował przede wszystkim 67-proc. wzrost dostaw Dreamlinerów (Boeing 787). W segmencie lotnictwa bojowego, systemów kosmicznych i wsparcia spółka zaliczyła spadek obrotów na poziomie 4,5 proc. – głównie za sprawą niższej sprzedaży śmigłowców Apache (-33 proc.) i Chinook (-41 proc.) Boeing zamknął kwartał wynikiem operacyjnym na poziomie 2,02 mld, czyli o 31 proc. lepszym od raportowanego za pierwsze trzy miesiące 2014 r. Trzeba dodać, że poprawa raportowanego zysku EBIT wynika nie tylko ze wzrostu sprzedaży, ale także z niższych kosztów operacyjnych – związanych prawdopodobnie z wdrożeniem i usuwaniem awarii flagowych jednostek 787. Wynik netto wyniósł 1,34 mld dolarów, czyli 38 proc. więcej r/r. Dynamika zysku jest jeszcze większa po przeliczeniu na jedną akcję. Spółka pomiędzy okresami sprawozdawczymi skupiła z rynku 17 mln akcji własnych, dzięki czemu zysk na akcję jest wyższy od raportowanego przed rokiem aż o 41 proc! Za to niemiłą niespodzianką był poziom generowanej, a właściwie pochłanianej gotówki. Wolne przepływy pieniężne (przepływy z działalności operacyjnej pomniejszone o CAPEX) były ujemne na kwotę 486 mln dolarów, podczas gdy rok temu Boeing pokazał 615 mln dolarów na plusie. Słaby wynik FCF to efekt niskich przepływów operacyjnych, które jak podaje spółka wynikały z tempa płatności i wzrostu produkcji.
Portfel zamówień Boeing na osiem najbliższych lat to 570 szt. samolotów cywilnych o orientacyjnej wartości 435 mld dolarów. Choć wartość z końca roku spadła o 67 mld, to nadal jest o 16 proc. wyższa od ogłoszonej przez spółkę na koniec I kwartału 2014 r. Widać zatem, że biznes samolotów pasażerskich kwitnie.
– Nasze prognozy długoterminowe są optymistyczne – oczekujemy rozbudowy flot i popytu związanego z wymianą starszych jednostek na 37 tys. szt. w ciągu najbliższych 20 lat. Jak wynika z tempa zamówień w pierwszym kwartale, w centrum rozmów z naszymi klientami pozostają zamówienia na nowe jednostki i przyspieszenie dostaw. Zamówienia z odroczonym terminem dostawy są nadal poniżej historycznej średniej. To są bardzo dobre czasy dla naszej branży. Patrząc historycznie, zamówienia na samoloty są ściśle skorelowane z rentownością linii lotniczych. Niższe ceny ropy naftowej nie zmieniają zasadniczo perspektywy klientów w zakresie planowania floty i harmonogramu dostaw. Szybki zwrot z nowych, bardziej wydajnych samolotów pozostaje przekonującym czynnikiem w decyzjach zakupowych nawet w środowisku niższych cen paliw. – powiedział Jim McNerney, CEO Boeing Company.
Nieco mniej optymistycznie wygląda segment lotnictwa bojowego. W ciągu pierwszego kwartału spółka zdobyła zamówienie na 43 Apache, ale przed rokiem mogła się pochwalić zamówieniem na 16 Posejdonów od U.S. Navy i kontraktem na 82 Apache dla całej armii. Wartość portfela zamówień w segmencie lotnictwa bojowego, systemów kosmicznych i wsparcia spadła o 10 proc. r/r. W całym 2015 r. Bardzo dobre wyniki lotniczego potentata nie wpłynęły na zmianę prognozy zysków. Boeing nadal spodziewa się zarobić w tym roku 8,10-8,30 dolara na akcję.
Kurs Boeinga zamknął środowe notowania na minusie. Mimo wszystko długoterminowi akcjonariusze spółki nadal liczą profity – roczny zwrot z inwestycji w amerykańskiego potentata lotniczego wynosi nadal 25 proc.